Piłsudski, Rozwadowski, czy Weygand? Kto odpowiada za zwycięstwo w bitwie warszawskiej?

Piłsudski, Rozwadowski, czy Weygand? Kto odpowiada za zwycięstwo w bitwie warszawskiej?

Zmieniono: 

Dmowski z kolei głosił wraz z obozem narodowym, iż – skrótowo rzecz pojmując – do Polski winny należeć tereny, na których Polacy stanowią zdecydowaną większość i dominują kulturalnie oraz gospodarczo, a także na których przeważa wiara katolicka, a kultura zachodnia (łacińska) jest silnie zakorzeniona. Według Dmowskiego terenami takimi były bezsprzecznie Białostocczyzna, Wileńszczyzna oraz Grodzieńszczyzna, a także cała Galicja. Problem w tym, iż pomiędzy tymi obszarami znajdowały się tereny Polesia, Wołynia oraz Podola, które do koncepcji lidera narodowej demokracji nie pasowały. Dmowski stwierdził był jednak, iż „Jeżeli chcemy posiadać Wilno z jednej strony, z drugiej wschodnią Galicję, to nie możemy pozwolić, aby się nam obce terytorium werżnęło aż po Bug”. Inkorporacja, chcąc nie chcąc, winna więc objąć wspomniane obszary znajdujące się pomiędzy Wilnem a wschodnią Galicją.

Nie czas i miejsce, aby szczegółowiej omawiać powyższe – jakże ciekawe, biorąc pod uwagę dzisiejszą politykę zagraniczną Polski – zagadnienia. Pragnę jedynie ukazać, że oba najpotężniejsze wówczas środowiska polityczne Polski silnie zainteresowane były terytorium, do którego mniejsze bądź – zazwyczaj – większe pretensje rościła sobie Rosja bolszewicka.

Początek wojny

Celowo w tym miejscu pomijam, jakże często podnoszone przez starszą literaturę, deklaracje bolszewickiego kierownictwa o prawie narodów do samostanowienia, o przekreśleniu postanowień rozbiorowych etc., etc. Według mnie nie miały one jakiegokolwiek znaczenia. W tym samym bowiem czasie, jak dowiedli swego czasu Andrzej Nowak, Bogdan Musiał oraz Jerzy Borzęcki, bolszewicy czynili zaawansowane plany podboju Polski i dalszego marszu na zachód, jednocześnie uprawiając specyficzny rodzaj dyplomacji, która „miała na celu nie tyle osiągnięcie porozumienia, zawartego bez przymusu i opartego na wzajemnej korzyści, co skompromitowanie innych rządów oraz wzniecenie opozycji przeciw nim w ich własnych krajach” (J. Borzęcki, The Soviet-Polish Peace of 1921…, s. 5).

Wojna rozpoczęła się, wbrew temu co pisano kiedyś, z początkiem stycznia 1919 roku, kiedy to podchodzące pod Wilno oddziały armii bolszewickiej napotkały opór ze strony jednostek polskiej kawalerii. W literaturze nader często, choć mylnie, przyjmuje się, iż doszło wówczas do starcia regularnej armii sowieckiej Rosji z polską samoobroną, która kilka tygodni wcześniej zawiązała się wśród miejscowej ludności polskiej w celu obrony tych terenów przed posuwającymi się na zachód bolszewikami. Przenosi się w takim wypadku czas rozpoczęcia działań wojennych na luty 1919 roku, kiedy doszło do starć polsko-sowieckich pod Berezą Kartuską. Prawda jest jednak taka, iż 29 grudnia 1918 roku wileńska samoobrona została rozwiązana, a jej członków zorganizowano w ramach Wojska Polskiego w pułk piechoty oraz pułk kawalerii. Pod Wilnem więc bolszewikom stawiły opór regularne jednostki polskiej armii.

W dawniejszej historiografii w ogóle ograniczano czasowo wojnę polsko-sowiecką jedynie do roku 1920, jej początku zaś szukano w wyprawie kijowskiej Piłsudskiego i jego wcześniejszych porozumieniach z atamanem Petlurą, jednym z przywódców walczących o niepodległość Ukraińców. Dziś takie postawienie sprawy nie wytrzymuje krytyki, wówczas zaś podobne interpretacje dyktowane były realiami polskiej nauki w uzależnionym od ZSRS państwie, w którym o agresywnej polityce wschodniego sąsiada pisać nie było wolno.

Tymczasem już od listopada 1918 roku kierownictwo państwa sowieckiego przekształciło Zachodni Region Obronny w mającą spełniać zadania ofensywne Armię Zachodnią. Po zajęciu Wileńszczyzny i utorowaniu sobie drogi do niemieckich Prus, kolejnym celem ekspansji miała być odradzająca się Polska, a konkretnie tereny należące przed wielką wojną do Królestwa Kongresowego. Już 3 stycznia 1919 roku utworzono Radę Rewolucyjno-Wojskową Polski, która była przygotowana do objęcia rządów w opanowanym kraju.

Z powodu słabości armii sowieckiej, nastrojów w niej panujących oraz nikłych szans na zajęcie Polski bez prowadzenia dłuższych działań wojennych, bolszewicy odłożyli plan jej podbicia w czasie. Pomimo gry dyplomatycznej wyrażającej się kolejnymi propozycjami pokoju, w tym samym czasie przygotowania do zajęcia Polski szły pełną parą. Przykładowo, w styczniu 1920 roku, w przeddzień wystosowania jednej z propozycji pokoju, odpowiedzialni za opracowanie planu zajęcia Polski generałowie przedstawili ukończone dzieło Lwu Trockiemu, szefowi sowieckiej armii. Finalny plan operacji wojskowej przeciw Polsce gotowy był w marcu 1920 roku. Ofensywa sowiecka, o przygotowaniach której Polacy świetnie wiedzieli dzięki nasłuchowi radiowemu i złamaniu sowieckich szyfrów, wyprzedzona została przez wspomniane już uderzenie Piłsudskiego w kierunku Kijowa. Wojna rozpętała się na dobre.

Bitwa warszawska – wielu ojców sukcesu

Opisanie działań wojennych rozgrywających się między kwietniem a sierpniem 1920 roku jest w tym miejscu niemożliwe. Zakładam, iż w ogólnym zarysie są one Czytelnikowi znane, a przynajmniej znany jest ich rezultat – podejście Sowietów pod Warszawę i polskie zwycięstwo, przypieczętowane w kilka tygodni później w bitwie niemeńskiej. Paweł Wieczorkiewicz pisał, iż:

„Jak to bywa, decydujący sukces na przedpolu stolicy zyskał sobie nader szybko wielu ojców. […] Jako rzeczywistego autora planu kontrofensywy przedstawiano szefa Sztabu Generalnego gen. Tadeusza Rozwadowskiego lub nawet… Weyganda, który usiłował uzurpować jego obowiązki i skłonny był przyjąć i ten laur. Prawda była jednak odmienna. Bez względu na zasługi innych, przytłaczającą odpowiedzialność za bitwę niósł i uniósł Piłsudski. Jego triumfu nie pomniejsza też znajomość planów i zamiarów przeciwnika, gdyż umiejętność ich przeniknięcia stanowi jeden z najważniejszych atrybutów wielkiego dowódcy. (P.P. Wieczorkiewicz, Rok 1920…, s. 80–81.)”.

Czy rzeczywiście Piłsudski był autorem planu polskiej kontrofensywy znad Wieprza i głównodowodzącym operacji? Jeśli nie on, to kto? Weygand? Z całą pewnością nie. Francuz zaprzeczał przez długi czas, jakoby miał mieć coś wspólnego z przygotowaniem planu bitwy warszawskiej. Mało tego, narzekał, iż często nie był dopuszczany do spotkań, podczas których zapadały najważniejsze decyzje. Dopiero po jakimś czasie, gdy zorientował się, jak wielkie znaczenie miała bitwa warszawska oraz gdy nie było już na tym świecie ani Piłsudskiego, ani Rozwadowskiego, zaczął rościć sobie pretensje do partycypowania w sukcesie z 1920 roku. Dość szybko jego stanowisko wykorzystali przeciwnicy sprawującego od 1926 roku władzę w Polsce obozu piłsudczykowskiego.