Listy hiszpańskiego króla Ferdynanda przez wieki intrygowały historyków. Szyfr, którego używał władca w korespondencji z Gonzalo de Cordobą, był bardzo skomplikowany. Do kodowania wiadomości używano 88 symboli i 237 połączonych liter. Każdej literze odpowiadało od dwóch do sześciu znaków graficznych, takich jak trójkąty czy liczby. Odczytanie listów komplikował fakt, że pisano je bez oddzielenia słów i fraz. Po złamaniu szyfru okazało się jednak, że korespondencja zawierała prawdziwe skarby.
W listach znalazły się m.in. informacje o planach ostatecznego odbicia Hiszpanii z rąk Maurów w 1492 roku, czyli tzw. rekonkwisty oraz wiadomości na temat podróży Krzysztofa Kolumba do obu Ameryk. Ponadto król wymieniał ze swoim dowódcą wojskowym informacje na temat strategii w trakcie kampanii wojennej we Włoszech, która prowadzona była na początku XVI wieku. Nic więc dziwnego, że przezorny władca używał skomplikowanego kodu w listach. Gdyby nieszyfrowane wpadły w ręce wroga, ten z łatwością odczytałby przyszłe poczynania hiszpańskiej armii.
Listy są udostępnione dla zwiedzających w muzeum armii hiszpańskiej w Toledo. Służbom specjalnym zajęło blisko pół roku, by złamać szyfr w nich zawarty. Niektóre z wiadomości miały bowiem nawet ponad 20 stron.