Śmierć godna króla. W ostatniej godzinie życia Jagiełło przebaczył swoim wrogom

Śmierć godna króla. W ostatniej godzinie życia Jagiełło przebaczył swoim wrogom

Dodano: 

W kwestii datacji tego ważnego z punktu widzenia dynastii i państwa wydarzenia istnieje rozbieżność. Źródła notują datę 31 maja, bądź też 1 czerwca. W krótkim zestawieniu rzecz ma się następująco. Calendarium Plocense odnotowuje zgon króla w dniu 1 czerwca 1434 roku. Monasterii Landensis podaje natomiast, że miało to miejsce D Pridie Kal., czyli 31 maja. Monasterii Andreovieensis również notuje 31 maja, tyle że błędnie 1432 roku. Wielkopolskie Annales Posnanienses II. ogólnie wspominają o 1434 roku bez daty dziennej, lecz jako pierwsze podają dokładnie miejsce śmierci króla in oppido Grodek Russorum (w miejscowości Grodek) zaś małopolskie Calendarii Cracoviensis i Katalogi biskupów krakowskich zgodnie notują, że zgon nastąpił 31 maja in die Petronelle (w dzień Świętej Petronilli). Rocznik Miechowski podobnie – 1434 feria secunda in die Petronelle virginis (w poniedziałek dnia św. Petronili). Spominki zakonnika świętokrzyskiego również podają die Maii mensis ultima diem (ostatniego dnia miesiąca maja).

Także sporządzone przez Grzegorza z Sanoka epitafium Jagiełły wspomina o 31 maja. Z kolei XVI-wieczny Rocznik Chotelskiego stanowiący kompilację powyższych źródeł, notuje Mors Wladislai Jagiellonis in Grodek feria secunda, que fuit ultima Maii, hora noctis tercia, anno domini 1434. (śmierć Władysława w Grodku nastąpiła w poniedziałek, ostatniego dnia maja, o godzinie 3 w nocy, roku pańskiego 1434). Na koniec warto jeszcze wspomnieć o dwóch „zagranicznych” źródłach, to jest o tzw. kontynuacji annalisty toruńskiego (Fortsetzung des Thorner Annalisten) oraz Kodeksie wrocławskim, które również datują zgon polskiego króla na dzień 31 maja 1434 roku.

Z powyższego zestawienia, do którego naturalnie należałoby dodać jeszcze Roczniki Jana Długosza, widać że w większej mierze, jako dzienną datę zgonu Jagiellona źródła przyjmują 31 maja. Zatem taką datę należałoby przyjąć. Jednakże problematyczny staje się wówczas dokument biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego z czerwca 1434 roku, skierowany do duchowieństwa diecezji krakowskiej w sprawie modłów za spokój duszy króla, który prima die mensis iunii diem clauserit extremum (1 czerwca). Jak słusznie zauważył Zygmunt Wdowiszewski zachodzi tu problem z dokładnym określeniem zdarzenia mającego miejsce w nocy. Głos w tej sprawie zabierali różni historycy, także biografowie Jagiełły, jednak bez zdecydowanego rozstrzygnięcia powyższej kwestii, opowiadając się na przemian za 31 maja lub 1 czerwca.

Lament ludu

Gdy Władysław Jagiełło oddał Bogu swego ducha, zgromadzeni u jego boku w Gródku członkowie rady królewskiej natychmiast przekazali wieść o śmierci króla królowej Zofii oraz panom koronnym. Następnie przystąpili do zabezpieczenia królestwa przed zewnętrznymi i wewnętrznymi zagrożeniami. Jan Długosz wspomina, że w obawie przed atakami ze strony książąt Świdrygiełły i Fedki, którego wspomagali Tatarzy, wysłano na Podole „dworzan królewskich”, aby strzegli i bronili Rusi do czasu obioru nowego monarchy. Aby zaś zapewnić wewnętrzny pokój, zgromadzeni w Poznaniu wokół Zbigniewa Oleśnickiego Wielkopolanie, podjęli jednomyślną decyzję o obiorze i koronacji na króla Polski królewicza Władysława, którą to zaaprobowali również Małopolanie, mimo początkowemu niezadowoleniu, że odbyło się to bez ich udziału, gdyż decyzja ta wydała się bardzo korzystna dla Królestwa. Nieco wcześniej zawrócono z drogi delegatów jadących na sobór do Bazylei, aby swoją radą mogli służyć Koronie. Jednocześnie podjęto przygotowania do królewskiego pochówku w Krakowie, dokąd należało sprowadzić ciało zmarłego króla.

Żałobny orszak wiozący w drewnianej pokrytej smołą i żywicą skrzyni doczesne szczątki Władysław Jagiełły, które ubrano w królewskie szaty i koronę, opuściwszy Gródek skierował się w stronę Krakowa. W tej ostatniej drodze towarzyszyły królowi rzesze poddanych chcących po raz ostatni oddać cześć wielkiemu władcy, stąd i drogi, którymi przewożono jego ciało, były pełne zgromadzonych ludzi obojga płci, którzy tłumnie przybywali nawet z odległych miast i wsi i którzy opłakiwali jego zgon pełnymi smutku lamentami. W miejscowościach zaś przez które przejeżdżano organizowane były procesje, nocne czuwania, odprawiano msze pogrzebowe i śpiewano psalmy, wszystko to by oddać honory szczątkom króla.

Do Krakowa orszak przybył 11 czerwca, w dzień św. Barnaby, naprzeciw wyszła mu królowa Zofia wraz z synami, lejąc obfite łzy, małych jeszcze synów przysuwała do wozu […]. Ich płacz i łzy przyzywające ojca skłaniały do współczucia i łez wszystkich innych, co tam stali. Następnie przystąpił zgromadzony lud Krakowa i jego przedmieść, by wspólnie opłakiwać śmierć Jagiełły. Tego dnia we wszystkich krakowskich kościołach odprawiono egzekwie za duszę zmarłego władcy. W oczekiwaniu na przybycie do Krakowa panów i prałatów królestwa, bez obecności których niemożna było dokonać pochówku, ciało króla tymczasowo złożono na Wawelu w kościele św. Michała (nie zachowany, obecnie widoczny zarys fundamentów), gdzie dniem i nocą pełnili przy nim straż rycerze. Trudno orzec, lecz być może dopatrywać się tutaj należy zalążków rozwiniętego w późniejszym okresie zwyczaju wystawienia ciała monarchy na widok publiczny, tak jak to uczyniono w przypadku pochówków ostatnich Jagiellonów.

18 czerwca w sobotę, w dzień św. św. Marka i Marcelina, z udziałem panów, możnowładztwa i prałatów królestwa, w katedrze wawelskiej odbył się uroczysty pochówek króla Władysława. Śpiewaną mszę pogrzebową koncelebrował w asyście innych biskupów arcybiskup gnieźnieński Wojciech Jastrzębiec. Według Jana Długosza uroczystość była nie mniej smutna, jak kosztowna. Wśród zgromadzonych w katedrze obecni byli także dwaj małoletni synowie Jagiełły, Władysław i Kazimierz, otoczeni licznym zastępem szlachty. Stojąc przy królewskim katafalku opłakiwali śmierć swego ojca. Była też i królowa Zofia w towarzystwie szlachetnych matron i kobiet, wydając z siebie jęki i bolesne westchnienia, które rozlegały się po całym kościele.

Podczas odprawianych w katedrze wawelskiej egzekwii za duszę zmarłego króla, wprowadzono jako dary rzadkiej wielkości wiele koni okrytych purpurą, którymi kierowali zbrojni rycerze, zaś jeden z nich idący przodem niósł na długiej włóczni sztandar, na którym był biały orzeł. Składano także na ołtarzach liczne ofiary w postaci srebrnych czar i mis, które zostawiano tam wraz z dużymi sumami pieniędzy. Według Jana Długosza ofiarowano tak cenne naczynia, ponieważ podobały się Jagielle za życia. Takie tłumaczenie nie wytrzymuje jednak krytyki. Jeśli bowiem zestawić przekaz krakowskiego kanonika z opisem uroczystości pogrzebowych Kazimierza III Wielkiego pióra Janka z Czarnkowa, wówczas widoczna staje się analogia świadcząca o wykształceniu się stałego ceremoniału. Mianowicie obaj kronikarze wspominają o składaniu ofiar w postaci srebrnych naczyń i sum pieniędzy oraz o darowaniu pięknych koni, pojawia się także miles armatus dzierżący sztandar królestwa – poszczególne elementy ceremoniału pogrzebowego królów polskich za Jagiellonów przedstawiła w swojej pracy poświęconej tejże dynastii Urszula Borkowska. Podczas egzekwii kazanie po polsku wygłosił mistrz Paweł z Zatora, swoim czułym przemówieniem wywołując łzy u wszystkich słuchających. Dokonał charakterystyki sylwetki zmarłego władcy podkreślając jego cnoty i zasługi. Ciało króla złożono do uprzednio przygotowanego marmurowego grobowca, prawdopodobnie zgodnie z tradycją pochowany został wraz z tzw. królewskimi insygniami grobowymi.

Podsumowując, Jan Długosz pozostawił na stronnicach swojej kroniki szczegółowy opis śmierci króla Władysława II Jagiełły. Na jego podstawie można zaobserwować m.in. działanie najwyższych czynników współrządzących królestwem (elit politycznych) w obliczu niespodziewanego opuszczenia tronu i możliwości nastania kryzysu. Do tego kształtowanie się stałego ceremoniału pogrzebowego królów polskich, czy w końcu panujące ówcześnie wśród królewskich poddanych i możnych nastroje, a także charakter, wierzenia i obyczaje osoby króla. Pomimo iż dzieło Jana Długosza nie jest wolne od światopoglądowego ciężaru autora, który w stosunku do panowania Jagiellonów bywa stronniczy, to jednak brak źródła, czy też źródeł o zbliżonej do Roczników randze, zmusza niejako do krytycznego zawierzenia relacjom krakowskiego kanonika o minionych zdarzeniach z odległej przeszłości, w przeciwnym razie skazani jesteśmy jedynie na domysły.

Autorem tekstu Śmierć Władysława Jagiełły: Rex mortuus est… jest Jan Gruszka. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Źródło: Histmag.org