Rocznica urodzin jednego z największych polskich malarzy. „Ani jednego dnia bez pracy twórczej”

Rocznica urodzin jednego z największych polskich malarzy. „Ani jednego dnia bez pracy twórczej”

Dodano: 

Kronikarz Matejki wielokrotnie w swoim dzienniku zarzuca mistrzowi szkodliwy dla jego zdrowia tryb życia – jadł bardzo niewiele, posiłki zastępując kawą i kilkoma bułkami, palił przy tym dużo cygar. W ciasnym atelier z trudem mieściły się ogromne płótna (największy obraz – „Dziewica Orleańska” ma prawie 5 metrów szerokości i 10 metrów długości). Matejko malował więc „po kawałku”. Gdy pracował nad dolną częścią obrazu, reszta była zawinięta na rolce. Tymi warunkami pracy często tłumaczono błędy w oddaniu przez niego perspektywy – ponieważ malując nie widział całości.

Stanisław Tarnowski zwracał uwagę na wadę wzroku malarza, który wyraźnie widział tylko z bliska i tak malował wszystkie postacie – nawet te na dalszym planie. Możliwe jednak, że ta cecha malarstwa, przez niektórych uznana za defekt, wynikała po prostu z koncepcji artysty, który całą scenę najpierw obserwował w swojej wyobraźni a następnie przenosił na płótno, precyzyjnie odtwarzając każdy szczegół.

Niezwykle musiała wyglądać wtedy pracowania Matejki. W trakcie tworzenia artysta pomagał sobie wcześniej przygotowanymi rekwizytami. Były to nie tylko szkice, ale również szyte na zamówienie kostiumy z atłasu, aksamitu i innych tkanin – wszystkie zgodne z modą dawnych epok. Zanurzony w swoich myślach i skoncentrowany na pracy, nie przywiązywał zbytniej wagi do otoczenia. Marian Gorzkowski obserwował mistrza, który rozdrażniony tracił mnóstwo czasu na szukanie wśród bezładnej sterty konkretniej tubki z farbą. W końcu jednak wyrozumiały towarzysz pracy podarował mu w prezencie specjalny schowek z przegródkami, który do dzisiaj znajduje się w zbiorach Muzeum Domu Jana Matejki przy Floriańskiej 41 w Krakowie.

Zdarzało się, że wiele kłopotu artyście sprawiało znalezienie odpowiedniego modela do obrazu. Matejko przeprowadzał swego rodzaju casting. Spacerując po Krakowie i załatwiając różne sprawy, szukał wśród mijanych twarzy tej jednej, odpowiadającej jego wyobrażeniu o danej postaci historycznej. W liście do żony z dnia 31.07 na 1.08. 1886 roku pisał:

Jutro o godz. 9 z rana muszę iść na wybory rajców przyszłego magistratu w imieniu właścicieli domu przy ulicy Floriańskiej […] Możebym się uchylił od tej w części powinności obywatelskiej, ale pomyślałem sobie, kto wie, czy nie znajdę modeli do reszty głów w obrazie Rejtana, i to utwierdziło mnie w dość niechętnym posłannictwie.

Szukanie „głowy” do Stefana Batorego w humorystyczny sposób zrelacjonował w jednej z nowel Kajetan Abgarowicz. Przedstawił on historię pewnego Ormianina, który w celu załatwienia swoich interesów zjawił się w Krakowie z dużą sumą pieniędzy przy boku. Czujny z tego względu na każde spojrzenie, zauważył że już od wyjścia z kościoła Mariackiego wbija w niego wzrok jakiś sucherlawy człowiek. Chodził za nim wszędzie, obserwując każdy ruch.

Ormianin cały w strachu o swój dobytek i rozzłoszczony do granic możliwości w końcu nie wytrzymał – „Tego już było zanadto, pasya mnie porwała, myślę sobie, pójdę na planty, jak go skusi do mnie przystąpić, to mu w łeb palnę”. Momentami dramatyczna w swoim biegu opowieść skończyła się jednak szczęśliwie. Ormianin odzyskał spokój a Matejko wreszcie znalazł idealnego „aktora” do roli porywczego władcy, w którego żyłach płynęła węgierska krew.

Spoglądając w górę

Wracając do nieocenionego źródła informacji, jakim jest dziennik wiernego kompana Matejki, można tam natrafić na bardzo ciekawe zapiski dotyczące techniki malarskiej artysty. Na płótno kładł on zwykle bardzo cienką warstwę farby, „aby pod farbą można się było prawie dopatrzyć tkaniny płótna”. Po wykończeniu obrazu, ciemniejsze miejsca przecierał warstwą oleju z ziaren maku. Następnie osuszał płótno i dopiero wtedy je werniksował (zabezpieczał gotowe dzieło roztworem żywicy). Tłuste miejsca pod warstwą werniksu ostatecznie nadawały kolorom intensywności i były przyjemne dla oka.

Zadowolony ze swojego patentu artysta, zwierzał się Gorzkowskiemu. Przy mieszaniu kolorów i łączeniu ich na obrazie wykorzystywał obserwacje kwiatów, zwłaszcza bratków i dalii. Wynikało to z jego przekonania, że nikt tak nie miesza barw i kolorów jak sama natura. Czerpiąc inspirację z przeszłości i starych zabytków, zabiegał również o to, aby jego dzieła mogły przetrwać jak najdłużej. Malując kolejne obrazy doskonalił swoją technikę w tym kierunku i starał się dobierać farby o takich właściwościach, które dają nadzieję na długowieczność jego płócien.

Z zamiarem przekazania jak największej ilości prac potomnym i zrealizowania swoich pasji, Jan Matejko z biegiem lat coraz więcej czasu poświęcał ulubionemu zajęciu. Obawiając się choroby (wrzody żołądka), która uniemożliwiała mu pracę nękając go silnym bólem brzucha i migrenami, z jeszcze większą żarliwością kończył każdy obraz. Marian Gorzkowski wspominał, jak osłabiony i leżący w łóżku Matejko pokazywał mu przed chwilą zrobiony rysunek, mówiąc: „Nulla dies sine linea!” – ani jednego dnia bez pociągnięcia ołówkiem, bez pracy twórczej.