Prezydencka para na grobie Jana Karskiego. „Przyjmuję to za gest sprawiedliwości”
Waldemar Piasecki: Jest Pani bratanicą i córką chrzestną Jana Karskiego oraz reprezentantka jego rodziny. Jak postrzega pani złożenie wieńca na grobie bohatera?
Wiesława Kozielewska-Trzaska: Przyjmuję to za gest sprawiedliwości i mówię w imieniu rodziny- dziękuję. O ile nie myli mnie pamięć, w programie żadnej oficjalnej wizyty prezydenta RP w Waszyngtonie taki punkt programu się nie znalazł. Nie wiem też, czy poza Aleksandrem Kwaśniewskim, któryś z prezydentów trafił na Cmentarz Góry Oliwnej w Waszyngtonie, gdzie spoczywa nie tylko stryj Jan. Najpierw trafił na tę nekropolię mój stryj Marian, pułkownik Policji Państwowej, komendant stołeczny, a podczas okupacji organizator i komendanta policji Państwa Podziemnego – Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa. Potem złożona została do grobu Pola Nireńska, żona stryja Jana. Wreszcie – on sam.
Dwie alejki obok był grób premiera Rządu na Wychodźstwie Stanisława Mikołajczyka i jego żony Cecylii. Stad oboje zostali ekshumowani i pochowani ponownie w panteonie wybitnych Wielkopolan w Poznaniu.
Miejsce spoczynku, a konkretnie pomnik nagrobny stal się przedmiotem sporu rodziny z MSZ…
Bez porozumienia z naszą rodziną próbowano zdjąć Karskiemu i jego żonie nagrobek oraz zastąpić jakim wymyślonym przez MSZ wraz z jakaś grupą polonijną. Mówił o tym nad grobem stryja pan minister Sikorski. To zostało zablokowane. Stryj wybrał bratu, a potem sobie taki sam nagrobek, jakie powszechnie spotyka się np. na narodowej nekropolii w Arlington. Skromny, ale z granitu. Stoi do dziś.
Bez rodziny Karskiego odbywało się także pośmiertne wręczanie przyznanego bohaterowi przez Baracka Obamę najwyższego cywilnego odznaczenie amerykańskiego, Prezydenckiego Medalu Wolności.
Była to również kreacja ówczesnego MSZ, który najwyraźniej nie zadbał, aby strona amerykańska posiadała wiedzę o żyjącej rodzinie Jana Karskiego, w tym jego sióstr ciotecznej i stryjecznej oraz mnie. Przypomnę, że to właśnie „Wprost” na kilka dni przed uroczystością w Białym Domu, o której rodzina nie miała bladego pojęcia, ten skandal upublicznił. Potem rodzina musiała toczyć bój o to, aby MSZ przekazał medal do Muzeum Miasta Lodzi, do Gabinetu Jana Karskiego. Tak się stało, ale to nie resort, a rodzina powinna odznaczenie przekazywać.Do najbliższej rodziny odznaczonego powinno ono było trafić.
Nie miał Jan Karski również szczęścia do pośmiertnej nominacji na generała…
Jakoś nie miał… Wniosek o to trafił na biurko prezydenta RP z okazji nadchodzącej w 2014 roku, setnej rocznicy urodzin Jana Karskiego. Mimo wielu interpelacji sejmowych prezydent pozostał w sprawie awansu generalskiego nieugięty.
Ale Karski jednak się doczekał.
Już na początku nowej prezydentury, nasza rodzina i Towarzystwo Jana Karskiego zostały zaproszone do Pałacu Prezydenckiego. Pan Andrzej Duda zapewnił nas, że z radością podpisze akt nominacji generalskiej stryja. Tak tez się stało. Objął także patronatem honorowym 75-lecie misji wojennej Jana Karskiego. Decyzja o niej zapadła w marcu 1942 roku, a jej kulminacja było osobiste raportowanie emisariusza prezydentowi Franklinowi Delano Rooseveltowi 28 lipca 1943 roku. Złożenie hołdu Janowi Karskiemu na jego grobie przez parę prezydencką uważam za znamienny akcent obchodów 75-lecia.
W Nałęczowie na willi „Gioia” należącej przed wojna do ministra spraw zagranicznych Józefa Becka i jego małżonki Jadwigi ma się odbyć uroczystość odsłonięcia tablic pamiątkowych. Komu dedykowanych?
Dwom postaciom, które tam bywały. Ambasadorowi Stanów Zjednoczonych w Polsce w latach 1937-39 i potem przy rządzie na wychodźstwie – generałowi Anthony’emu Drexel Biddle’owii generałowi Janowi Karskiemu. To Biddle, kiedy usłyszał w Londynie końcem czterdziestego drugiego z czym Karski przybywa, podjął inicjatywę doprowadzenie do osobistego spotkania prezydenta Roosevelta z polskim emisariuszem. Willa należy dziś do profesora Stanisława Burzyńskiego w Houston i to on zainicjował tę formę upamiętnienia. Myślę, ze dobrze puentuje ona także związki polsko-amerykańskie,łączące nas nie od dziś.