Internauta o nicku „Fox” opublikował na Twitterze fotografię strony pochodzącą, jak utrzymuje, z niemieckiego podręcznika od historii. Pojawia się na niej informacja o deportacjach do „polskich obozów latach 1938-1941”. „Syn ma maturę. Historia. Przygotowuje się. Będzie ok. Właśnie zwrócił uwagę na polskie obozy. Tak uczą w Niemczech. TERAZ. Oficjalna książka” – skomentował mężczyzna.
Jego wpis spotkał się z natychmiastową reakcją. Konsulat Generalny RP w Monachium poinformował, że wkrótce będzie mieć oryginał podręcznika i zapowiedział „ostrą” reakcję po weryfikacji. Sprawą zajęła się także Reduta Dobrego Imienia.
Wpis skomentowała również Magdalena Ogórek. „72 lata po wojnie każą nam płacić rekompensaty za obrazy, które zrabowali, a o niemieckich obozach zagłady piszą »polskie«” – podsumowała publicystka i była kandydatka na prezydenta. Ambasador Rolf Nikel poinformował zaś, że podjął interwencję w wydawnictwie, które zapowiedziało, że wycofa książkę.
twittertwitter
Rząd zapowiedział kary
Walka z określeniem „polskie obozy zagłady” trwa od wielu lat. Mimo akcji informacyjnych i stanowczych interwencji, co jakiś czas w zagranicznej prasie powtarzane są sformułowania, które sugerują, że za Holocaust odpowiadają Polacy. W lutym minionego roku Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało walkę z kłamliwym określeniem na gruncie prawnym. Dotychczas nie wdrożono jednak proponowanych wówczas rozwiązań. Sprawę w swoje ręce wzięli także internauci – głośno było o akcji „#GermanDeathCamps”.
Czytaj też:
#GermanDeathCamps, czyli jak internauci walczą o historyczną prawdę z ZDFCzytaj też:
„Przypominamy, że Auschwitz to #GermanDeathCamp”. Akcja skierowana do zagranicznych redakcji