„Janek Wiśniewski padł”. Dziś rocznica Czarnego Czwartku, masakry w czasie protestów „Grudnia '70”

„Janek Wiśniewski padł”. Dziś rocznica Czarnego Czwartku, masakry w czasie protestów „Grudnia '70”

Dodano: 

Na ulicach miasta protestujący formowali pochody, w czasie których niesiono biało-czerwone flagi. Wymownym symbolem gdyńskiego Grudnia stał się pochód z ciałem osiemnastoletniego stoczniowca – Zbigniewa Godlewskiego. Przeszedł on do historii dzięki „Balladzie o Janku Wiśniewskim”. Starcia w Gdyni trwały do samego wieczora.

Tego samego dnia rozgorzały walki na ulicach Szczecina. Do strajku przyłączyli się robotnicy ze Stoczni im. Adolfa Warskiego, którzy opuścili swój zakład pracy. Zapłonął gmach Komitetu Wojewódzkiego, zwany „Pałacem Grubego”, co było odniesieniem do sylwetki I sekretarza KW PZPR Antoniego Walaszka. Milicja i wojsko zaatakowały demonstrantów, w wyniku czego zginęło 16 ludzi, zarówno uczestników starć, jak i przypadkowych osób. Należy dodać, że w Szczecinie dochodziło do bratania się żołnierzy ze strajkującymi, a za ich przyzwoleniem na pojazdach wojskowych pojawiały się krytyczne wobec władzy hasła.

Część decydentów optowała za brutalnym zdławieniem protestu, nawet na wieść o kolejnych ofiarach. Wśród różnych pomysłów pojawił się też postulat pacyfikacji hotelu robotniczego przy ul. Śląskiej w Gdyni. Założeniem tej akcji było wzięcie mieszkańców hotelu „do niewoli”, piątkami, z rękami podniesionymi do góry. W razie odmowy dobrowolnego poddania się, budynek miał zostać ostrzelany, ponieważ, jak mówiono, znajdowała się w nim „zaraza, którą trzeba zniszczyć”. Zapewne na skutek masakry przy stacji SKM Gdynia Stocznia w piątek rano zdecydowano się odstąpić od przeprowadzenia tej akcji.

Historia każdej z ofiar zasługuje na odrębne potraktowanie, a wszystkie one budują obraz tragedii ofiar i bezwzględności władzy komunistycznej. Wśród tych historii do wyobraźni przemawia sprawa dwudziestoletniego robotnika Ludwika Piernickiego. Tego dnia miał mieć wolne w pracy, ale – pomimo nalegań matki – zdecydował się dołączyć do strajku, aby wesprzeć swoich kolegów ze Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Matka dała ostatecznie za wygraną. Prosiła syna, by nie szedł na przedzie pochodu. Nie posłuchał. Został zabity rankiem, prawdopodobnie na przystanku SKM Gdynia Stocznia. W kieszeni kurtki miał medalik z Matką Boską oraz legitymację honorowego krwiodawcy, a w niej motto:

Oddanie krwi jest najwyższym czynem humanitarnym, świadczącym o wielkiej solidarności społecznej.

Ofiary i winni

Według oficjalnych danych w czasie wydarzeń grudniowych zginęło ponad 40 osób, a blisko 1200 odniosło obrażenia, w tym wiele od ran postrzałowych. Liczba rannych musiała być jednak znacznie wyższa, ponieważ w obawie o własne bezpieczeństwo nie zgłaszano się do szpitali. Około 3 tysięcy osób aresztowano. Wiele z nich brutalnie pobito, a część na własnej skórze doświadczyła tak zwanych ścieżek zdrowia, które funkcjonariusze milicji stosowali ze szczególnym upodobaniem. Drastyczne opisy bestialstwa milicjantów i esbeków pozostawione w relacjach świadków do dzisiaj mrożą krew w żyłach.

Wielkie dramaty przeżywały rodziny rannych i zabitych. Gdy próbowali uzyskać informacje na temat losów swoich bliskich uczestniczących w wydarzeniach, byli zbywani i odsyłani do innych miejsc. Zacierano ślady, próbowano także fałszować akty zgonu. Zamordowani w grudniu 1970 roku nie mieli normalnych pochówków. Byli grzebani w nocy, niekiedy z udziałem bliskich, których bezpieka dowoziła na cmentarz. Niejednokrotnie najbliżsi dowiadywali się o pogrzebie ukochanej osoby już po fakcie.

20 grudnia w Warszawie odbyło się VII Plenum Komitetu Centralnego PZPR, którego celem było przeprowadzenie zmiany na stanowisku I sekretarza KC. Został nim Edward Gierek, dotychczasowy I sekretarz KW w Katowicach. Posiedzenie odbyło się bez udziału Władysława Gomułki, który ze względu na stan zdrowia został przewieziony do szpitala.

Protest w Szczecinie zakończył się dopiero we wtorek 22 grudnia. W styczniu i lutym 1971 roku przez kraj przetoczyła się kolejna fala strajków. W ich wyniku w marcu przywrócono ceny sprzed 13 grudnia.

Po zmianie ustroju wszczęto śledztwo w sprawie wydarzeń na Wybrzeżu. Trwało ono cztery i pół roku i zakończyło się sporządzeniem w 1995 roku aktu oskarżenia przeciwko dwunastu osobom, w tym ówczesnemu ministrowi obrony narodowej gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu i wiceministrowi gen. Tadeuszowi Tuczapskiemu, szefowi MSW Kazimierzowi Świtale oraz wicepremierowi Stanisławowi Kociołkowi. Proces ciągnął się przez kilkanaście lat, a w tym czasie z przyczyn naturalnych umierali kolejni oskarżeni. Żaden z nich nie poniósł odpowiedzialności karnej. W 1995 roku skazano natomiast… trójmiejską dziennikarkę Wiesławę Kwiatkowską – za krytykę pracy sądu usłyszała ona wyrok trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu.

Epilog

Na fali strajków sierpniowych i karnawału „Solidarności” podjęto decyzję o budowie pomnika w hołdzie pomordowanym w 1970 roku. Projekt zatwierdzono w październiku 1980 roku, a już w dziesiątą rocznicę wydarzeń grudniowych, nieopodal Bramy nr 2 Stoczni Gdańskiej odsłonięto 42-metrowy Pomnik Poległych Stoczniowców. Ma on postać stalowych trzech krzyży z zawieszonymi kotwicami. Monument do dziś przypomina o tamtej tragedii oraz o tym, że Grudzień 1970 roku stanowi jeden z fundamentów „Solidarności”.

Nie płaczcie matki - to nie na darmo!
Nad stocznią sztandar z czarną kokardą!
Za chleb i wolność, i nową Polskę,
Janek Wiśniewski padł!

Autorem tekstu Grudzień 1970: chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chyloni… jest Piotr Abryszeński. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
Prezydent zamordowany w trzecim dniu urzędowania. Dziś rocznica śmierci Gabriela Narutowicza

Źródło: Histmag.org