Zapomniana organizacja, na cześć której Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” obchodzimy 1 marca

Zapomniana organizacja, na cześć której Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” obchodzimy 1 marca

Dodano: 
Krzyż Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” 1945–1954
Krzyż Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” 1945–1954 Źródło: Wikimedia Commons / CC BY-SA 3.0 / Lowdown
Co roku 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” na cześć żołnierzy antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia. Data tego dnia została wybrana nieprzypadkowo. 1 marca 1951 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie zabito członków IV Zarządu Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Czym była WiN, organizacja o której mało kto dziś pamięta?

WiN była organizacją – paradoksem. Twór o charakterze cywilnym, którego kadry stanowili wojskowi. Działająca w konspiracji, a jednak dążąca do wyprowadzenia jak największej liczby ludzi z lasu do normalnego życia. Żołnierze, którzy walczyli o niepodległą Polskę nie z bronią w ręku, a na drodze polityki i wpływu społecznego.

Założycielem i pierwszym prezesem WiN był pułkownik Jan Rzepecki. W czasie wojny dowodził pionem propagandy Armii Krajowej, a po jej rozwiązaniu Delegaturą Sił Zbrojnych na Kraj. Gdy wraz z końcem II wojny światowej stawało się jasne, że dalsza walka partyzancka może przynieść więcej strat, niż korzyści, władze Delegatury z Rzepeckim na czele wydały dokument „O zaprzestaniu działań oddziałów leśnych”. Wśród przebywających w ukryciu żołnierzy coraz częściej dochodziło do rozprzężenia dyscypliny, samowoli, a nawet, niezgodnych z rozkazami dawnych władz AK, aktów niczym nie uzasadnionego bandytyzmu.

Wydany w lipcu 1945 roku tekst mówił o „zwyrodnieniu życia leśnego”. Potępiał napady na żołnierzy polskich, radzieckich i funkcjonariuszy SB (za wyjątkiem koniecznej samoobrony). Zwracał też uwagę na problem powoływania się na „nieistniejące rozkazy AK”, co nie tylko wprowadzało zamęt wśród nieświadomej ludności, ale też były świetnym pretekstem do fałszywych oskarżeń wobec całego ruchu niepodległościowego.

Z drugiej strony powrót do normalności nie był wcale prosty, o ile w ogóle możliwy. Zapewnienia UB o zaniechaniu represji wobec dawnych członków podziemia były czystą fikcją. Poza tym ludzie, którzy spędzili kilka lat życia w oderwaniu od świata zewnętrznego i znali się przede wszystkim (jeśli nie tylko) na walce, często nie mieli już do czego i do kogo wracać. A czasem z różnych powodów również nie chcieli. Wincenty Kwieciński, szef kontrwywiadu w Obszarze Centralnym Delegatury Sił Zbrojnych, w jednym z wywiadów tak opisywał problem „wychodzenia z lasu”:

Nie mogliśmy powiedzieć oddziałowi, powiedzmy w Grójcu, idźcież do diabła. Trzeba było coś z nimi zrobić. Próbowaliśmy, między innymi pomagając finansowo, przejść do normalnego życia. Było to wszystko bardzo trudne. Na Białostocczyźnie, kiedy próbowaliśmy wpłynąć na „Lisa”, aby rozładował swoje oddziały, to on po prostu zastrzelił naszego wysłannika.

Razem jako WiN, czy oddzielnie?

Pod koniec lipca 1945 roku Rzepecki napisał do generała Tadeusza „Bora” Komorowskiego list, w którym stwierdził, że sytuacja Delegatury nabiera cech „Okopów Świętej Trójcy” – żołnierze trwają na posterunku, ale bez żadnej nadziei na poprawę sytuacji. Informował też o możliwym rozwiązaniu organizacji.

W sierpniu Delegatura Sił Zbrojnych zakończyła działalność. Zaczęto zastanawiać się, jakie dalsze kroki należałoby podjąć. Kuszącym i stosunkowo bezpiecznym wyjściem wydawało się pozostanie w rozsypce choć przez kilka miesięcy, do czasu przewidywanych wyborów. Na przeszkodzie stała jednak kwestia wciąż ukrywających się partyzantów.

Rozwiązanie struktur Delegatury nie oznaczało, że funkcjonujące w terenie oddziały przestały istnieć. Jak twierdził sam Rzepecki, porzucenie ich byłoby moralnie trudne. Po pierwsze dlatego, że pozbawiona wszelkiej zwierzchności samowolna władza lokalnych dowódców mogła być niebezpieczna. Poza tym istniała też poważna obawa, że dawni podwładni zamiast podjąć próbę powrotu do cywila, będą masowo przechodzić pod dowództwo konkurencyjnej organizacji o radykalnym zabarwieniu – Narodowych Sił Zbrojnych. Rzepecki uważał, że aby móc wciąż oddziaływać na przebywających w ukryciu żołnierzy, niezbędna jest jakaś forma organizacji.

W związku z tym już we wrześniu 1945 roku powstała Wolność i Niezawisłość. Choć WiN uważała się za spadkobiercę AK i tworzona była przez wojskowych, jej charakter miał pozostać cywilny. Dla podkreślenia tego faktu WiN określała się jako „zrzeszenie” pod kierownictwem „prezesa” i „zarządu”.

Zgodnie z międzynarodowymi ustaleniami mocarstw z Poczdamu, w 1946 roku miały się odbyć w Polsce wybory. Podziemie było przekonane, że dawały one szansę na pewną poprawę sytuacji w kraju. Jak wspominał prof. Aleksander Gieysztor, główną troską WiN w pierwszym okresie funkcjonowania było zapobieganie samowoli partyzantów, wyprowadzenie jak największej ilości ludzi z lasów do normalnego życia oraz oddolne wsparcie Mikołajczyka i PSL – legalnie działającej opozycji politycznej, która według rachub partyzantów miała szansę wygrać w nadchodzących wyborach, o ile nie dojdzie do żadnej manipulacji.

15 września 1945 roku światło dzienne ujrzały wytyczne ideowe WiN. W kwestii polityki zagranicznej organizacja uważała, że należy kierować się trzeźwym realizmem w ocenie sytuacji międzynarodowej. Prawo do demokratycznego samostanowienie o sobie traktowano jako podstawową wolność nie tylko Polaków, ale i wszystkich innych narodów. Zwracano uwagę, ze w tych dążeniach Polsce najbliżej do krajów anglosaskich i że z tego względu nadal należy z nimi dalej ściśle współpracować. Jednak również przyjazne stosunki ze Związkiem Radzieckim zostały uznane za „konieczne i pożyteczne” – pod warunkiem realizowania ich z pozycji równorzędnego partnera.

WiN jednoznacznie odcinała się od Rządu Polskiego na obczyźnie którego władza, zdaniem organizacji, wygasła „nie formalnie, a faktycznie – przez cofnięcie uznania międzynarodowego”. Uważano, że w związku z tym kierownictwo losami narodu nieodwracalnie skoncentrowało się na terenie kraju. Z tego względu apelowano o powrót wszystkich emigrantów, mając jednak świadomość, jak trudne mogą być takie powroty.

W dziedzinie życia wewnętrznego państwa WiN stwierdzała, że na papierze dotychczasowe działania Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej są w większości przechwyceniem i rozwinięciem programu, ułożonego wcześniej przez polskie demokratyczne ugrupowania podziemne w uchwale Rady Jedności Narodowej z 15 marca 1944 roku. Jednak praktyka wykonawcza była od tego daleka – wskazywano na ograniczenie wolności słowa, przekonań politycznych, możliwości legalnego zrzeszania się i realizacji „drogich dla każdego prawdziwego Polaka ideałów chrześcijańskich”.