Kałuże krwi nie wysychały w upalnym, lipcowym słońcu. 25 lat od masakry w Srebrenicy

Kałuże krwi nie wysychały w upalnym, lipcowym słońcu. 25 lat od masakry w Srebrenicy

Dodano: 

Jej niespotykana zażartość spowodowana była złożonością konfliktu. Był prowadzony zarówno na poziomie terytorialnym, narodowościowym, jak i religijnym, sprzęgły się więc trzy czynniki, z których każdy jeden zazwyczaj jest wystarczający do wypowiedzenia wojny. Na domiar złego dla pozostałych narodowości byłej Jugosławii, znaczącą przewagę mieli Serbowie. Stanowili oni większość jugosłowiańskiej armii i po rozpadzie państwa przejęli lwią część jej sprzętu wojskowego, broni i amunicji, po stronie Serbii znalazła się również przeważająca część jednostek. I tak trudną sytuację Bośniaków i Chorwatów utrudniła dodatkowo decyzja ONZ. Jeszcze 25 września 1991 roku nałożyła ona mianowicie na b. Jugosławię ścisłe embargo na import broni. W ten sposób związano ręce Bośniakom i Chorwatom, którzy nie mieli czym się bronić przeciw armii serbskiej, wyposażonej i zaopatrywanej z potężnych, pojugosłowiańskich magazynów.

Błękitne Hełmy na ratunek

Konflikt szybko eskalował. Coraz częściej dochodziło do prześladowań ludności cywilnej, a w sierpniu 1992 roku na światło dzienne wyszły informacje o warunkach, jakie panują w obozach internowania dla Bośniaków. Choć dopiero wtedy zdano sobie sprawę ze skali prześladowań, wieści o nich dochodziły już wcześniej. W odpowiedzi na nie Rada Bezpieczeństwa ONZ wydała 21 lutego 1992 roku rezolucję 743, na mocy której powstał UNPROFOR, United Nations Protection Force, dowodzony początkowo przez indyjskiego generała porucznika Chenicheri Satisha Nambiara.

Parafrazując sarkastyczny dowcip, wojska ONZ mogły głównie dostawać się do niewoli. Ich mandat został wprost absurdalnie ograniczony – dopiero w czerwcu 1993 roku otrzymały one zgodę na… zbrojne odpieranie ataków. Trudno powiedzieć, w jaki sposób żołnierze ci mieli wypełniać postawione przed nimi dotychczas zadania, czyli ochronę bośniackiej ludności cywilnej. Trudno również powiedzieć, jak długo musieliby jeszcze czekać na tą zgodę, gdyby nie rezolucja 819, wydana 16 kwietnia 1993 roku, na mocy której utworzono na terenie Bośni i Hercegowiny sześć „stref bezpieczeństwa”, znajdujących się pod ochroną ONZ. Miały one stanowić azyle dla uciekającej z terenów objętych walkami ludności, bronionej przez kontyngenty sił pokojowych. Jeden z nich znajdował się w Srebrenicy. Chronił go siły działającego w ramach UNPROFOR kontyngentu holenderskiego (DUTCHBAT, Dutch Battalion), dowodzone w interesującym nas okresie przez podpułkownika Thomasa Jakoba Petera Karremansa. Miał on 450 żołnierzy uzbrojonych w broń boczną i lekką maszynową, kilka transporterów opancerzonych i rozkazy pozwalające jego żołnierzom używać broni tylko w samoobronie.

Piekło w azylu

Obszar chroniony Srebrenica liczył w momencie powstania 900 kilometrów kwadratowych. W ciągu kolejnych miesięcy armia serbska zajęła jednak miejscowości Konjević Polje i Cerska, redukując go do 150 kilometrów kwadratowych, na obszarze których pomieścić musiało się od 50 do 60 tysięcy ludzi. Warunki panujące w Srebrenicy przypominały oblężenie. Tereny wokół patrolowane były przez oddziały Serbów, uniemożliwiając opuszczenie azylu. Brakowało żywności, leków i wody, miasteczko pozbawione było energii elektrycznej. Pomoc humanitarna niemal nie docierała, a uchodźcy rychło zaczęli umierać z głodu. Kwitła prostytucja, przemoc i bezprawie, na przemycie żywności można było dorobić się niewielkiej fortuny… oczywiście pod warunkiem, że nie padło się ofiarą serbskich żołnierzy bacznie pilnujących obozu.