80 lat temu stało się to, w co nie wierzył nikt. Ten pakt otworzył drogę do wojny

80 lat temu stało się to, w co nie wierzył nikt. Ten pakt otworzył drogę do wojny

Dodano: 

Berlin nie miał takich skrupułów. Hitler nie musiał szczególnie liczyć się z opinią publiczną, nie mówiąc już o przywódcach krajów wschodniej Europy. Zdawał sobie sprawę z tego, że ci ostatni panicznie obawiają się komunizmu i po dobroci nigdy nie zaczną współpracować z Moskwą. Tymczasem dyktator III Rzeszy pragnął za wszelką cenę przełamać swoją geopolityczną izolację. Parł do wojny. Jakie rozwiązania mógł wybrać?

Z jednej strony mógł porozumieć się z mocarstwami zachodnimi, Chodziło o to, by wymóc ich zgodę na „nowe uporządkowanie” Europy Wschodniej, czyli podporządkowania jej Niemcom, w zamian za podział Starego Kontynentu na strefy wpływów i zagwarantowanie interesów francuskich i brytyjskich. Spokój na zachodzie był Berlinowi niezbędny, bo niemiecki dyktator niczego nie pragnął tak bardzo, jak militarnego zderzenia ZSRR i Niemiec. Ale czy porozumienie z Zachodem było realne? Nie, bo Paryż i Londyn nie ufały Hitlerowi. Nie miały też ochoty na dzielenie Europy na takie strefy wpływów, jakich domagał się Hitler. Jednocześnie jednak Zachód były zbyt słaby – nie potrafił poprzeć swoich interesów siłą militarną.

Mapa ostatecznego podziału Polski pomiędzy III Rzeszę a ZSRR z 28 września 1939 r. z wytyczoną granicą. Podpisy za zgodność: Stalin, Ribbentrop

W takiej sytuacji Hitler był gotów taktycznie porozumieć się ze Stalinem. Dlaczego było to możliwe? Obaj dyktatorzy byli pragmatykami. Realizowali pozornie różne, ale w swojej naturze podobne wersje agresywnych imperializmów. Oba kraje pretendowały do roli światowych mocarstw i domagały się uznania od starych potęg. Podczas gdy Wielka Brytania i Francja broniły status quo, Niemcy i Sowiety chciały podpalić świat. Pewne znaczenie miał też fakt, że współpraca między Rosją a Niemcami stanowiła fundament pełnej sukcesów polityki niemieckiej i rosyjskiej przez większość wieku XIX. Istniała więc tradycja politycznych sukcesów, do których można się było odwołać. Droga do podpisania paktu Ribbentrop–Mołotow była więc znacznie krótsza niż na pozór mogło się wydawać.

A może jednak pakt Ribbentrop–Beck?

W Polsce wielokrotnie piszemy, że porozumienie niemiecko-radzieckie stanowiło IV rozbiór Polski. Tak rzeczywiście było, a jego konsekwencje były dla naszego kraju tragiczne. Jednak porozumienie to miało o wiele większe znaczenie, dotyczyło bowiem balansu sił w skali światowej, a nie regionalnej. Dlaczego warto o tym przypomnieć? Dlatego, żeby ustalić różnicę pomiędzy potencjalnym sojuszem niemiecko-polskim a niemiecko-radzieckim. Z punktu widzenia geopolitycznej logiki sojusz niemiecko-polski byłby dla nazistowskich Niemiec nieporównanie mniej ważny niż porozumienie z Moskwą. Dlaczego?

Autorytarna Polska wraz z jej ówczesną strukturą ludnościową oraz problemami gospodarczymi była dla Berlina podobnie atrakcyjnym sojusznikiem co Rumunia. Południowo-wschodni sąsiad II RP miał zbliżone terytorium, podobną strukturę narodowościową (1/3 ludności stanowiły mniejszości), a w bogactwach naturalnych właściwie Polskę wyprzedzał (roponośne pola Ploiești). Warto też przypomnieć, że przełomowa klęska stalingradzka z przełomu 1942 i 1943 r. została w znacznej mierze spowodowana użyciem w walkach na froncie wschodnim dywizji rumuńskich. Dzielnie walczący Rumuni stanowili znacznie słabszą siłę bojową niż wojska niemieckie. Czy znajdująca się na zbliżonym poziomie technicznym armia polska mogłaby w konflikcie sowiecko-niemieckim przeważyć na stronę Berlina? Włóżmy to między bajki. Rojenia o „pakcie Ribbentrop-Beck” są myśleniem życzeniowym, pozbawionym podstaw. Są ćwiczeniem nie tyle z historii alternatywnej, co z fantastyki nienaukowej.

Józef Beck przemawia w Sejmie, 5 maja 1939

Polityka zastraszania

Dzisiaj możemy do woli fantazjować o tym w jaki sposób polska mogła uniknąć tragicznego Września 1939 r. Dokumenty dyplomatyczne oraz rozmaite świadectwa polityków wskazują, że myśl o porozumieniu radziecko-niemieckim kiełkowała w gabinetach dyplomatycznych Moskwy i Belina przynajmniej od wiosny 1939 r. Poza sferę deklaracji dyplomatom udało się wyjść dopiero w sierpniu.

12 sierpnia 1939 r. w Salzburgu doszło do spotkania szefa hitlerowskiego MSZ Joachima von Ribbentropa z szefem dyplomacji włoskiej Galeazzo Ciano. Ten pierwszy sugerował, że rozmowy Berlina z Moskwą są zaawansowane i lada dzień mogą doprowadzić do porozumienia. Ciano nie wziął słów Ribbentropa poważnie. Włoch miał się czym martwić. Od maja 1939 r. Włochy były z Niemcami związane sojuszem wojskowym, który zobowiązywał Rzym do wsparcia Berlina w wojnie. 21 sierpnia 1939 r. wieczorem, szef włoskiego MSZ wiedział już, że lada dzień Ribbentrop wyleci do Moskwy. Chociaż sam był przeciwnikiem aliansu włosko-niemieckiego, to w rozmowie z Benito Mussolinim doceniał zręczność dyplomacji III Rzeszy:

Długo rozmawiałem telefonicznie z Duce. Nie ulega wątpliwości, że Niemcy wykonali mistrzowskie pchnięcie. Cały europejski układ uległ zmianie. Czy Francja i Anglia, które opierały swoją politykę wrogości wobec Osi na sojuszu z Sowietami, będą jeszcze mogły liczyć na bezwarunkowe wsparcie ze strony zradykalizowanych mas?

Pakt Ribbentrop–Mołotow podpisano na Kremlu wieczorem 23 sierpnia 1939 r. Wszedł w życie z momentem podpisania. Oficjalnie był on paktem o nieagresji, ale zawierał również tajny protokół, którego zapisy miały kluczowe znaczenie dla przyszłości świata. W konsekwencji Estonia, Łotwa i Finlandia oraz rumuńska Besarabia znalazły się w strefie wpływów ZSRR – granicę stref interesów Berlina i Moskwy stanowiła północna granica Litwy. Obszarem państwa polskiego oba kraje podzieliły się wzdłuż linii Narwi, Wisły i Sanu.