Najbrudniejsze zagrywki dawnych szermierzy. Pojedynki znane z „Gry o Tron” wypadają przy nich blado

Najbrudniejsze zagrywki dawnych szermierzy. Pojedynki znane z „Gry o Tron” wypadają przy nich blado

Dodano: 
Chwycenie nogi i cios poniżej pasa, czyli XVI-wieczna szermierka na dussack. Ilustracja z dzieła Paulusa Hectora Maira, Opus Amplissimum de Arte Athletica
Chwycenie nogi i cios poniżej pasa, czyli XVI-wieczna szermierka na dussack. Ilustracja z dzieła Paulusa Hectora Maira, Opus Amplissimum de Arte Athletica Źródło: (domena publiczna)
Rycerz w trakcie pojedynku miał okazywać szacunek rywalowi i nie stosować brudnych chwytów. Ale w walce na śmierć i życie nikt nie przyznawał punktów za styl.

Późne średniowiecze to okres, kiedy w wielkiej liczbie powstawać zaczęły w Europie podręczniki prezentujące rozmaite techniki walki. Na kartach manuskryptów dawni mistrzowie opisywali jak poprawnie trzymać miecz, w jakiej linii prowadzić cięcie, kiedy wykonać zwód czy stosowną zasłonę. Rzecz nie tyczyła się wyłącznie miecza. Podobne opracowania tłumaczyły prawidła walki w zwarciu, stosowania dźwigni i rzutów. Często opisywano walkę przy pomocy sztyletów czy pałek.

Przyczyny powstawania manuskryptów traktujących o sztukach walki mogły być różne. Niektórzy dawni mistrzowie pragnęli, by ich kunszt przetrwał w pamięci potomnych. Traktaty spisano też zapewne jako „ściągawki” dla uczniów, które pomagały im odświeżyć co trudniejsze techniki. Wreszcie – napisanie traktatu szermierczego stanowiło formę autopromocji, dzięki której sława mistrza wykraczała poza miejsce zamieszkania i wydatnie ułatwiała mu zrobienia kariery, na przykład na dworze bogatego feudała.

Podręczniki sztuk walki spisywano także w epoce nowożytnej i później – w XIX i XX wieku, czego przykładem są liczne opracowania dla oficerów na temat szermierki szablą. Niezależnie od okresu autorom przyświecał wspólny cel – przekazanie czytelnikowi podstaw władania daną bronią i przygotowanie go na kontrataki bardziej umiejętnego przeciwnika.

Pragmatyczni z reguły mistrzowie szermierki czasem pozwalali sobie na opisanie bardziej nietypowych technik. Pokonanie przeciwnika traktowano priorytetowo – nikt wszakże w walce na śmierć i życie nie przyznawał punktów za styl. W sposób kreatywny wykorzystywano więc dostępne uzbrojenie czy warunki atmosferyczne, byle tylko zwyciężyć i na koniec walki stać o własnych siłach na placu boju.

Miecz jak oszczep

W traktacie włoskiego mistrza Fiore dei Liberiego, Flos Duellatorum (spisanego na początku XV w.), natknąć się można na nietypowe wykorzystanie miecza. Fiore zaleca bowiem rzut orężem w stronę przeciwnika, dając przy okazji wskazówki, jak skutecznie wykonać wspomnianą technikę:

Chwyt miecza do rzutu. Traktat Flos Duellatorum Fiore dei Liberiego

„Do rzutu jestem dobrze przygotowany. Zyskam wiele na długim kroku (tłum. własne, Fiore dei Liberi, Flos Duellatorum, MS Ludwig XV 13 22r-c)”

Rzut mieczem przypominał więc nieco ciśnięcie oszczepem – długi przekrok nadawał ostrzu stosowny pęd. Dodatkowe wskazówki przekazuje zamieszczona obok ilustracja. Wojownik powinien trzymać miecz dwoma rękoma – jedną w pobliżu jelca, drugą za ostrze, blisko sztychu. Włoski mistrz opisuje też jak bronić się przed przeciwnikiem, stosującym tego typu zagrywkę. Miecz należało wówczas trzymać nisko i w momencie rzutu odbić nadlatujące ostrze gwałtownym uniesieniem klingi.

Nogi za pas

Co robić, kiedy naprzeciw nam staje kilku uzbrojonych drabów? Na to miał receptę Philippo Vadi, działający we Włoszech u schyłku XV w.:

Przygotowanie do walki z wieloma przeciwnikami. Traktat Flos Duellatorum

„Jeśli nie chcesz być zawstydzony Nigdy nie walcz z więcej, niż jednym Inaczej będziesz wrzeszczał i płakał jak piszczałka (tłum. Jarosław Kokot, De Arte Gladiatoria Dimicandi, MS Vitt.Em.1324)”

Ucieczki przed liczniejszym przeciwnikiem nie traktowano jako ujmy. Mistrzowie przestrzegali przed nadmierną wiarę we własne siły. Dobrego szermierza charakteryzować miało opanowanie i trzeźwa ocena sytuacji. W ostateczności trzeba było sobie jednak radzić. Wspomniany już Fiore dei Liberi opisywał sposoby walki z wieloma przeciwnikami, stosując obrotową pracę nóg. Częste zmiany pozycji miały utrudnić atakującym zadanie ciosu w plecy i otoczenie broniącego się szermierza.

Rozkręcany miecz

Kolejną ciekawostkę przedstawia XV-wieczny traktat Gladiatoria. Skupia się ona na walce pieszych, ciężko opancerzonych rycerzy, najprawdopodobniej podczas pojedynku sądowego. Wśród licznych pchnięć, dźwigni i obaleń, znaleźć można też bardziej nietypową technikę:

Rzut głowicą miecza, zaprezentowany w XV-wiecznej Gladiatorii

„Jeśli chcesz skończyć z nim szybko, trzymaj włócznię i miecz razem w ręku, odkręć głowicę od swojego miecza i rzuć w niego mocno. Skróć dystans razem z rzutem i użyj swojego miecza lub włóczni, cokolwiek byłoby dla ciebie stosowne. (tłum. własne, Gladiatoria, Ms.Germ.Quart.16, folio 7r)”

Pomysł rzutu głowicą miecza wydaje się kontrowersyjny. W wypadku większości mieczy głowice nie były odkręcane. Ponadto uzbrojony w pełną zbroję płytową przeciwnik niewiele zrobiłby sobie z ciosu, przypominającego ciśnięcie kamieniem. Obecność tego typu ustępu na kartach Gladiatorii budzi o tyle większe zdumienie, że cały manuskrypt jest niesamowicie praktyczny i zawiera proste, skuteczne techniki. Rzut głowicą musiał być więc wyrazem najwyższej desperacji albo… poczucia humoru autora. Marginesy średniowiecznych manuskryptów roiły się od komicznych ilustracji: ślimaków walczących z rycerzami, tańczących golasów czy motywów fallicznych. Może ta specyficzna kultura śmiechu przyświecała również autorowi Gladiatorii?

Cios poniżej pasa

XVI-wieczna szermierka obfitowała w brutalne akcje. Posługiwanie się bronią białą ciągle stanowiło istotną umiejętność na polu bitwy czy w razie obrony własnego życia w ciemnym zaułku. W tym kontekście nie powinien dziwić ustęp z podręcznika Opus Amplissimum de Arte Athletica Paulusa Hectora Maira (wydany ok. 1540 r.). Autor opisuje walkę na dussack, a więc jednosieczną broń, podobną do szabli lub korda:

„Jeśli następnie uderzy cię w taki sposób w prawą rękę, zagroź mu w postawie Bogen [broń wyciągnięta przed siebie, ze sztychem skierowanym na przeciwnika – przyp. aut.]. Wtedy natychmiast chwyć jego prawą nogę swoją lewą ręką, szarpnij do siebie i pchnij dussackiem w krocze. Potem możesz go rzucić. (tłum. własne, Paulus Hector Mair, Opus Amplissimum de Arte Athletica (Cod.10825/10826), folio 110)”

Warto wspomnieć, że podczas rozdziału o walce przy użyciu dussacka autor często opisywał rozmaite dźwignie i rzuty. Szermierczy fair play ? Nie w tym stuleciu.

Zasłony nocne i słońce za plecami

XIX-wieczne podręczniki szabli rekomendowały zazwyczaj ostrożną walkę. Oszczędne cięcia (niewykraczające poza obręb sylwetki, aby nie odsłaniać ciała), ostrożna praca nóg, stawianie na proste, ale skuteczne zagrywki… Niekiedy jednak trzeba było uciec się do bardziej spektakularnego ataku. O zaletach z wykorzystania kombinacji cięć możemy przeczytać w podręczniku The Art of Defence on Foot with the Broad Sword and Sabre, autorstwa londyńskiego szermierza, Charlesa Rowortha. Pierwsze wydanie pochodzi z 1798 r., ale dzieło kilkukrotnie wznawiano. Cieszyło się sporą popularnością zwłaszcza w trakcie wojen napoleońskich. Sekwencja cięć miała rozproszyć uwagę przeciwnika. Ponadto nadawała się także do obrony w nocy. Jeśli szermierz nie wiedział skąd dokładnie padnie atak, seria cięć zbijała wszystkie nadciągające ciosy:

„Teraz będzie o łączeniu powyższych sześciu cięć w taki sposób, by zadawać je bez przerwy. Co może być wyjątkowo użyteczne w ataku, zwłaszcza jeśli przeciwnik oddaje pole i wycofuje się, jak to często ma miejsce na początku. Może to być także korzystne podczas walki w nocy; ponieważ, jeśli cięcia będą właściwie wykonane, ostrze będzie niechybnie przecinało twoją sylwetkę w taki sposób, że zapewni ci znaczne bezpieczeństwo od uderzeń ze strony przeciwnika i, przez powtarzanie ataku, zmusi go do pozostania w ciągłej defensywie (...). (tłum. własne, The Art of Defence on Foot with the Broad Sword and Sabre, autorstwa londyńskiego szermierza, Charlesa Rowortha, London 1798, s. 29)”

W dalszej części podręcznika autor opisuje poruszanie się po okręgu, czyli trawers. Wskazuje, że ruch ten jest szczególnie przydatny do ustawienia przeciwnika w taki sposób, by słońce świeciło mu w oczy:

„Ta praktyka może okazać się niezmiernie przydatna, szczególnie kiedy stajesz do walki ze słońcem świecącym prosto w twoją twarz. Poprzez przejście połowy okręgu sprowadź przeciwnika na dopiero co opuszczone miejsce i poprzez energiczny atak zdwój jego zakłopotanie. (tenże, s. 43)”

Szermiercze manuskrypty i podręczniki z dawnych epok obfitują w podobne zagrywki. Ich trzon stanowią jednak techniki krótkie, proste i zabójczo skuteczne.

Artykuł zatytułowany „Rzut mieczem, cios poniżej pasa. Najbrudniejsze zagrywki dawnych wojowników” napisał Antoni Olbrychski. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Źródło: Histmag.org