Z dokumentów wynika, że w latach 1942-47 miała miejsce nie rzeź Polaków, ale wojna polsko-ukraińska i to Polacy dopuszczali się przestępstw wobec ludności pochodzenia ukraińskiego. Zdaniem części historyków, materiały te zostały spreparowane po wojnie. Ukraiński IPN, w ślad za swoim szefem, od dawna kwestionuje polskie stanowisko dotyczące ludobójstwa na Wołyniu.
Czytaj też:
Szef ukraińskiego IPN kwestionuje skalę ludobójstwa na Wołyniu
Lansowana jest teza o drugiej wojnie polsko-ukraińskiej. "Nasilenie wzajemnej konfrontacji, próby negocjacji między podziemnymi strukturami obu narodów, a nawet współpracy. Wszystko to znajduje odzwierciedlenie w źródłach ukraińskich" - twierdzi tamtejszy IPN. Wydarzenia na terenie Wołynia i Wschodniej Galicji określane są mianem "zbrojnej konfrontacji regularnych i partyzanckich sił, w którym aktywny udział wzięła również ludność cywilna". Zdaniem Wiatrowycza, szefa Instytutu Pamięci Narodowej, obecnie działania obu stron mogą być klasyfikowane jako "zbrodnie wojenne". Popełniane wówczas okrucieństwa w jego interpretacji często były sposobem na "rozwiązywanie nieporozumień" między zamieszkującymi te rejony Polakami i Ukraińcami.
Wśród opublikowanych dokumentów znalazły się m.in. sprawozdania z walk Ukraińskiej Powstańczej Armii, która odpowiadała za eksterminację polskiej ludności. "Dnia 6 lipca, 1943 roku. Trzy oddziały UPA ruszyły do ataku na wieś Huta, gdzie mieściły się zbrojne polskie bandy, stanowiące zagrożenie dla miejscowej ludności ukraińskiej, dopuszczające się mordów i kradzieży" - można przeczytać w jednym z dokumentów. W archiwum znaleźć można także odezwy ukraińskich nacjonalistów skierowane do Polaków, w których wzywają oni do zaprzestania walk przeciwko Ukraińcom i wspólnej walki "z radzieckimi i niemieckimi okupantami".
Upublicznione dokumenty znajdują się na stronie internetowej ukraińskiego IPN.