Chciałem kogoś zabić

Chciałem kogoś zabić

Dodano: 
Kamienna Góra, 22 sierpnia 2015 r. Pogrzeb 10-letniej Kamili
Kamienna Góra, 22 sierpnia 2015 r. Pogrzeb 10-letniej Kamili Źródło: Newspix.pl / LUKASZ PLOCKI
Fizjoterapeuta Samuel N. był zdrowy psychicznie, kiedy uderzył siekierą w głowę 10-latki – orzekł Sąd Najwyższy, ostatecznie odrzucając argumenty obrony o niepoczytalności skazanego.

10-letnia Kamila Cz. idzie z matką do księgarni. Jest 19 sierpnia. Wkrótce kończą się wakacje, a ona nie ma jeszcze wszystkich książek do szkoły. Kiedy przechodzą przez rynek, kilku przechodniów uśmiecha się do wesołej dziewczynki z kolorowymi tasiemkami we włosach. W Kamiennej Górze jest znana z plakatów, bo ludzie dobrej woli zbierali pieniądze na jej leczenie. Kamila urodziła się bez lewej komory serca. Miała już cztery operacje, czeka ją jeszcze ostatnia. Po lipcowej kontroli w Centrum Zdrowia Dziecka rodzicom powiedziano, że dziewczynka wraca do pełnego zdrowia. Jeszcze kilka kroków do witryny rynkowej księgarni. Kamila podchodzi do szyby, aby popatrzeć na okładki.

W tej chwili pani Cz. widzi siekierę wymierzoną w głowę córki. Krzyk, jęki dziecka, bieganina pracowników księgarni z ręcznikami do zatamowania krwi. Uciekającego młodego mężczyznę gonią świadkowie napaści. – Chłopie, zabiłeś dziecko! – krzyczy ten, który dopadł mordercę. – Wiem, co zrobiłem, nie musisz mi przypominać, wszystko powiem na policji, nie zróbcie mi krzywdy – pada chłodna odpowiedź. Mężczyzna znów próbuje uciekać. Bezskutecznie. Policja ratuje go przed linczem tłumu. Ranna dziewczynka umiera w trakcie transportu helikopterem do kliniki.

Siekiera była pod ręką

– Byłem wkur...ny i chciałem kogoś zabić – od tych słów 27-letni Samuel N. zaczął składanie wyjaśnień w komisariacie. Dzień przed morderstwem dowiedział się, że nie przysługuje mu już zasiłek dla bezrobotnych. Pracę stracił dwa miesiące wcześniej. Nie była na miarę jego wykształcenia – skończył licencjackie studia fizjoterapii, a mimo to podziękowali mu, bo się nie sprawdził. To już druga taka porażka w jego życiu. Naostrzył w piwnicy siekierę, osadził na trzonku i poszedł do urzędu pracy. Po chwili opuścił budynek. Był zdenerwowany. Dlaczego? Przesłuchiwany nie potrafił wyjaśnić. Policjanci zebrali informacje od ciągle jeszcze roztrzęsionej pracownicy pośredniaka. Było tak: o godz. 11 Samuel N. wszedł do pokoju, w którym urzędowała Agnieszka R. Krzyknął, aby zamknęła drzwi na klucz. W ręku miał foliową torbę z czymś w środku. – Patrzyłam mu prosto w oczy i bezszelestnie przesuwałam się do wyjścia – zeznała urzędniczka.

Artykuł został opublikowany w 10/2018 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.