Zdradziecki atak ZSRR. 82 lata temu Stalin zadał cios w plecy walczącej z Hitlerem Polsce

Zdradziecki atak ZSRR. 82 lata temu Stalin zadał cios w plecy walczącej z Hitlerem Polsce

Dodano: 
Kolumny piechoty sowieckiej wkraczające do Polski 17.09.1939
Kolumny piechoty sowieckiej wkraczające do Polski 17.09.1939 Źródło: Wikimedia Commons / domena publiczna
17 września 1939 roku o świcie Armia Czerwona przekroczyła granicę i zadała cios w plecy broniącej się przed Niemcami Polsce. Gdy dzień się kończył, polski rząd w panice uciekał do Rumunii.

Może teraz nastąpić stabilizacja frontu, a jeśli rozpocznie się równocześnie i żywsza akcja na Zachodzie, to przyszłość może się rozjaśnić – 16 września 1939 r. pisał w diariuszu Jan Szembek, wiceszef polskiego MSZ. W tej nadziei było ziarno prawdy. Polskie wojska dzielnie walczyły nad Bzurą i pod Lwowem. Ale nadzieja jest matką głupich. Polityczne karty były już rozdane.

Moskwa – 3.30 czasu lokalnego, 17 września 1939 r.

W nocy z 16 na 17 września 1939 roku, polski ambasador w Moskwie Wacław Grzybowski został wezwany do gmachu Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych. To nie mogło oznaczać nic dobrego. Władimir Potiomkin, zastępca szefa sowieckiej dyplomacji odczytał Grzybowskiemu mrożące krew w żyłach oświadczenie:

„Wojna polsko-niemiecka odsłoniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni operacji wojskowych Polska straciła wszystkie swe zagłębia przemysłowe i ośrodki kulturalne. Warszawa jako stolica Polski już nie istnieje. Rząd polski załamał się i nie okazuje oznak życia. Oznacz to, że państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć, tym samym traktaty zawarte przez ZSRR i Polskę straciły swą moc (…)
Rząd radziecki nie może pozostać obojętny, gdy bracia jednej krwi Ukraińcy i Białorusini, zamieszkujący terytorium polskie, pozostawieni swojemu losowi, zostali pozbawieni obrony. Biorąc pod uwagę tę sytuację, rząd radziecki polecił dowództwu Armii Czerwonej wydanie rozkazu przekroczenia granicy w celu wzięcia w opiekę życia i mienia ludności. Zachodniej Ukrainy i Białorusi. Jednocześnie rząd radziecki ma zamiar dołożyć wszelkich starań, aby wyzwolić naród polski od nieszczęść wojny, w które wepchnęli go szaleńcy przywódcy i pozwolić mu na spokojne życie”.

Grzybowski był zapewne jednym z najgorszych dyplomatów jakich miała II RP, ale w dramatycznej chwili zachował godność i zimną krew. Kategorycznie zaprotestował przeciwko wierutnym kłamstwom sowieckim. Kategorycznie odmówił przyjęcia noty.

Co właściwie stało się w środku nocy z 16 na 17 września 1939 roku? Wypełniony został tajny protokół niemiecko-sowieckiego paktu Ribbentrop–Mołotow, zawartego w Moskwie 23 sierpnia 1939 r. Wojska sowieckie bez wypowiedzenia wojny na całej linii przekroczyły granicę z Polską. Oznaczało to jawne pogwałcenie paktu o nieagresji zawartego przez Moskwę i Warszawę w lecie 1932 r. Twierdzenia sowieckich dyplomatów jakoby polski rząd nie istniał, a polskie wojska nie walczyły były oszczerstwem i oczywistym kłamstwem.

„Przedmoście rumuńskie” – ranek i popołudnie 17 września 1939 r.

17 września 1939 roku rano Jan Szembek, znajdował się, wraz z innymi najwyższymi dostojnikami na tzw. przedmościu rumuńskim, w pobliżu miejscowości Kuty. Tak opisał w diariuszu poranek tego dnia:

Między 5 a 6 rano zbudzono Zembrzuskiego [sekretarza min. Szembeka] i wezwano go do Gminy. Po trzech kwadransach wrócił ze straszną wiadomością, że wojska sowieckie przekroczyły na całej długości granicę polską i idą na Zachód. Kazałem natychmiast zawiadomić o powyższym dyr. Drymmera [jeden z najbliższych współpracowników Józefa Becka], amb. Lipskiego [ambasador Polski w Berlinie] i dyr. Potockiego [wicedyrektor departamentu politycznego MSZ]. Po czym pojechałem z nim do Gminy, gdzie mi min. Schaetzel [przedstawiciel Naczelnego Wodza przy min. Becku] wiadomość tą w pełni potwierdził. Amb. Lipski, dyr. Potocki (…) byli zdania, by nie zrywać natychmiast z Sowietami, a raczej zacząć z nimi rokować, choćby robiąc pewne ofiary terytorialne. Osobiście tej opinii nie podzielałem.

Nerwowe wyczekiwanie na skrawku wolnej polskiej ziemi trwały przez cały dzień. Prowadzono ciągłe rozmowy. Początkowo najwyższe polskie władze były gotowe podjąć decyzję o walce wszystkimi siłami z oboma agresorami. Z czasem jednak uznano taki plan za szaleństwo. Zwyciężył pogląd o niemożliwości stawienia skutecznego oporu. To nie wojna, to katastrofa – miał powiedzieć Józef Lipski. Przygnębieni i załamani polscy dostojnicy szybko zrozumieli jak prawdziwe były słowa Lipskiego. Kroki polityczne władz ograniczyły się do protestu sygnowanego przez premiera Sławoja-Składkowskiego oraz do instrukcji dla polskich dyplomatów wydanej przez Józefa Becka. Nie doszło jednak do oficjalnego wypowiedzenia wojny Związkowi Sowieckiemu. We wrześniu 1939 r. wydawało się to nie mieć większego znaczenia, ale przyszłość pokazała, że był to poważny błąd polityczny.