Wałęsa nie wytrzymał, wyszedł ze spektaklu o „Solidarności”. „Oni podnosili rzeczy dyskusyjne”

Wałęsa nie wytrzymał, wyszedł ze spektaklu o „Solidarności”. „Oni podnosili rzeczy dyskusyjne”

Lech Wałęsa na tle Stoczni Gdańskiej
Lech Wałęsa na tle Stoczni Gdańskiej Źródło:Newspix.pl / Mateusz Slodkowski / Fotonews
Honorowy gość nie doczekał do końca sztuki „Koci koci łapci” Mariusza Babickiego i Pawła Niewiadomego. Lech Wałęsa wyszedł z Teatru przy Stole, krytykując zarówno treść dzieła, jak i nagromadzenie wulgaryzmów.

W zlokalizowanym w Stoczni Gdańskiej Teatrze przy Stole pokazano sztukę, która dotarła do półfinału Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. W „Koci koci łapci” stawiane są pytania o spuściznę „Solidarności” – o to, co zostało z jej szczytnych ideałów i celów. Zdanie autorów na ten temat poznajemy, słuchając rozmów byłych stoczniowców, pijących piwo w barze na terenie stoczni.

„Nie walczycie. O to mam żal. Jesteście bierni. Czekacie aż się wam coś poda. Ale sami nie walczycie. Żerujecie na nas. Ja w twoim wieku nie miałem takich możliwości, nie mogłem”... – możemy przeczytać we fragmencie sztuki zamieszczonym na profilu Facebookowym Tatru przy Stole.

„Sto milionów”

Lech Wałęsa nie krytykował całej sztuki (nie oglądał jej zresztą do końca). Pewne jej fragmenty na tyle go jednak zniechęciły, że podzielił się swoimi negatywnymi wrażeniami z dziennikiem „Fakt”. – Nie spodobała mi się. Ja jestem za tym, żeby coś robić, co wpływa na zmiany, na logikę, na osiągnięcia, a oni podnosili takie rzeczy dyskusyjne, „sto milionów” na przykład. To mnie nie zabolało, ale ja myślałem, że ci ludzie rozumieją to – mówił.

– „Sto milionów” dotyczyło uwłaszczenia. Chciałem, by przynajmniej jedna czwarta Polaków wykupiła polski majątek narodowy, w tym Stocznię, to by wystarczyło, by Polska się wzbogaciła, ale nie daliście mi tego zrobić i wyszło jak wyszło – dodawał. „Twórzcie, ale nie zniszczcie tego wielkiego zwycięstwa, bo ono było naprawdę wielkie” – miał powiedzieć Wałęsa, wychodząc z teatru.

Warto może w tym miejscu przypomnieć, o co chodzi ze stoma milionami Lecha Wałęsy. Była to propozycja złożona przez polityka jeszcze z czasów, gdy kandydował na prezydenta. Pomysł opierał się na rozdaniu majątku narodowego obywatelom. – Ludziom trzeba oddać to, co im komuniści ukradli. Rozdajmy każdemu czeki na 100 mln zł, za które będzie można kupić przedsiębiorstwa czy domy. Dajmy Polskę Polakom, zamiast sprzedawać ją Amerykanom, którzy chcą pozamykać 75 proc. przedsiębiorstw i zwolnić ludzi – mówił Wałęsa. Planów tych oczywiście nigdy nie zrealizował.

Czytaj też:
Wałęsa zdradził skąd czerpie „wiedzę” o UFO. Poleca film o „przesłaniu Ummitów”
Czytaj też:
Napisał list do Lecha Wałęsy. O co chodzi?
Czytaj też:
Jarosław Wałęsa o relacjach z ojcem. „Traktował mnie jak pracownika. Zwalniał kilka razy w tygodniu”