Tyfusowa Mary była izolowana przez 27 lat. Jako bezobjawowy nosiciel zakaziła wiele osób groźną chorobą

Tyfusowa Mary była izolowana przez 27 lat. Jako bezobjawowy nosiciel zakaziła wiele osób groźną chorobą

Dodano: 

W toku dalszych działań Soper przedstawił swoje wyniki i hipotezy Hermanowi Briggsowi z Nowojorskiego Departamentu Zdrowia, a także opisał je, 15 czerwca 1906 roku, w „Journal of the American Medical Association”. Briggs podzielał opinię Sopera. Polecił doktor Josephine Baker, by porozumiała się z Mary Mallon. Kucharka była już jednak zbyt podejrzliwa i odmówiła jakichkolwiek kontaktów czy rozmów z przedstawicielami służby zdrowia, stanowczo zaprzeczając jakoby była zarażona tyfusem.

Baker wróciła z ambulansem i wsparciem pięciu policjantów. Sprawa była jednak o wiele trudniejsza. Tym razem jednak Mallon była przygotowana. Baker tak opisała zajście:

Mary była uważna i podejrzliwa, w ręku niczym rapier trzymała długi, kuchenny widelec. Jak tylko zamierzyła się na mnie, wycofałam się do czekających policjantów. W czasie gdy przechodziliśmy przez drzwi Mary już nie było. Nie było – to mało powiedziane. Ona po prostu zniknęła.

Ostatecznie, po pięciu godzinach, udało się odnaleźć Mary Mallon. Została aresztowana. Umieszczono ją w Willard Parker Hospital w Nowym Jorku. Niemal natychmiast przeprowadzono badania. W próbce kału odnaleziono bakterie Salmonella typhi. Departament Zdrowia zdecydował o przeniesieniu Mallon do izolowanego budynku w Riverside Hopital na North Brother Island, nieopodal słynnego Bronxu.

Zagrożenie a problem prawny

Okazuje się, że tyfusowy przypadek związany z Mary Mallon oraz odkrycie Roberta Kocha, odbiło się także na historii prawa i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Należy pamiętać, że Mallon została zatrzymana siłą i wbrew swojej woli, a także przetrzymywana bez jakiegokolwiek procesu. Sprawę komplikuje fakt, że nie złamała (przynajmniej oficjalnie i świadomie) żadnego prawa. Jak zatem można zinterpretować to co się stało?

Departament Zdrowia kierował się własnymi przepisami w tej sprawie. Przede wszystkim zapisami w sekcjach 1169 i 1170, zawartymi w statucie - Greater New York Charter.

Zapis w sekcji 1169 brzmiał:

Komisja zdrowia winna użyć wszystkich rozsądnych metod dla stwierdzenia wystąpienia zarazy i jej przyczyn lub zagrożenia życia lub zdrowia, a tym samym zapobiegania im na terenie miasta.

W sekcji 1170 napisano:

Wspomniana komisja może przenieść lub spowodować przeniesienie do odpowiedniego miejsca, zgodnego z przeznaczeniem, każdej osoby dotkniętej chorobą zakaźną, zaraźliwą lub przenoszącą infekcje (...).

Przepisy te zostały ustanowione przed pojawieniem się terminu „zdrowych nosicieli”, a więc osób zdrowych, będących nosicielami chorób zakaźnych, którymi mogą zarażać innych. W tamtym okresie nie istniała jeszcze żadna, poparta etyką profilaktyka, związana ze zdrowymi nosicielami, a tym bardziej, stosowne przepisy prawa. Zdrowi nosiciele stanowili, zdaniem Departamentu Zdrowia, dużo większe zagrożenie niż chorzy. Głównym powodem była niemożność wizualnego rozpoznania ewentualnego nosiciela. Przyczyniło się to ograniczenia wolności wielu zdrowych osób. Jak później pokazała historia, zupełnie niesłusznie.

Uwolnienie

Mary Mallon była wciąż przekonana, że to co ją spotkało było bezprawne i pozbawione jakichkolwiek podstaw. Mallon nie potrafiła zrozumieć, a tym samym przyjąć do wiadomości, jakim sposobem mogła roznosić chorobę czy zakażać innych, podczas gdy jej nic nie dolegało. Jak sama mówiła:

Nigdy nie chorowałam na tyfus i zawsze byłam zdrowa. Dlaczego mam być wygnana jak trędowata i zmuszona do życia w odosobnieniu, mając tylko psa za towarzysza?

W 1909 roku, po dwóch latach izolacji, Mallon zaskarżyła departament. W czasie odosobnienia kucharki, średnio raz w tygodniu badano i analizowano próbki kału. W 120 próbkach na 163 stwierdzono obecność Salmonella typhi. W czasie procesu, który trwał blisko rok, Mallon regularnie wysyłała próbki stolca do prywatnego laboratorium. Wszystkie dały wynik negatywny. Ten fakt jeszcze bardziej utrwalił w niej przekonanie, że przetrzymywana jest bezprawnie.

Twierdzenie, że stanowię ciągłe zagrożenie, roznosząc zarazki tyfusu, jest nieprawdziwe. Moi doktorzy twierdzą, że nie mam zarazków tyfusu. Jestem niewinnym człowiekiem. Nie popełniłam żadnej zbrodni a jestem traktowana jak wyrzutek – kryminalista. To niesprawiedliwe, oburzające i niecywilizowane. Wydaje się nieprawdopodobne, że w chrześcijańskiej społeczności bezbronna kobieta może być traktowana w taki sposób.

Mallon nie rozumiała i nie wiedziała wiele o gorączce tyfusowej. Co gorsza, nikt nawet nie próbował jej tego wyjaśnić. Jak się okazuje, nie wszyscy doświadczają silnych objawów związanych z durem brzusznym. Niektórych dotykają dużo łagodniejsze objawy, które bardzo łatwo można pomylić z objawami grypy. Mallon była nosicielką i nigdy nie chorowała. Powszechnie wiadomo było, że tyfusem brzusznym można było zarazić się poprzez spożycie wody czy produktów żywnościowych. Ludzie zarażeni mogli łatwo przenosić zarazki, np. ze stolca, nie dbając o podstawową higienę, jak choćby mycie rąk. Między innymi z tego powodu, zarażone osoby, jak Mary Mallon, stanowią najefektywniejszy czynnik w rozprzestrzenianiu się choroby.

Sędzia orzekł na rzecz przedstawicieli służby zdrowia. Mallon, znana już wówczas jako „Tyfusowa Mary” została oddana pod opiekę Komisji Zdrowia w Nowym Jorku. Umieszczono ją z powrotem w odosobnieniu na North Brother Island. Mallon miała już niewielką nadzieję na uwolnienie.

W lutym 1910 roku, komisarz do spraw zdrowia zdecydował, że była kucharka może zostać uwolniona, pod warunkiem, że zgodzi się porzucić zawód kucharza. Niecierpliwa Mallon od razu zgodziła się na postawiony warunek. 19 lutego 1910 roku oficjalnie oznajmiła, że jest gotowa do zmiany zawodu, a także dała zapewnienie złożone pod przysięgą, że wraz z uwolnieniem podejmie środki ostrożności w zakresie higieny, chroniące przed infekcją tych, którzy będą z nią kontakcie. Po tych zapewnieniach Mary Mallon uzyskała wolność (zakończyła się jej kwarantanna).

Rzeczywistość

Mallon opuściła szpital w przekonaniu, że nie ma nic wspólnego z tyfusem, tym bardziej, że wciąż cieszyła się dobrym zdrowiem. Z początku podejmowała się różnych, mniej płatnych prac domowych. W międzyczasie, obok innych zajęć, podjęła pracę jako praczka.

Opinie na temat Mallon były podzielone. Część uważała, że rzeczywiście porzuci zawód kucharki i odnajdzie się w codziennym życiu. Inni uważali przeciwnie, że wróci do pracy w kuchni. Pojawiły się także głosy, wskazujące na charakter Mary Mallon, a także podejrzenia o złośliwość w związku z kwarantanną. Okazało się, że było w tym ziarno prawdy.