Cmentarna rewolucja w Warszawie. To wtedy zmarłych zaczęto chować za granicami miasta

Cmentarna rewolucja w Warszawie. To wtedy zmarłych zaczęto chować za granicami miasta

Dodano: 

Koszty takich operacji też były sporo większe, niż dotychczasowej formy pogrzebu, a zwykłych mieszczan nieraz ledwie było stać na koszulę pośmiertną dla grzebanego. Same nowe cmentarze też trzeba było sfinansować, a „ichmość magnates” nie byli skorzy dopomóc temu przedsięwzięciu. Adam Naruszewicz napisał wiersz pod tytułem „Równość po śmierci”, opisujący uprzedzenia arystokratów:

Sen miałem, iż zeszłego po długiej chorobie
W jednym mię z kmiotkiem porzucono grobie.
Nie mogąc znieść obelgi, że prosty chłop lada
Pobratał się ze szlachcicem, fuknę na sąsiada:
„Precz, niecnoto, z tym ścierwem gdzie do inszej jamy!
I po śmierci znać, co są szlachta, a co chamy!”
„Niecnoto? chamie? Wej, wej! – odpowie mi raźnie –
Nie masz tu żadnych niecnot! Sameś taki, błaźnie!
Wszyscy w tym dole równi. Milcz! a śpij w pokoju!
Jako ty swego panem, tak ja swego gnoju!”

Pomimo trudności sprawa przeniesienia warszawskich cmentarzy poza mury miejskie zdawała się powoli nabierać rozpędu. W 1770 roku (a więc wcześniej, niż w większości europejskich miast) inicjatywę podjął marszałek wielki koronny Stanisław Lubomirski, w zakres obowiązków którego wchodziło też gospodarowanie sprawami stolicy. Zwrócił się do najwyższych władz kościelnych w Polsce z apelem o jak najszybsze zaprzestanie pochówków na cmentarzach miejskich i aby „natychmiast inne miejsca od miast tutejszych dalsze, na wolnym powietrzu, ku obrządkowi temu pobożnemu zdatne, na spoczynek zmarłych wybrane i wyznaczone były”.

Realizacji zadania podjął się biskup Andrzej Stanisław Młodziejowski. Wydał specjalną instrukcję „O założeniu cmentarzy za miastem Warszawą dla chowania ciał umarłych”, w której opisał założenia rewolucyjnej zmiany. Władza świecka i duchowna zaczęły współpracować. W 1777 roku Departament Policji w Radzie Nieustającej zwrócił się do duchowieństwa z zapytaniem, jak mógłby najskuteczniej dopomóc w akcji wykorzenienia zwyczaju grzebania zmarłych po kościołach. Realizacje przedsięwzięcia opóźniły wspominane wcześniej problemy z finansowaniem, stąd dopiero w 1781 roku działającym za poparciem biskupa warszawskim księżom misjonarzom udało się zakończyć budowę pierwszej zamiejskiej nekropolii – cmentarza świętokrzyskiego.

W dwa lata później zakończono też na jego terenie budowę kościoła, w którym miały odbywać się od tej pory uroczystości pogrzebowe. Cmentarz ogrodzono wysokim murem, oprócz kościoła na jego terenie znajdowały się dwie kostnice, dom grabarzy, oraz specjalne katakumby dla możniejszych klientów. Trafiali na niego zmarli z parafii św. Krzyża, mieszkańcy Ujazdowa, księża, zakonnicy i zakonnice.

Następnie pojawiać się zaczęli również pacjenci warszawskich szpitali i ofiary burzy dziejowych z przełomu XVIII i XIX wieku. W obywatelach Warszawy nadal silne jednak były uprzedzenia. Przełom nastąpił, kiedy biskup smoleński Gabriel Wodzyński zażyczył sobie, aby po jego śmierci publicznie w kościele odczytać pozostawiony testament. Zażądał w nim, aby jego szczątki pogrzebano na nowo wybudowanym cmentarzu. Życzenie spełniono, a jeden z kapłanów zanotował, iż „widok wspaniałego pogrzebu tego biskupa z dnia 27 listopada 1788 roku i obchodu na tym cmentarzu uroczystego silne wrażenie na umysły wywarł i przesąd przełamał”.

Pierwsza nekropolia funkcjonowała do roku 1836, kiedy to zamknięto ją z powodu niefortunnego położenia. Okazało się, że na jej terenie występuje wyjątkowo wysoki poziom wód gruntowych. Jakiś czas później miejsce to zostało wchłonięte przez rozrastające się miasto. W momencie zamknięcia cmentarza świętokrzyskiego istniała już jednak w Warszawie cała sieć nowoczesnych cmentarzy. W tym wybudowany jako pierwszy z nich w 1790 roku i dobrze nam dziś znany Cmentarz Powązkowski.

Autorem tekstu Cmentarze w Warszawie i cmentarna rewolucja w XVIII wieku jest Mateusz Balcerkiewicz. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
O.Kramer: W tym roku na Wszystkich Świętych zrezygnujmy z milionów zniczy