Komuniści przejmują władze w Polsce - „lipa w styczniu”, czyli sfałszowane wybory

Komuniści przejmują władze w Polsce - „lipa w styczniu”, czyli sfałszowane wybory

Dodano: 
Bolesław Bierut
Bolesław Bierut Źródło:Wikimedia Commons / Dąbrowiecki Stanisław, Agencja Fotograficzna - Film Polski
Niektórzy uważają, że początkiem władzy komunistów w Polsce było referendum z czerwca 1946 roku. Nie jest to jednak do końca prawda – całkowite panowanie PPR w Polsce zaczęło się 19 stycznia 1947 roku. W dniu sfałszowanych wyborów.

Propaganda doby PRL miała przed sobą nieliche wyzwanie. Z jednej strony musiała oczerniać aliantów, którzy zdradzili Polskę w Jałcie, sprzedając ją Sowietom. Z drugiej musieli twierdzić, że ten sam Związek Sowiecki był najlepszym, co się przytrafiło światu od czasu wynalezienia koła. Propagandyści poradzili z tym sobie z typowym dla niej brakiem finezji – po prostu brutalnie forsując obie wersje. Dopiero w latach 70., wraz z coraz szerszym zasięgiem drugiego obiegu wydawniczego, coraz mniej wiarygodnie brzmiały zapewnienia zarówno o prawdziwości obu tez, jak i legalności początku państwa.

Rozdawanie kart

Mamy koniec 1945 roku. Niemcy leżą w gruzach, skapitulowała Japonia, zakończyła się II wojna światowa. Na Łabie stykają się dwa światy: zachodni i komunistyczny. Churchill nie wypowiedział jeszcze słynnych słów o „żelaznej kurtynie”, ta jednak już zapadła, zaś Stany Zjednoczone powoli zaczynają zdawać sobie z tego sprawę. Na ziemiach pod władzą Moskwy zaczynają umacniać się nowe rządy, które rychło będą miały stanąć w jednym rzędzie obok Związku Sowieckiego i wesprzeć go w jego wysiłkach zmierzających do panowania nad światem. Jednym z takich państw jest Polska.

Od grudnia 1941 roku, to jest od wylądowania Grupy Inicjatywnej koło wsi Wiązowna, Polska Partia Robotnicza dążyła do przejęcia władzy nad Polską. Dążyła bezpardonowo, walcząc z pozostałymi ugrupowaniami niepodległościowymi bardziej energicznie, niż z Niemcami. Po zajęciu Polski przez Armię Czerwoną i likwidacji Armii Krajowej oraz rozbiciu struktur Państwa Podziemnego, PPR mógł wyjść z ukrycia i wraz z tzw. rządem lubelskim zaczął grać rolę prawowitego rządu Polski. „Grać rolę”, bowiem w istocie nim nie był, nie dysponował żadną ku temu legitymacją. W każdym razie nie w kraju, bowiem w lipcu 1945 roku alianci zachodni uznali Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, cofając tym samym uznanie rządu londyńskiego. Oczywiście, TRJN był przez komunistów zdominowany, jednak nie składał się wyłącznie z nich.

Po konferencji jałtańskiej i zakończeniu wojny w skład TRJN wszedł Stanisław Mikołajczyk, były premier Rządu na Uchodźstwie. Odtworzył on razem z Wincentym Witosem Polskie Stronnictwo Ludowe. Przedwojenny trybun ludowy był jednak w tym okresie już bardzo chory, ciężar przewodzenia ludowcom spadł więc na Mikołajczyka, formalnie wiceprzewodniczącego. Szefem PSL został dopiero po śmierci Witosa 31 października 1945 roku, odziedziczając po nim nie tylko partię, ale i ostry konflikt z komunistami.

Jak już wspomniano, PPR dążyła do uzyskania krajowej legitymizacji swej władzy, co oznaczało wygranie wyborów. Komitet Centralny zdawał sobie jednak sprawę, że komuniści nie cieszą się w Polsce poparciem. Było jasne, że wybory trzeba będzie sfałszować, by jednak nadać im jakiekolwiek pozory legalności, trzeba było najpierw zasypać przepaść pomiędzy poparciem faktycznym a wymaganym, czyli doprowadzić do sytuacji, w której zakres fałszerstwa będzie możliwie mały. Zaczęła się rozgrywka między PPR, opozycją, Moskwą i aliantami.

Zamknięte salony

Na początku trzeba było wprowadzić kryterium dopuszczania opozycji do walki politycznej. Zdecydowano, że partia, by została uznana, musi spełniać dwa kryteria: być demokratyczna i antynazistowska. Teoretycznie nie były to wymagania zbyt wygórowane, żądło jednak tkwi w ogonie. Spełnianie kryteriów przez daną partię oceniała Krajowa Rada Narodowa, czyli w istocie Polska Partia Robotnicza. W efekcie przyznała więc ona sobie prawo decydowania o udziale w debacie politycznej, rugując z niej Stronnictwo Narodowe, chadecję i niezależnych socjalistów. Uchwałą KRN z 30 października 1945 roku legalnymi partiami mogącymi działać w Polsce zostały Polska Partia Robotnicza, Polskie Stronnictwo Ludowe, Polska Partia Socjalistyczna, Stronnictwo Demokratyczne, Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Pracy. Zaznaczyć tu należy, że PPS, SD i SL znajdowały się de facto pod kontrolą PPR.

Po ustaleniu graczy zaczęto prowadzić z nimi rozmowy. W lutym 1946 roku PPR zaproponował utworzenie wspólnego bloku, w którym komuniści i ludowcy Mikołajczyka dostaną po dwadzieścia procent mandatów, pozostałe partie zaś albo 20 albo 10, w zależności od liczebności. Były premier postawił twarde veto, słusznie przewidując, iż zaakceptowanie tej propozycji zamieni jego ugrupowanie w przybudówkę do PPR, podobną późniejszym „koncesjonowanym stronnictwo”. Po udzieleniu mu zgody przez Kongres PSL zadeklarował dążenie do przeprowadzenia wyborów zgodnych z konstytucją z 1921 roku, co zaś do bloku, to chętnie utworzyłby go z formacjami opozycyjnymi do komunistów, w którym otrzymałby 75% mandatów.

Propozycja była dla PPR całkowicie nie do przyjęcia z wielu powodów. Jednym z naczelnych była świeża przestroga płynąca z Węgier, gdzie w listopadzie 1945 roku odbyły się wybory parlamentarne. Zdobywając 57% głosów wygrała je Niezależna Partia Drobnych Rolników, pod względem założeń programowych i struktury bazy operacyjnej bardzo podobna do Polskiego Stronnictwa Ludowego. PPR nie mogła ryzykować przegrania wyborów, zaczęła więc dążyć do odłożenia ich w czasie. Pierwszym było dążenie do poprawienia sytuacji bytowej ludności i kupienia w ten sposób jej przychylności. Drugim, zdecydowanie ważniejszym, była konieczność pozbycia się PSL i Mikołajczyka, którzy wyrastali na jedyne siły zdolne się w tej nierównej walce przeciwstawiać.

W niezwykle niewygodnej sytuacji znalazł się wtedy PPS. Góra wraz z Józefem Cyrankiewiczem twardo trzymała kurs zbliżenia do PPR, jednak działacze niższych szczebli wahali się. Nie chcieli oni dopuścić do eliminacji PSL i lansowali blok sześciu partii, w którego skład mieliby wejść ludzie Mikołajczyka. W ten sposób chciano ukręcić bat na komunistów: zmusić ich do wejścia w układy i przy wsparciu ludowców zmarginalizować, tworząc silne skrzydło socjalistyczno-ludowe. Była to jednak, przy oporze władz partii, inicjatywa skazana nie niepowodzenie, mimo więc nalegań części PPS-u PSL dalej twardo odrzucało koncepcję bloku. W takiej sytuacji socjaliści zwrócili się przeciwko ludowcom: grozili zarówno porozumieniu z PPR, jak i ewentualnym próbom skanalizowania jej w ramach bloku.

Zachód przygląda się w milczeniu…

… choć nie całkowitym. Wbrew powszechnej opinii, ani Stany Zjednoczone ani Zjednoczone Królestwo nie zignorowały całkowicie wyborów w Polsce, choć ich reakcje były raczej symboliczne. Przeciwko dominacji Sowietów nad Europą Wschodnią protestował głównie Londyn, w czym zresztą miał mocno związane ręce z uwagi na podpisane w toku kolejnych konferencji umowy. Waszyngton nie robił na tym polu wiele, był to bowiem okres przed zmianą jego optyki. Obowiązywała jeszcze rooseveltowska doktryna utrzymywania porozumienia ze Związkiem Sowieckim i zastępowania Zjednoczonego Królestwa w roli światowego mocarstwa. Oczywiście, gruszek w popiele nie zasypano ze szczętem – przykładowo Departament Stanu pod przewodnictwem Edwarda Stettiniusa zażądał międzynarodowej kontroli nad wyborami. Wystarczył jednak sprzeciw Mołotowa i Bolesława Bieruta, by się z tego wycofał. Zwłaszcza ten drugi brzmiał w uszach amerykańskich dyplomatów przekonująco, „towarzysz Tomasz” jako przewodniczący KRN z oburzeniem powiedział bowiem, że takie godzenie w godność Polski stanowi ujmę na honorze i dwudziestosześciomilionowy naród zdoła sam o siebie zadbać. Zamiast więc instytucji kontrolnych demokratyczność wyborów zagwarantowali dyplomaci w ramach rutynowych czynności oraz dziennikarze zagraniczni, którym udzielono akredytacji. Rządy USA i UK dystansowały się od całej sprawy coraz bardziej, aż w końcu ogłosiły désintéressement. Głównym efektem zaangażowania aliantów było danie Władysławowi Gomułce, sekretarzowi generalnemu PPR, kolejnego argumentu za możliwie szybkom przeprowadzeniem wyborów: wytrącenie argumentów anglosaskiej reakcji.

Rozpoznanie bojem

PPS zaproponował, idąc za przykładem Francji, połączenie wyborów z referendum konstytucyjnym. Rachuba była prosta: liczono, że korzystając z silnych nastrojów antykomunistycznych uda się nie tylko odsunąć PPR, ale także wprowadzić konstytucyjne zabezpieczenia przed komunistami. Gomułka pomysł podchwycił, wprowadził jednak pewną modyfikację, rozdzielając oba głosowania. 30 czerwca 1946 roku przeprowadzono referendum, które, od linii propagandy PPR, często zwane jest „referendum 3 x TAK” lub po prostu „sfałszowanym referendum”.

Głosujący mieli wypowiedzieć się, czy są za zniesieniem Senatu, nacjonalizacją gospodarki i reformą rolną oraz utrwaleniem granicy zachodniej na Odrze i Nysie Łużyckiej. Spodziewano się konieczności „podretuszowania” wyników, zawczasu więc ściągnięto do Polski 20 czerwca Wydział „D” Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (Министерство государственной безопасности, MGB) ZSRR pod dowództwem płk Aarona Pałkina, nie spodziewano się jednak aż takiej skali. Według poufnych wyników po myśli komunistów zagłosowało raptem ćwierć biorących udział, co było ilością niewspółmiernie małą do wysiłków całego komunistycznego aparatu. Rosjanie sfałszowali wtedy 5994 protokołów z podliczonymi głosami oraz około czterdziestu tysięcy podpisów członków komisji – resztę musieli zrobić oficerowie polskiego aparatu bezpieczeństwa.

Oficjalnie wyniki przedstawiono jako wielkie zwycięstwo komunistów. Pozwoliło to nie tylko wzmocnić ich władzę, ale także ustalić stopień społecznych nastrojów antykomunistycznych oraz rozkład preferencji. Nieoficjalnie jednak zdawano sobie sprawę z rozmiarów klęski. Co symptomatyczne, brak popularności bolał komunistów najmniej. Zdawali sobie oni sprawę, że komunizmu w Polsce mało kto chce i ani przez chwilę nie sądzili, że uda się zdobyć władzę drogą uczciwych wyborów. Decydentów najbardziej trapiła nagana, jaką otrzymano z Moskwy za nieudolne fałszerstwo oraz fakt, że cały świat zdał sobie sprawę z tego, że referendum i jego wyniki są całkowitą fikcją. Świadectwem stopnia nieudolności może być fakt złożenia noty USA i UK. Informowano w niej, że o ile rządy tych państw nie poczuwały się do odpowiedzialności za demokratyczność referendum, o tyle do odpowiedzialności za wybory jak najbardziej tak. Dołączona też była lista zaleceń do spełnienia, by wybory uznać za demokratyczne. KRN za sugestią Moskwy notę zignorowała, po tygodniu zaś wystosowała własną, protestując przeciwko ingerowaniu w wewnętrzne sprawy międzypartyjne Polski.

Dodatkowym czynnikiem było zastraszenie Polskiej Partii Socjalistycznej. W obliczu jawnego i bezczelnego fałszerstwa komunistów plany socjalistów stały się całkowicie nierealne. Podjęto kolejną próbę dogadania się z PSL i w dniach 26-28 sierpnia 1946 roku odbyły się rozmowy między Cyrankiewiczem a Mikołajczykiem. Ludowcy zrezygnowali wtedy z 75% przydziału mandatów, zadowalając się czterdziestoma procentami i twardo obstawali przy odrzuceniu dominacji komunistów. PPS, uwikłany w rozgrywki z PPR, nie mógł poprzeć działań jawnie wymierzonych w komunistów, ci zaś podjęli środki zaradcze. 31 sierpnia bez zapowiedzi odwołali posiedzenie Krajowej Rady Narodowej, na którym miano ustalić ordynację wyborczą i termin elekcji. Parę dni później PSL ostatecznie odrzuciło opcję bloków wyborczych, dochodząc do wniosku, że przy braku pewnych sojuszników i realnym zagrożeniu marginalizacją w ramach bloku pozostaje mu tylko grać va banque.

Ostatnia runda

Decyzję ludowców PPR odebrała jako koniec ostatniej szansy na rozstrzygnięcie walki o przyszłość kraju na drodze politycznej, a tym samym sygnał do frontalnego ataku. Przyzwolenie na to dał również Stalin, do tego czasu broniący Mikołajczyka i żądający rozwiązań politycznych. 8 września aresztowano Stanisława Mierzwę, zastępcę sekretarz generalnego Polskiego Stronnictwa Ludowego. Razem z nim aresztowano również Mieczysława Kabata, Karola Buczka, Karola Starmacha i wielu innych członków krakowskiego Zarządu Wojewódzkiego PSL. Równolegle w Warszawie zdemolowano biura „Gazety Ludowej”. Zimą 1946/1947 na terenie całego kraju dochodziło do ataków na działaczy PSL, w tym mordów. Rozwiązywano organizacje powiatowe ludowców, całą partię zaś cyklicznie oskarżano o współpracę z „bandami leśnymi”, czyli podziemiem niepodległościowym. 10 stycznia ponownie przyjechała do Polski grupa Pałkina, szykują się do przeprowadzenia wyborów. Wyznaczono je na 19 stycznia 1947 roku.

Nokaut

Kraj podzielono na 52 okręgi i 6866 obwodów wyborczych. W ani jednej komisji okręgowej nie zasiadł człowiek PSL – o składach wszystkich decydowała PPR i Urząd Bezpieczeństwa. 60% członków komisji należało do Polskiej Partii Robotniczej, reszta została zastraszona przez SB lub od samego początku deklarowała serwilizm. PSL udało się wprowadzić do komisji około 1300 mężów zaufania, z których wielu zostało zastraszonych, zwerbowanych przez bezpiekę lub fizycznie zlikwidowanych. Wyniki fałszowano na wszelkie sposoby: dosypywano karty do urn, podmieniano protokoły, fałszowano listy… Organy bezpieczeństwa wraz z komisjami wyborczymi dwoiły się i troiły, by dopasować wyniki do matematycznych symulacji zawczasu przygotowanych przed wyborami.

Według oficjalnych danych wybory zakończyły się miażdżącym zwycięstwem komunistów. Uformowany przez PPR blok demokratyczny, w którego skład wszedł PPS, SD i SL, zdobył 80,1% głosów, PSL 10%, SP 4,7%, PSL „Nowe Wyzwolenie” (rozłamowcy z PSL, deklarujący współpracę z PPR) 3,5%, a inne listy 1,4%. Z 444 mandatów poselskich PPS dostał ich 116, PPR – 114, SL – 109, SD – 41, PSL – 27, SP – 15, PSL „Nowe Wyzwolenie” – 7 zaś pozostałe 15 przypadło niezrzeszonym i „rządowym” katolikom. Z powodu zastosowania rozlicznych metod „poprawiania” wyników jak i o wiele lepszego przygotowania bezpieki, nie da się dzisiaj odtworzyć skali fałszerstw ani prawdziwych wyników wyborów. Prawdopodobnie jednak skala musiała być podobna, co w przypadku referendum, co oznaczałoby, że była ona olbrzymia.

Zmierzch

Był to koniec walki o uratowanie Polski przed włączeniem w skład bloku wschodniego. Protesty Zjednoczonego Królestwa i USA zostały zignorowane. 20 października 1947 roku uciekł z Polski Mikołajczyk, a w grudniu 1948 roku PPR wchłonęła PPS, tworząc Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Zgodnie z przewidywaniami, deklarujący na początku przywiązanie do demokracji i prawa komuniści zamienili kraj w państwo totalitarne. Dopiero ponad 40 lat później udało się to jarzmo zrzucić.

O wyborach z 1947 roku warto pamiętać zwłaszcza w kontekście dyskusji na temat działalności antypaństwowej np. płk Kuklińskiego czy zobowiązań III Rzeczypospolitej wywodzących się z zobowiązań Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Nie miała ona nigdy nawet cienia jakiejkolwiek legitymacji, od samego zarania była ludności polskiej narzucona z pogwałceniem prawa zarówno krajowego, jak i międzynarodowego. Należy o tym zawsze pamiętać.

Autorem tekstu "»Lipa w styczniu«. Sfałszowane wybory do Sejmu Ustawodawczego z 1947 roku" jest Przemysław Mrówka. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0


Źródło: Histmag.org