Spośród 8 tys. członków Waffen-SS i 200 strażników zatrudnionych w Auschwitz, w pierwszym z odbywających się we Frankfurcie tzw. procesów oświęcimskich, na ławie oskarżonych stanęły 22 osoby. Zarzucano im zabójstwa oraz udział w masowych zbrodniach. Proces trwał 20 miesięcy, ostatecznie jedynie 6 oskarżonych skazano na dożywocie, w przypadku trzech osób winy nie można było udowodnić z powodu braku dowodów.
Po frankfurckich procesach zostały 454 tomy akt i 103 nagrania dźwiękowe, które obecnie znajdują się w heskim archiwum w Wiesbaden. Na dokumenty z procesu, dzięki Instytutowi Fritza Bauera, w 1998 roku natrafił historyk Joachim-Felix Leonhard. Jako 16-latek miał on okazję obserwować jeden dzień procesu i, jak przyznaje, było to dla niego przeżycie nie do zapomnienia. Bauer, który sam z powodu żydowskiego pochodzenia więziony był w obozie w Danii, a w latach 60-tych pełnił funkcję Prokuratora Generalnego Hesji, jako jeden z pierwszych oponował przeciw wypieraniu z pamięci nazistowskiej przeszłości przez Niemców.
„Tego, co stało się w Auschwitz, nikt przedtem nie potrafiłby sobie wyobrazić” – stwierdził kierujący Instytutem Fritza Bauera Werner Konitzer. W dokumentach można znaleźć m.in. szokujące świadectwa żołnierzy wyzwalających obóz, czy zeznania oskarżonych, którzy tłumaczą, że jedynie wykonywali rozkazy.
Kwestię zarejestrowania dokumentów z "procesów oświęcimskich" w zbiorze "Pamięci Świata" w przyszłym roku rozpatrzy Dyrekcja Generalna UNESCO. Jak dotychczas w cyfrowym rejestrze znajduje się 348 świadectw historii, w tym 22 z Niemiec.