Biało-czerwona flaga nad Berlinem. Polscy żołnierze przyczynili się do kapitulacji stolicy III Rzeszy

Biało-czerwona flaga nad Berlinem. Polscy żołnierze przyczynili się do kapitulacji stolicy III Rzeszy

Dodano: 

Wydarzeniem symbolem miało być jednak powieszenie polskich flag na Kolumnie Zwycięstwa (Siegessäule) – pomniku niemieckiego militaryzmu, upamiętniającego wojny Prus z Danią, Austrią i Francją w latach 1864-1871. 2 maja 1945 r. tam również zawisły biało-czerwone flagi, co w kolejnych latach urosło do miana symbolu udziału Polaków w szturmie Berlina, chętnie używanego m.in. przez propagandę PRL.

Paradoksalnie, nie wiemy kto był tym, który dokonał tego symbolicznego aktu jako pierwszy. Sprawa poszukiwania „bohatera” pojawiła się w latach 60. przy okazji publikacji czasopisma „Panorama Północy”. W 1966 r. badanie w tej sprawie podjął Wojskowy Instytut Historyczny, który na podstawie dostępnych źródeł i materiałów wskazał dwie możliwe grupy żołnierzy 1. pułku artylerii lekkiej z 1. DP: z 7 baterii, dowodzonych przez zastępcę dowódcy ds. polityczno-wychowawczych ppor. Mikołaja Troickiego oraz z 8 baterii, dowodzonych przez pełniącego tę samą funkcję ppor. Waldemara Felchnerowskiego.

Obydwaj oficerowie przedstawiali się jako pomysłodawcy tej inicjatywy, historycy orzekli jednak, że większe szanse na to miał ppor. Felchnerowski, którego bateria osłaniała marsz czołgów i desantu w drodze do Bramy Brandenburskiej i w tym czasie znajdowała się w rejonie Kolumny Zwycięstwa. Bateria ppor. Troickiego miała znaleźć się tam dopiero w drodze powrotnej. Konkluzje wieńczyła uwaga:

[…] cały problem oprócz aspektu politycznego posiada również niemniej ważny aspekt moralny o czym świadczą m.in. listy protestacyjne nadesłane do redakcji, do WIH, do CAW i do GZP przez żołnierzy 1 DP.

Podjęto więc decyzję, by popularyzować wersję wydarzeń uwzględniającą dorobek obydwu grup żołnierzy. Dziś trudno odtworzyć, kto był w rzeczywistości tym bohaterem, który zawiesił biało-czerwoną flagę na Siegessäule. W mediach po 1989 r. wspominano m.in. o udziale kpr. Antoniego Jabłońskiego i plut. Kazimierza Otapa z grupy Troickiego, ale także o zwiadowcy 2. Brygady Artylerii Haubic Ludwiku Skokuniu.

W oficjalnej wersji propagandy PRL bohaterem wieszającym flagę został Mikołaj Troicki, w latach późniejszych oficer rezerwy. Od lat 60. do 80. uczestniczył w uroczystościach wojskowych związanych ze Świętem Zwycięstwa, jako kombatant wypowiadał się też dla mediów. W 1970 r. tak opowiadał o swoim czynie dziennikarzowi „Expressu Wieczornego”:

Gdy pociski z polskich dział i serie z pepeszek przegnały z kolumny hitlerowców, przebiegliśmy z plut. Kazimierzem Otapem, kpr. Antonim Jabłońskim i kanonierem Aleksandrem Karpowiczem i Eugeniuszem Mierzejewskim przez jezdnię w kierunku obeliska. Wspinając się po schodach prowadzących na szczyt kolumny, potykaliśmy się o sploty przewodów telefonicznych, skrzynki od amunicji, gęsto rozsiane łuski po wystrzelonych pociskach. Dookoła słyszeliśmy pojedyncze odgłosy wystrzałów. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w promieniu kilkuset metrów widać nas było jak na dłoni. Po chwili na szczycie kolumny, będącej symbolem pruskiego militaryzmu, załopotała polska flaga. Zrobiona naprędce z czerwonej tkaniny z czasz spadochronowych i białego płótna. Mieliśmy drzewce wystrugane z gałęzi powalonego drzewa. Po zawieszeniu flagi staliśmy przez chwilę na baczność. W krótkich słowach powiedziałem kolegom o historycznej roli jaką wypełniliśmy na swej żołnierskiej, frontowej drodze. Byliśmy wzruszeni.

Zwycięstwo z morałem

Motyw biało-czerwonych flag, podobnie jak całość zdobycia Berlina, był ważnym mitem oficjalnej wersji PRL-owskiej historii. Polacy zawieszający swoje sztandary na Kolumnie Zwycięstwa to symbol sprawiedliwości dziejowej (Polska wszak padła ofiarą Hitlera jako pierwsza), wynagrodzenie ofiar wojennych, zwieńczenie tysiącletnich walk z germańskim najazdem (warto przypomnieć choćby słynny plakat Trepkowskiego „Grunwald 1410 – Berlin 1945”), dowód na polskie prawa do Ziem Odzyskanych. Słowem: symbol zwycięstwa, którego Polacy po 1945 r. w rzeczywistości mogli odczuwać deficyt. Zwycięstwa, dodajmy, ogólnonarodowego – w 1985 r. w „Trybunie Ludu” pisano:

Nasi żołnierze bili się na ulicach Berlina w imieniu całego umęczonego narodu polskiego: w imieniu obrońców Westerplatte z 1939 roku, partyzantów z Lasów Janowskich i Powstańców Warszawy, a także w imieniu bohaterów Narwiku i Monte Cassino, Wału Pomorskiego, Kołobrzegu i Budziszyna.

Po wojnie udział żołnierzy radzieckich w walkach o Berlin upamiętniono pomnikami na cmentarzu Treptow oraz w Tiergarten. Obydwa ustawiono jeszcze w latach 40., gdy w pamięci Berlińczyków wciąż tkwiła pamięć o okrucieństwie czerwonoarmistów zdobywających miasto. W pewien sposób były więc elementem przemocy symbolicznej – przypomnienia, że Niemcy znalazły się po wojnie pod butem ZSRR.

Nieco inaczej upamiętniono żołnierzy polskich. Poległym wystawiono w 1972 r. Pomnik Żołnierza Polskiego i Niemieckiego Antyfaszysty w Volkspark Friedrichshain w dzielnicy Friedrichshain w dawnym Berlinie Wschodnim. Miał on być specyficznym symbolem polsko-niemieckiej przyjaźni, konstruowanej na wspólnej walce z faszyzmem.

Udział Polaków w szturmie Berlina miał charakter politycznej demonstracji na użytek komunistycznych władz w Warszawie. Jednocześnie zaś oddziały 1. Armii Wojska Polskiego walczyły na terenie niemieckiej stolicy z odwagą i poświęceniem, wnosząc cenny wkład w ofensywę. Ten paradoks jak mało który pokazuje skomplikowane losy żołnierzy polskich walczących z Niemcami na froncie wschodnim drugiej wojny światowej.

Autorem tekstu 2 maja 1945 r.: biało-czerwone flagi na Kolumnie Zwycięstwa. Polacy w szturmie Berlina jest Tomasz Leszkowicz. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
Forsowanie Odry i Nysy. Armia Czerwona i Ludowe Wojsko Polskie w drodze na Berlin

Źródło: Histmag.org