Ignacy Łukasiewicz urodził się dokładnie 200 lat temu. Był wynalazcą, społecznikiem i uwielbianym pracodawcą
Ignacy Łukasiewicz pamiętany jest głównie jako wynalazca lampy naftowej i pionier przemysłu naftowego. Mało osób wie jednak, jak ten społecznik i filantrop swoje wynalazki przekuł w działalność dobroczynną i społeczną. Rok 2022 został ogłoszony przez Sejm Rokiem Ignacego Łukasiewicza.
Ignacy Łukasiewicz. Młodość i działalność niepodległościowa
Ignacy Łukasiewicz urodził się 8 marca 1822 roku w Zadusznikach w szlacheckiej rodzinie. Miał czworo rodzeństwa. Jego ojciec Józef pochodził z Mazowsza i odznaczył się w Powstaniu Kościuszkowskim, lecz prawdopodobnie z powodu działalności niepodległościowej musiał się przenieść do Galicji.
W 1830 roku rodzina Łukasiewiczów trafiła do Rzeszowa. Tam dziesięcioletni Ignacy rozpoczął naukę w gimnazjum, gdzie z dobrymi wynikami skończył cztery klasy. Niestety w 1936 roku zmarł Józef Łukasiewicz, a związane z tym nagłe pogorszenie się sytuacji finansowej rodziny zmusiło Ignacego do podjęcia pracy w wieku 14 lat.
Skończone cztery klasy gimnazjum i znajomość łaciny oraz języka niemieckiego pozwoliły młodzieńcowi na rozpoczęcie praktyki w aptece Antoniego Swobody w Łańcucie. Tam w 1840 roku Łukasiewicz zdał egzamin na pomocnika aptekarskiego, a następnie wrócił do Rzeszowa. Przez kolejne lata pracował jako pomocnik aptekarski w aptece „Pod Czarnym Orłem” należącej do Edwarda Hübla, jednocześnie w coraz większym stopniu zajmując się podziemną działalnością niepodległościową.
Łukasiewicz bardzo aktywnie działał na rzecz przeprowadzenia w 1846 roku powstania nazwanego powstaniem krakowskim. Niestety władze austriackie przejrzały plany powstańców. 24-letni Łukasiewicz został aresztowany 19 lutego 1846 roku i kolejne blisko dwa lata spędził w więzieniu we Lwowie.
W grudniu 1847 roku został zwolniony z powodu braku wystarczających dowodów do skazania go. Wciąż jednak pozostawał pod obserwacją policji i nie mógł opuszczać Lwowa, co skutecznie utrudniało mu znalezienie pracy. W końcu w sierpniu 1848 roku trafił do dużej lwowskiej apteki „Pod Złotą Gwiazdą” prowadzonej przez Piotra Mikolascha, gdzie miał dokonać swoich największych odkryć.
Ignacy Łukasiewicz w badaniach nad olejem skalnym
Warto w tym miejscu podkreślić ówczesne znaczenie aptek. Były one ważnym społecznie punktem, co ułatwiało wcześniejszą działalność opozycyjną Łukasiewicza. Ale przede wszystkim były nie tylko miejscem kupna leków, ziół, czy medycznych nalewek, ale także wszystkich innych chemikaliów.
Trzeba też zaznaczyć, że nafta od wieków była używana przez ludzi w celach medycznych na wiele różnych schorzeń. Ropę naftową wydobywano chałupniczymi metodami z krajowych źródeł i często z mizernym skutkiem ją oczyszczano, ale także sprowadzano do celów medycznych z za granicy. Naftę importowano najczęściej z Włoch jako Oleum Petrae Album, czyli olej skalny. Jednak była ona bardzo droga.
Piotr Mikolasch pomógł Łukasiewiczowi dostać się na studia farmaceutyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, które ten skończył w lipcu 1852 roku w wieku 30 lat. Po skończeniu studiów Łukasiewicz, już jako magister farmacji, wrócił do lwowskiej apteki. Tam wraz z drugim asystentem aptecznym Janem Zehem zainteresował się na poważnie kwestiami związanymi z pozyskiwaniem nafty.
Pewnego dnia do lwowskiej apteki butelkę ropy przyniósł drohobycki Żyd Abraham Schreiner, rzekomo pytając, czy z tej substancji nie da się wydestylować spirytusu. Na to obsługujący go Łukasiewicz miał dać mu do powąchania butelkę z wydestylowaną przez siebie naftą i zapytał, czy chce to pić. Na pytanie, dlaczego miałby pić takie paskudztwo, Łukasiewicz odpowiedział mu, że to właśnie jego pomysł – wódka z ropy.
Szybko okazało się, że kupiec ma na sprzedaż kilka beczek prowizorycznie destylowanej ropy, pozyskiwanej w bardzo prymitywny sposób przez podkarpackich chłopów. Łukasiewicz z Zehem i ich pryncypałem Mikolaschem zapalili się do pomysłu produkcji nafty do celów medycznych we własnym zakresie. W tym celu kupili od Schreinera 112 kg jego ropy, a następnie przedestylowali ją w aptece.
Destylacja udała się znakomicie i w następnym kroku Łukasiewicz objechał okoliczne miejscowości, kupując hurtowo kilkadziesiąt tysięcy garncy ropy. Jednak, mimo że otrzymana nafta była dobrej jakości i tańsza niż importowana z za granicy, okoliczne apteki kupowały ją w bardzo niewielkich ilościach. Piotr Mikolasch wycofał się ze spółki ze swoimi młodymi pracownikami, a oni pracowali dalej nad ulepszeniem procesu destylacji.
Wtedy Łukasiewicz zaczął zastanawiać się nad możliwością wykorzystania nafty do celów oświetleniowych. Jednak, żeby to osiągnąć, trzeba było opracować metodę idealnej destylacji nafty, tak żeby nie zawierała zbyt wiele lekkich frakcji (benzyn), które groziły wybuchem, jak i zbyt wiele frakcji ciężkich, które wpływały m.in. na kopcenie spalanej substancji.
Obu farmaceutom udało się taką metodę osiągnąć za pomocą destylacji frakcjonowanej, a następnie uzyskaną naftę rafinując dodatkowo stężonym kwasem siarkowym i sodą.
Lampa naftowa – jak lwowski blacharz zrealizował pomysł Łukasiewicza
Uzyskana przez farmaceutów nafta paliła się równo, nie wybuchała i zbytnio nie kopciła. Dlatego Łukasiewicz zaczął eksperymentować z użyciem jej w lampach. Jednak znane wówczas lampy olejne nie nadawały się zbyt dobrze do tego celu. Podczas jednej z prób zbiornik takiej lampy zapalił się w rękach Łukasiewicza i wybuchł, omal go nie parząc.
Wtedy z zadaniem stworzenia odpowiedniej lampy Łukasiewicz udał się do słynnego w regionie wyspecjalizowanego blacharza zajmującego się różnego rodzaju lampami – Adama Bratkowskiego. W tym czasie powszechne stawały się także lampy na roślinną pinolinę, czy kamfinę – połączenie żywicznej terpentyny z alkoholem. Jednak oba te surowce były o wiele droższe w pozyskaniu niż nafta.
Bratkowski podjął się zadania i według dokładnych wytycznych Łukasiewicza stworzył pierwszą na świecie lampę naftową. Łukasiewicz pokazał prototyp lampy swojemu pryncypałowi. Piotr Mikolasch żywo zainteresowany pomysłem wykorzystał lampy do oświetlenia apteki, a co więcej, udało mu się wygrać konkurs na oświetlenie lwowskiego szpitala.
Operacja przy świetle lamp naftowych
31 lipca 1853 roku pierwszy raz w historii lampy naftowe oświetliły Szpital Ojców Pijarów we Lwowie. Tej nocy przy ich świetle wykonano operację wycięcia wyrostka robaczkowego u Władysława Choleckiego. Przeprowadził ją chirurg Zaorski. Operacja się udała, pacjent przeżył. W ten sposób data 31 lipca zapisała się w historii jako pierwsze użycie lampy naftowej (mimo że wcześniej była wykorzystywana w lwowskiej aptece) i wielokrotnie później wspominana.
Wieść o wykorzystaniu nafty do celów oświetleniowych szybko rozpowszechniła się w Galicji, także dzięki działaniom promocyjnym Łukasiewicza. On sam przez kolejne miesiące udoskonalał projekt swojej lampy, ale nie zdecydował się jej opatentować, prawdopodobnie z powodów idealistycznych. Chciał jak największego rozwinięcia się rodzimego górnictwa ropy naftowej.
Patent w 1864 roku zarejestrowała wiedeńska firma produkująca lampy, której właścicielem był Rudolf Diettmar. Szybko wyparła ona z rynku lampy produkowane przez Bartkowskiego i zdominowała europejski rynek. Diettmar sam podawał się za wynalazcę lamp, mimo że po prostu udoskonalił projekt pierwszej lampy Łukasiewicza.
Informacja o wykorzystaniu ropy w celach oświetleniowych szybko przedostała się także do Stanów Zjednoczonych, gdzie mocno rozwinięty był przemysł rafinerii przetwarzających łupki bitumiczne. W ciągu kolejnych lat, choć nie bez trudów, upowszechniło się także wydobycie ropy naftowej. Gdy potencjał tego, czego jako pierwszy dokonał Łukasiewicz został w końcu doceniony, przemysł przestawiono na wydobycie powszechniej i taniej w USA ropy, a ta wkrótce pojawiła się w Europie.
Pierwsza na świecie kopalnia ropy naftowej
Cofnijmy się jednak kilka lat i wróćmy do Ignacego Łukasiewicza. Spółka z Zehem i Mikolaschem rozpadła się i w 1854 roku Łukasiewicz zaczął pracę w dzierżawionej aptece w Gorlicach, gdzie był bliżej roponośnych terenów.
Tam znalazł go Tytus Trzecieski, dawny powstaniec i posiadacz ziemski, który chciał zbadać wycieki w okolicy swoich ziem, które jak podejrzewał mogły być wyciekami roponośnymi. Majątek Trzecieskiego sąsiadował z miejscowościami Bóbrka i Zręcin należącymi do Karola Klobassy. Ten ostatni początkowo nie był zainteresowany sprawą, ale dał pozwolenie do poszukiwań także na swojej ziemi, w zamian za czynsz dzierżawny.
Łukasiewicz zgodził się na współpracę. I to właśnie w Bóbrce w 1854 roku powstała pierwsza na świecie kopalnia ropy naftowej. W pobliskich Ulaszowicach farmaceuta założył z kolei niewielką destylarnię, która miała oczyszczać pozyskaną naftę.
„Ten płyn to przyszłe bogactwo kraju”
Łukasiewicz promował otrzymaną przez siebie naftę i jej zastosowania na różnych targach, na których otrzymywał liczne nagrody. Jego popularność rosła. Mimo to działalność rozwijała się powoli i nie przynosiła wspólnikom oczekiwanych zysków.
W tym czasie w 1857 roku Łukasiewicz ożenił się ze swoją młodszą o 15 lat siostrzenicą Honoratą. Żeby do tego doszło, młodzi musieli się parę lat ubiegać o kościelną dyspensę i zgodę władz cywilnych na małżeństwo, które dziś nazwalibyśmy kazirodczym. W 1858 młodym urodziła się córka Łukasiewiczów Marianna, która dwa lata później zmarła.
Do tragicznej śmierci córki doszły inne tragedie – Tytusowi Trzecieskiemu zmarła żona, a dodatkowo spłonęła ich destylarnia. Wspólnicy chcieli się już wycofać z interesu, jednak zapobiegł temu właściciel roponośnych terenów Karol Klobassa. Wspomógł ich finansowo i wpłynął szczególnie na Trzecieskiego, żeby przekonać go do podjęcia ostatniej próby działania z ropą naftową.
W 1861 przystąpiono do nowych odwiertów w Bóbrce, które okazały się więcej niż sukcesem, a sam Klobassa dołączył się do spółki.
Rok 1861 okazał się przełomem w działalności Łukasiewicza, Trzecieskiego i Klobassy. Wspólnicy zaczęli zarabiać ogromne pieniądze na sprzedaży samej ropy i wydestylowanej z niej nafty. Stworzyli kolejną, większą destylarnię w należącej do Trzecieskiego Polance. Za pomocą nowoczesnych metod wykonywali kolejne odwierty.
Jednak destylarnia w Polance spłonęła w 1865 roku. Wtedy Łukasiewicz sam wykupił wieś Chorkówkę, w której postawił o wiele większą i dużo bezpieczniejszą w eksploatacji destylarnię. Udziałowcy wybudowali 7-kilometrowa drogę z Bóbrki do Chorkówki.
Ignacy Łukasiewicz – społecznik i filantrop
Wydobycie cały czas rosło, a wraz z nim zyski wspólników. Jednak w przeciwieństwie do innych powstających w tym czasie jak grzyby po deszczu kopalni i rafinerii, Łukasiewicz dbał i o jakość wytwarzanego produktu i o bezpieczeństwo swoich pracowników.
Kopalnia w Bóbrce i rafineria w Chorkówce stały się wzorowymi przykładami prawidłowego działania przemysłu naftowego. Łukasiewicz bardzo chętnie dzielił się swoją wiedzą. Przyjeżdżali do niego specjaliści z całego świata. Gdy przedstawiciele Standard Oil Company Rockefellera chcieli mu zapłacić, żeby przekazał im swoją wiedze i doświadczenia, ten pozwolił im zapoznać się ze stosowanym w Chorkówce procesem technologicznym zupełnie za darmo. Łukasiewicz zorganizował także kongres naftowy we Lwowie oraz utworzył w Gorlicach Krajowe Towarzystwo Naftowe.
Ignacy Łukasiewicz zasłynął też z dbałości o pracowników i ich rodziny. Zdecydowanie walczył z pijaństwem w pracy. Zapewniał robotnikom w kopalni nowoczesną wentylację i wiele innych środków bezpieczeństwa, przez co dochodziło do minimalnej liczby wypadków, nawet kilkunastokrotnie, czy kilkudziesięciokrotnie mniejszej niż w innych miejscach wydobycia ropy.
Oprócz tego zapewnił nowoczesną kasę bratniej pomocy, do której robotnicy wpłacali minimalną składkę, a w zamian byli objęci socjalnymi świadczeniami takimi jak darmowa pomoc lekarska, renty, emerytury, czy nawet ewentualne pośmiertne świadczenia dla najbliższych członków rodziny. W tamtych czasach było to wyjątkowym i bardzo rzadko spotykanym działaniem.
Wspólnicy zakładali też szkoły ludowe, dbali o rozwój sieci dróg. Sam Łukasiewicz działał też w galicyjskim Sejmie Krajowym jako poseł zajmujących się nie tylko rozwojem przemysłu naftowego, ale także dążącym do rozwoju lokalnej społeczności. Świadczyć może o tym miedzy innymi to, że był wybrany jako przedstawiciel nie ziemiaństwa, a chłopstwa. On sam był powszechnie nazywany w okolicy „ojcem Łukasiewiczem”.
Oprócz tego przemysłowiec nieustanie wspierał działania niepodległościowe, a w trakcie trwania powstania styczniowego wspierał je finansowo. W jego dworku w Chorkówce mogli znaleźć schronienie i stale mieszkali czy to weterani powstań, czy inni potrzebujący. Ogółem dom Łukasiewiczów, mimo że oni sami nie doczekali się kolejnego potomstwa, był domem otwartym, pełnym różnorodnych gości.
Łukasiewicz zasłynął też z wielu darowizn, wspierania Kościoła, dzielenia się majątkiem z potrzebującymi, ale także wspierania powstawania kas gminnych na kilka lat przed działalnością Franciszka Stefczyka. Kasy te pożyczały pieniądze na uczciwych warunkach w przeciwieństwie do powszechnie działającej wśród ubogich lichwy. Sam Łukasiewicz znany był z hojnego udzielania pożyczek, chociaż zawsze pilnował ich konsekwentnej, regularnej spłaty, w miarę możliwości pożyczkobiorców, żeby nauczyć ich sumienności i finansowej roztropności. W szczególnych (nierzadkich) przypadkach zdarzało się, że umarzał długi.
Sam Łukasiewicz nosił się bardzo skromnie, znane były historie, gdy to żona musiała dbać o to, żeby zakładał nowe, nieznoszone ubrania. W każdym możliwym momencie poświęcał się swojej pracy, do której podchodził niezwykle sumiennie i z pełnym oddaniem.
Niestety odbiło się to na życiu rodzinnym Łukasiewiczów. Ignacy zapewniał żonie wszelkie środki finansowe, ale prawdopodobnie zaniedbywał ją w życiu rodzinnym. Honorata Łukasiewicz, gdy podupadła na zdrowiu, skarżyła się na obojętność męża w listach do swojej matki, a jednocześnie siostry swojego męża. Jednak gdy sam Łukasiewicz podupadł na zdrowiu, wydaje się, że zaczął w dużo większy sposób doceniać wartości rodzinne i jego relacja z żoną zdecydowanie się poprawiła.
Ignacy Łukasiewicz. Pracowity aż do śmierci
W ostatnich latach życia bliscy przekonywali Łukasiewicza, żeby zwolnił i częściej odpoczywał. On jednak zwykł pracować od rana do nocy. Ten pracoholizm mógł przyczynić się do jego śmierci. Gdy jesienią 1881 roku, Ignacy Łukasiewicz wracał z sesji Sejmu Krajowego, zaziębił się. Mimo osłabienia i męczącego zapalenia płuc, przez kolejne dni normalnie pracował, w tym w sylwestrową noc.
Jednak w nowym roku choroba zmogła go całkowicie. W gorączce mówił jeszcze o kolejnych inwestycjach, które chciałby przeprowadzić, kolejnych kopalniach nafty i sprawach górniczych. Przytomność odzyskał raz w ciągu kilku następnych dni, kiedy przyjął ostatnie namaszczenie.
Ignacy Łukasiewicz zmarł 7 stycznia 1882 roku w wieku 59 lat. Został pochowany w ufundowanym przez siebie kościele w Zręcinie. W uroczystościach pogrzebowych miało wziąć udział nawet 4 tysiące osób.
Bibliografia:
Piotr Franaszek, Paweł Grata, Anna Kozicka-Kołaczkowska, Mariusz Ruszel, Grzegorz Zamoyski, Ignacy Łukasiewicz. Prometeusz na ludzka miarę, Warszawa 2021