Z okazji Bożego Narodzenia potrafiono przerywać wojnę. Słynny grudniowy rozejm z 1914 roku

Z okazji Bożego Narodzenia potrafiono przerywać wojnę. Słynny grudniowy rozejm z 1914 roku

Dodano: 

Te szczególne obchody trwały czasem jeden dzień, czasem dłużej. Najdłuższy rozejm utrzymał się do 31 grudnia. Przedłużanie się rozejmu wynikało z niechęci żołnierzy do wznowienia walk. Zdarzyło się, że dezerter niemiecki ostrzegł Brytyjczyków o wznowieniu walk. Raz też żołnierze niemieccy uprzedzili brytyjskich, że szykuje się inspekcja i będą musieli wznowić ostrzał, ale będą strzelali wysoko, aby nikogo nie zranić. Ta solidarność skończyła się jednak, gdy Niemcy przysłali nowe oddziały, a stare wysłali na inne pozycje kończąc z fraternizacją i łamaniem morale.

Z czego wynikał brak wrogości pomiędzy żołnierzami w końcówce 1914 roku?

To nawet nie tak. Proszę sobie wyobrazić młodych ludzi, w wieku 16-20 lat, którzy zaciągnęli się do wojska z patriotycznego obowiązku lub chęci przeżycia przygody i zostali zmuszeni do przeżycia nierzadko pierwszych w swym życiu świąt Bożego Narodzenia poza domem, z dala od rodzin. Śmierć jest wszechobecna. Dla Brytyjczyków to jest trudne dodatkowo, gdyż w początkowym okresie wojny jednostki Royal Army konstruowano na zasadzie terytorialnej, czyli w uproszczeniu jedna wioska jeden oddział. Oznaczało to, że ginęli nie tylko koledzy z oddziału, ale koledzy i przyjaciele, których znano od dziecka. W takich warunkach można albo wroga znienawidzić, albo pragnąć żeby to wszystko się skończyło, a towarzyszy temu potrzeba wspólnoty. Przypomnijmy, że na tym etapie wojny doświadczenia wojenne były często bardzo podobne, więc świadomość wspólnoty losu nie była czymś niezwykłym.

Poza tym wojna nie wkroczyła jeszcze w swą najokrutniejszą fazę, więc i poziom agresji nie był jeszcze wówczas tak wielki. Niejednokrotnie szeregowi żołnierze więcej agresji żywili wobec swych oficerów niż przeciwnika. Nie jest to jednak zjawisko proste tutaj do wytłumaczenia. Poza tym, jeśli weźmiemy pod uwagę, że to Niemcy, postrzegani jako agresorzy, zaczęli śpiewać i instalować choinki to wygląda to trochę tak, jakby wyciągali rękę do swych wrogów. Brytyjczycy, ale i Francuzi i Belgowie także walczący we Flandrii, mogli zaakceptować ten gest. Przy czym trudno nazwać to gestem, gdyż Niemcy po prostu chcieli poczuć się choć trochę jak w domu i ta oznaka człowieczeństwa zwyciężyła, ujęła ich adwersarzy przeradzając się w rozejm bożonarodzeniowy.

Warto jednak zauważyć, że wydarzenie to odbiło się szeroko w popkulturze i znalazło drogę do książek i filmów. Kilka lat temu rozejm bożonarodzeniowy przedstawił Ken Follett w pierwszej części swej trylogii „Stulecie”. Niedawno mogliśmy ją oglądać w serialu koprodukowanym przez TVP i BBC. Jednym z ciekawszych przedstawień wydaje mi się reklama brytyjskiej sieci supermarketów Sainsbury’s, w której w bardzo ciekawie pokazano ów mechanizm. Rozejm bożonarodzeniowy był też utrwalany na obrazach, znalazł swe miejsce w literaturze naukowej i popularnonaukowej. Warto jednak zaznaczyć, że w grudniu 1914 r. poza frontem odbierano go negatywnie, co znalazło wyraz w artykułach prasowych tego okresu.

Czy podobne święta powtarzały się później?

Próbowano, ale nie udało się już osiągnąć takiej skali. Wydarzenia te były wówczas sporadyczne. Było to związane z tym, że rządy i sztaby generalne były już przygotowane na podobną ewentualność. Poza tym w grudniu 1915 r. było już po pierwszych atakach gazowych, nalotach samolotów, sterowców i natarciach niosących śmierć jeszcze większej rzeszy żołnierzy. Swoje robiła też propaganda, a trafiający na front nowi rekruci byli już lepiej ukierunkowani propagandowo. Poza tym w trakcie wojny Brytyjczycy zdecydowali się na przymusowy pobór, co wyrwało dużą część mężczyzn z ich naturalnego środowiska i zmusiło do walki. Winą za to niejednokrotnie obarczano wroga wojennego. W takiej atmosferze niezwykle trudno było o porozumienie.