Pierwsze odwierty w poszukiwaniu legendarnego skarbu wykonano już w połowie czerwca tego roku, jednak niczego wówczas nie znaleziono. Badania georadarem zostały powtórzone przez dwie niezależne firmy. Potwierdziły one, że za grubą warstwą betonu znajduje się pustka. Teraz odwierty mają zostać ponownie tymi samymi metodami, ale na zawężonym obszarze poszukiwań. - Prawdopodobieństwo dotarcia do ukrytego pomieszczenia jest więc większe - powiedział w rozmowie z RMF FM Bartłomiej Plebańczyk, opiekun bunkrów w Mamerkach.
Sprawa ukrycia Bursztynowej Komnaty w bunkrach, gdzie w czasie II wojny światowej mieściło się dowództwo Wehrmachtu, pojawiła się w mediach po odkryciu, dzięki badaniom georadarem, ukrytego pomieszczenia w niedokończonym bunkrze w Mamerkach. O sprawie jako pierwszy informował portal TVP Info. Podstawą do poszukiwań była relacja mężczyzny, który utrzymywał, że dowodził saperami, gdy ci przed pięćdziesięciu laty przeszukiwali okolicę bunkrów w oparciu o relacje wartownika, który miał widzieć, jak rozładunek tajemniczego transportu przez hitlerowców.
Tajemnica Bursztynowej Komnaty
Przypomnijmy, naziści skradli Bursztynową Komnatę w 1941 roku i przewieźli ją do Królewca. W obliczu zbliżającej się Armii Czerwonej, w 1944 roku skrzynie ze skarbem wywieziono z miasta i to ostatni pewny ślad jej podróży. Zakłada się, że gauleiter Prus Wschodnich Erich Koch, który swoje powojenne życie spędził w mazurskim więzienie w Barczewie znał tajemnicą ukrycia dzieła sztuki. Miał być również przewożony do Mamerek w trakcie poszukiwań prowadzonych przez komunistyczne władze.
Drugą osobą, która miała znać miejsce ukrycia był dr Alfred Rohde, kustosz królewieckiego zamku, jednak Sowieci zatrzymali go, a ten zmarł lub zaginął (do dziś nie jest znana pewna informacja dotycząca jego losu).