27 grudnia 1918 r., wybuchło powstanie wielkopolskie- jedyna tak duża udana insurekcja w naszej historii, która doprowadziła do wyzwolenia spod władzy niemieckiej niemal całej Wielkopolski.
Michał Szukała, PAP: Czy powstanie wielkopolskie jest niedoceniane w polskiej pamięci historycznej i uważane za wydarzenie regionalne, a nie zryw narodowy?
Tomasz Łęcki: Niestety jest niedoceniane. Powstanie wielkopolskie nie było powstaniem regionalnym. Należy pamiętać, że Niemcy jesienią 1918 r. nie były państwem militarnie pokonanym. Ich armia nie została rozbita. Ich przegrana na Zachodzie wynikała z rewolucji politycznej. Dlatego już wiosną 1919 r. były gotowe do prowadzenia wojny w obronie swoich dotychczasowych wschodnich granic. Przed powstaniem wielkopolskim sprawa przynależności państwowej Wielkopolski nie była w żaden sposób przesądzona. Czym jednak byłaby Polska bez Wielkopolski i Poznania? Trudno to sobie wyobrazić.
Wojsko wielkopolskie było świetnie zorganizowane i potrafiło wziąć udział nie tylko w walkach z Niemcami, ale również w walkach o Lwów i zasiliło polskie szeregi znakomicie funkcjonującymi i uzbrojonymi oddziałami w wojnie z bolszewikami. Zdobyte na podpoznańskiej Ławicy niemieckie samoloty stanowiły zaczątek polskiego lotnictwa, które odegrało w tej wojnie ogromną rolę. Rola powstania i powstańców w historii Polski jest więc ogromna.
Wielkopolanie są uważani za doskonale zorganizowanych i zdyscyplinowanych. Czy te cechy zadecydowały o sukcesie powstania?
Należy wiedzieć, że Wielkopolska i cały zabór pruski różniły się pod wieloma względami od Królestwa Polskiego i Galicji. Nie występowały tu istotne napięcia społeczne. Dość wcześnie nastąpiło uwłaszczenie chłopów, co zapobiegało konfliktom między wsią a dworem, znanych głównie z Galicji. Ziemiaństwo uznało, że ma obowiązki wobec warstw niższych. Dwór był miejscem edukacji dla chłopów, patronatu i wsparcia w różnych sytuacjach.
W miastach Wielkopolski z Poznaniem na czele konieczne było prowadzenie ostrej konkurencji z gospodarczym żywiołem niemieckim. Paradoksalnie wzmacniało to wartość polskiego przemysłu i handlu. W obszarze kultury i edukacji, nacisk germanizacyjny powodował tworzenie się alternatywnej sfery nauczania i kultywowania polskiej kultury. Przykładem są tu między innymi koła śpiewacze.
To wszystko tworzyło wzajemnie uzupełniającą się mozaikę inicjatyw, którą dziś można określić jako społeczeństwo obywatelskie. Warto zwrócić uwagę, że na początku grudnia 1918 r. w Poznaniu zebrał się Polski Sejm Dzielnicowy. W ciągu zaledwie kilku dni udało się dokonać wyboru 1400 delegatów, którzy ze wszystkich stron ówczesnych Niemiec zjechali do stolicy Wielkopolski, aby przygotować się do połączenia z odrodzonym państwem polskim. Nie była to czcza manifestacja, ale regularne trzydniowe obrady. To przykład wielkopolskiej organizacji, bez której powstanie nie zakończyłoby się pomyślnie.
Wielkie powstania XIX w. nie angażowały w wystarczającym wymiarze chłopów. Czy możemy powiedzieć, że powstanie wielkopolskie miało charakter ogólnospołeczny?
Prusacy utrudniali kształtowanie się polskich elit. Na przykład w armii nie były dla Polaków dostępne stopnie oficerskie. Nie pozwalano na utworzenie uniwersytetu. Mimo to Wielkopolanie radzili sobie doskonale. W Powstaniu Wielkopolskim wystąpił problem najwyższej kadry dowódczej, który udało się rozwiązać poprzez przyjazd gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego. Siłą powstania była jednak kadra podoficerska i świetnie przygotowany żołnierz. W tym kontekście warto powiedzieć, że rekruci do armii II Rzeszy pochodzili ze wszystkich warstw społecznych. Pamiętajmy, że część spośród nich w grudniu 1918 r. była dezerterami, którzy do rodzinnych domów na święta przyjeżdżali w mundurach, pełnym ekwipunku i z bronią.
Najkrwawsze walki powstania toczyły poza Poznaniem, który oswobodzony został dość szybko i w wielu punktach bez jednego wystrzału. Tymczasem na północy, południu i zachodzie Wielkopolski toczyły się regularne walki. W tych regionach praktycznie nie było polskiej rodziny, z której mężczyźni nie poszliby do służby w oddziałach powstańczych. W tym sensie było to powstanie narodowe.
Warto też powiedzieć, że w Wielkopolsce był bardzo niski analfabetyzm. Paradoksalnie jest to zasługą nie tylko rodzinnego kształcenia, ale również dobrze zorganizowanego niemieckiego systemu oświatowego. Warstwy niższe były więc świadome i zdolne do opierania się germanizacji i utwierdzania w tradycji narodowej i katolickiej, zwalczanej przez Niemcy od czasów Bismarcka.
Czy politycy wielkopolscy zakładali, że powstanie będzie miało charakter wyzwoleńczy, czy raczej że będzie manifestacją jej przynależności do Polski? Jaki był faktyczny, zakładany przez nich cel powstania?
Sprawa nie jest prosta. Tak jak w wypadku innych powstań wśród jego przywódców były „jastrzębie” i „gołębie”. Od początku 1918 r. widać wyraźnie, że szczególnie wśród młodszej generacji skupionej w harcerstwie i Towarzystwie Gimnastycznym Sokół oraz niedawno powołanej w zaborze niemieckim Polskiej Organizacji Wojskowej, trwają przygotowania do czynu zbrojnego, chociażby takie jak gromadzenie broni. Z drugiej strony środowiska zachowawcze związane z Komitetem Narodowym Polskim, który przygotowywał się do zaprezentowania sprawy polskiej na powojennej konferencji pokojowej uważały, że nie warto wszczynać powstania przedwcześnie, ponieważ mogłoby to ułatwić działania propagandzie niemieckiej, mogącej przedstawić Polaków jako żywioł anarchizujący.
Musimy mieć więc świadomość, że 27 grudnia nie był dniem, w którym powstanie miało wybuchnąć zgodnie z przygotowywanymi planami. Planowane było na wiosnę 1919 r. Dziś możemy powiedzieć, że wielkim szczęściem jest, że wybuchło jednak w grudniu. Niemcy wówczas byli zaskoczeni, wiele formacji wojskowych stacjonowało poza Wielkopolską, poza tym trudy wojny i poczucie bezsensu dalszej walki w szeregach armii, podsycane nastrojami rewolucji ułatwiły pierwsze sukcesy powstańcom. Później sytuacja zaczęła się zmieniać na mniej korzystną dla Polaków.
Iskrą na proch był przyjazd Ignacego Jan Paderewskiego i jego entuzjastyczne powitanie przez polską ludność Poznania. Wywieszanie flag polskich i państw zachodnich wywołało gniew Niemców, którzy dopuszczali się ich profanacji między innymi podczas słynnego przemarszu przez miasto 6 Pułku Grenadierów. Po godzinie 16 padły pierwsze strzały. Wydarzenia początkowo miały charakter spontaniczny, ale bardzo szybko Naczelna Rada Ludowa powołała głównodowodzącego, którym zostaje przybyły z Warszawy były oficer armii niemieckiej kapitan Stanisław Taczak. Co ciekawe, początkowo dowódca sił powstańczych nie przywdział munduru, tak aby nie ułatwić Niemcom nazywania tych wydarzeń powstaniem. W kolejnych dniach sytuacja zmieniła się. Generał Józef Dowbor-Muśnicki stworzył regularną armię, w której główną rolę pełnili byli podoficerowie i żołnierze armii niemieckiej. Liczyła ponad 70 tysięcy żołnierzy.
Jak w sytuacji konfliktu zbrojnego między Polską a Niemcami zachowują się państwa sprzymierzone?
Sprawa polska była jedną z wielu, którymi przywódcy krajów zwycięskich musieli zająć się po wojnie. Nie była traktowana jako kluczowa. Bez wątpienia najważniejszym działaniem Ententy był rozejm w Trewirze, którego obowiązywanie rozciągnięto na front walk w Wielkopolsce. W jakimś sensie uratował powstanie, ponieważ gdyby nie zawieszenie broni Niemcy przeszliby do ofensywy. Nawet jeśli wydaje nam się, że zaangażowanie Zachodu nie było wystarczające, to z pewnością było na tyle skuteczne, że powstrzymało przejęcie inicjatywy przez Niemców w momencie, gdy Polacy wyzwolili większą część Wielkopolski.
Mimo że powstanie w Wielkopolsce nie było wpisane w dyplomatyczną układankę konferencji wersalskiej to jednak dzięki zaangażowaniu Romana Dmowskiego i Komitetu Narodowego Polskiego oraz urok osobisty i talenty Ignacego Jana Paderewskiego przyczyniły się do potwierdzenia odbudowy państwa polskiego w szerszych granicach niż początkowo deklarowano.
Wymienił Pan dwie kluczowe dla powodzenia powstania postacie ówczesnego życia politycznego. Jednakże o zbyt małe zaangażowanie w sprawę powstania wielkopolskiego jest często oskarżany Józef Piłsudski. Czy są podstawy do takich twierdzeń?
Faktem jest, że Piłsudski nie był w Wielkopolsce postacią tak szanowaną jak w Polsce centralnej i kresowej. Takie twierdzenia tylko częściowo są uzasadnione, a w znacznie większym stopniu wynika ze stereotypów. Należy pamiętać, że obóz socjalistyczny, z którego wywodził się Piłsudski był konkurencją wobec dysponującej w Wielkopolsce ogromnymi wpływami endecji.
Jednocześnie nie można stawiać Tymczasowemu Naczelnikowi Państwa zarzutu braku wsparcia dla powstania, skoro przysłał do Wielkopolski generała Józefa Dowbor-Muśnickiego wraz z grupą doświadczonych oficerów. Bez nich przejście od spontanicznych działań do zorganizowanych operacji, a co za tym idzie zwycięstwo powstania nie byłyby możliwe. Dowbor-Muśnicki był wybitnym oficerem. Oddzielną sprawą, niewpływającą na przebieg powstania jest jego skonfliktowanie z Piłsudskim.
Najważniejszym elementem koncepcji politycznych Piłsudskiego było zbudowanie federacyjnego porządku w Europie Środkowej, co powodowało, że Wielkopolanie mogli obawiać się o znaczenie ich dzielnicy w jego planach. Ponadto w opinii Piłsudskiego o granicach zachodnich miała zadecydować konferencja pokojowa, a nie walka zbrojna, tak jak na wschodzie.
W roku 1926 Wielkopolska nie poparła Piłsudskiego i pozostała wierna legalnemu prezydentowi i rządowi. Ten dystans wobec jego obozu, wywodzący się jeszcze z okresu odzyskiwania niepodległości i interpretacji tego procesu wówczas jeszcze się pogłębił. Opozycyjność Poznania i Wielkopolski w okresie rządów sanacji jeszcze utrwaliła te różnice na cały okres międzywojenny.
Warto przypomnieć, że weterani powstania wielkopolskiego znaleźli się na listach proskrypcyjnych przygotowanych przez Niemców.
W Wielkopolsce w międzywojniu żyła spora mniejszość niemiecka. O większości z nich nie przypuszczano, że są gotowi do denuncjowania swoich sąsiadów. Kiedy Niemcy wkraczali do Wielkopolski wielu z nich wywieszała symbole III Rzeszy i dostarczała listy proskrypcyjne, na których znajdowali się głównie powstańcy wielkopolscy i działacze endecji.
Scenariusz był prawie wszędzie podobny. Ludzie ci byli aresztowani i rozstrzeliwani na placach i ulicach miast lub w lasach. Akcja Tannenberg mająca na celu przeprowadzenie eksterminacji polskich elit rozpoczęła się już pod koniec września 1939 r. Warto zwrócić uwagę, że w wielkopolskich dołach śmierci spoczywa więcej ofiar zbrodni niż w Katyniu. W jednym z fortów Poznania – Forcie VII zorganizowano obóz koncentracyjny, w którym testowano metody eksterminacji przy użyciu gazów. W tym obozie mordowano również powstańców wielkopolskich. Dlatego to miejsce nazywano „obozem zemsty”. Niemcy doskonale pamiętali i „doceniali” zryw powstańczy i postanowili ukarać tych, którzy doprowadzili do dezintegracji ich państwa na wschodzie.
Za dwa lata przypada setna rocznica powstania wielkopolskiego. Jakie działania mające przypomnieć jego historię planuje prowadzone przez Pana Muzeum?
Najważniejszym elementem tego planu jest budowa nowej siedziby Muzeum Powstania Wielkopolskiego. Obecnie jego ekspozycja mieści się na zaledwie 350 metrach kwadratowych. Dlatego inicjatywa budowy większej i nowoczesnej siedziby ma wsparcie władz samorządowych i Ministerstwa Kultury. Będzie można w niej zaprezentować unikatowe doświadczenie Powstania Wielkopolskiego. W 2018 r. będziemy dysponować dokumentacją budowy i projektem ekspozycji. Budowa będzie mogła rozpocząć się w 2019 r. Nie możemy zmarnować szansy przybliżenia i zrozumienia poprzez rocznicę zwycięskiego powstania wielkopolskiego tego wyjątkowego doświadczenia.
Nie czekając na rok 2018 przygotowujemy nową ekspozycję w dotychczasowej siedzibie Muzeum Powstania Wielkopolskiego, tak aby była ciekawa i nowoczesna. W Forcie VII przygotowujemy modernizację ekspozycji mającą pokazać nie tylko doświadczenie martyrologiczne, ale również historię Twierdzy Poznań. Planujemy również wydanie publikacji na temat fortyfikacji. Plany są więc ambitne i wierzę, że zakończą się sukcesem.