Zielona wyspa Kazimierza Wielkiego. Władca świetnie wykorzystał szanse na rozwój Polski

Zielona wyspa Kazimierza Wielkiego. Władca świetnie wykorzystał szanse na rozwój Polski

Dodano: 

Jednocześnie władca wychodził z założenia, że miasto jest wizytówką państwa. Symbolizować miało siłę panującego i całego narodu. Oprócz kwestii praktycznych król Kazimierz dbał zresztą także o estetyczny wygląd ośrodków miejskich. W przywileju dla Krakowa z 1368 roku znalazła się np. klauzula zabraniająca oszpecania aglomeracji na ruchliwych i uczęszczanych obszarach wszelkiego rodzaju niepożądanymi budowlami. Kazimierz już 700 lat temu rozumiał to, co niektórzy dopiero teraz starają się zrobić wielu miastach Polski… choć reklamy nadal wiszą w wielu miejscach.

Król nie był oczywiście utopistą. Miał świadomość, że miasto jest miejscem, gdzie ludzie obracają największymi pieniędzmi, gdzie najłatwiej było spotkać zarówno bogaczy, jak i żebraków. Polityka miejska Kazimierza była nacechowana zatem głównie troską o stworzenie takich ram prawnych, by mieszczanie mieli swobodę w swej działalności rzemieślniczej czy handlowej. Siła miasta była bowiem siłą przedsiębiorczości jej mieszkańców.

Prowadząc taką politykę, król jednocześnie wspierał rodzimy handel, prowadząc protekcjonistyczną politykę gospodarczą. Zarówno w kierunku wschodnim, jak i zachodnim wyznaczał swoiste strefy wolnego handlu. Tylko w obrębie pewnych miast obcym kupcom można było handlować bez groźby konfiskaty dóbr.

Silny protekcjonizm Kazimierza miał na celu wzmocnienie pozycji rodzimego kupiectwa, ale na dłuższą metę okazał się nieżyciowy. Z jednej strony odstraszał kupców z niepewnym kapitałem, a ściągał konkretnych przedsiębiorców, którym naprawdę zależało na handlu w Polsce, ale z drugiej narażał polskich kupców na podobne warunki za granicą m.in. na Śląsku, w Czechach, Prusach.

Grosz do grosza

Najlepszym miernikiem rozwoju gospodarczego jest pieniądz. To on najlepiej odzwierciedla relacje między producentami, rynkiem a konsumentami. Jego jakość, ilość, tempo obiegu to czynniki, które pokazują stan gospodarki państwa. Dla średniowiecza brak odpowiednich zestawień liczbowych, ale badania systemów monetarnych mogą odsłonić nieco prawdy w tym zakresie.

Najlepszym tego przykładem są Czechy, które za króla Wacława II wprowadziły do obiegu srebrną monetę groszową. Dzisiaj grosz kojarzy nam się z najmniejszą i nominalnie najsłabszą monetą. Nazwa gorsz pochodzi od łacińskiego grossus czyli gruby i tym samym określała niejako znaczenie nowej monety. Grosze w średniowieczu były największą i najmocniejszą monetą, przeważnie z duża zawartością srebra. Grosze Wacława zastąpiły wtedy licznie występujące ale słabe, płaskie denary – brakteaty.

Dzięki własnemu zapleczu menniczemu, Czechy wyrównały także swój bilans handlowy i podbiły rynek walutowy. Grosz praski stał się rychło swoistym dolarem Europy Środkowo-Wschodniej. Płacono nim w Niemczech, Austrii, Polsce, na Węgrzech czy Litwie i nawet na Rusi Halickiej. Za przykładem Czechów niebawem poszli Węgrzy, a następnie Państwo Krzyżackie no i oczywiście nasz ambitny władca – Kazimierz.

Wielka reforma monetarna Kazimierza Wielkiego była próbą dostosowania systemu pieniężnego do wyzwań nowych czasów. Ten czuły miernik ekonomiczny miał jednocześnie wzmocnić pozycję państwa i prestiż samego władcy. W ówczesnej Polsce płacono bowiem różnymi monetami, w różnych jej prowincjach. Król ubolewał nad tym faktem, głosząc z żalem, że o ile jest jedno państwo i król, o tyle brakuje mu silnej i wiecznej monety.

Początki i przebieg reformy do dzisiaj są obiektem dyskusji historyków, a i jej ramy czasowe nie są pewne. Wydaje się, że pierwsze próby unormowania systemu pieniężnego Kazimierz Wielki podjął już ok. 1333-1334 roku. Reforma ta miała jedynie charakter normatywny i ustalała tylko strukturę systemu obrachunkowego.

Dopiero kolejne reformy z lat 50. i 60. XIV w. przyniosły faktyczną zmianę w samej produkcji menniczej. Król zaczął bić wtedy srebrne grosze krakowskie. Ze względu na brak odpowiednich złóż bito je z przetopionych groszy praskich.

W celu zminimalizowania kosztów bito też kwartniki, które miały wartość pół grosza, a które zawierały znacznie mniej srebra niż pełen grosz. Problem z kwartnikami Kazimierza polegał jednak na tym, że trudno było utrzymać ich wartość rzeczywistą z nominalną. Przez całe panowanie króla i mimo jego działań w obiegu w Polsce były zatem grosze praskie.