Departament Wojskowy NKN wydał instrukcję, by przyjmować rekrutów powyżej 17 roku życia, ale zdarzało się, że przyjmowano nad wiek wyrośniętych 13- i 14-latków (np. Zdzisława Baczyńskiego). Najmłodszy ochotnik miał 11 lat, a do 1918 roku zwerbowano ponad 400 14-latków. Był to jednak niewielki procent ogółu. Z reguły rekrutowano ochotników między 17 a 23 rokiem życia.
Mimo oficjalnego zakazu było wśród legionistów wiele „Grażyn”, kobiet, które w męskim przebraniu trafiały do oddziałów frontowych, m.in. Zofia Plewińska, Kazimiera Niklewska, Maria Wołoszynowska, Maria Sobolewska czy Wanda Getz. Istniał również Żeński Oddział Wywiadowczy I Brygady, w którym kobiety pełniły rolę kurierek, wywiadowczyń i agentów. Do tego oddziału należała choćby Aleksandra Szczerbińska, późniejsza żona Józefa Piłsudskiego, czy działaczka komunistyczna Wanda Wasilewska.
W Legionach było 648 Żydów, z czego 190 po zakończeniu wojny doczekało się odznaczeń. Najczęściej pochodzili ze środowisk zasymilowanych, uważających się za Polaków pochodzenia żydowskiego czy też wyznania mojżeszowego. Byli wśród nich głównie przedstawiciele inteligencji: lekarz Marek Arnsztajn, malarz Leopold Gottlieb, matematyk Hugo Steinhaus.
W sumie przez Legiony Polskie przewinęło się 40-45 tysięcy żołnierzy, ale w jednym czasie ich liczebność nie przekroczyła 25 tysięcy. W porównaniu z armiami sojuszniczymi to niewiele, jednak należy podkreślić, że np. na zwiększenie liczebności legionistów nie było zgody ze strony władz austriackich.
Żołnierska demokracja
Legiony były z ducha wojskiem obywatelskim. Ów duch przywędrował z przedwojennych organizacji strzeleckich – lwowskiego Związku Strzeleckiego i krakowskiego Strzelca – oraz drużyn sokolich i skautowskich z terenów Kongresówki. Na wzór tych organizacji legioniści przyjmowali pseudonimy, co miało wzmacniać nie tylko solidarność, ale miało przede wszystkim wymiar praktyczny: utrudniały infiltrację nie tylko agentom wrogich sił, ale i sojuszniczej Austrii.
Od samego początku było to wojsko wyjątkowe, skupiające ludzi wolnych i świadomych tego, o co się biją. To poczucie wyjątkowości ułatwiało budowanie silnych więzi wewnątrz brygad i pułków. O tym, że organizacja ta była swoistą „żołnierską demokracją” świadczą wspomnienia legionistów, w których relacje między oficerami a żołnierzami były bardzo bliskie, pełne wzajemnego zaufania i zrozumienia, a szacunek dla przełożonego – autentyczny i niewymuszony.
Niestety miało to również swoje ciemne strony. Z definicji „wojskowa demokracja” i „wojskowa dyscyplina” wzajemnie się wykluczają, toteż Legiony były postrzegane jako oddziały cokolwiek bałaganiarskie, a legioniści – jako mało karni. Dla austriackich dowódców Legiony, a zwłaszcza I Brygada, były postrzegane wręcz jako „cywilbanda”, politycy w mundurach, z których nie będzie żadnego pożytku. Problem z dyscypliną ujawnił się już podczas marszu 1 Pułku jesienią 1914 r., który w drodze na Wolbrom odnotował spore opóźnienia, usprawiedliwiane nieprzyzwyczajeniem żołnierzy do… wczesnego wstawania. Świadome problemów dowództwo Legionów organizowało szkolenia i wdrażało dyscyplinę, co było szczególnie widoczne po kryzysie przysięgowym w 1917 r., kiedy kierownictwo przejęli oficerowie ukształtowani przez C.K. armię, w której porządek i dyscyplina były najważniejsze. „Teraz jest wojsko, a w przedtem była banda” – miał skomentować generał Zygmunt Zieliński, którego słowa przytoczył Andrzej Chwalba w swojej najnowszej książce „Legiony Polskie 1914-1918”.
Pomimo braku dyscypliny Legiony dały się poznać jako wojsko bitne i odważne. Poziom dezercji był bardzo niski: wynikało to z wysokiego morale żołnierzy, ale również z faktu, że Rosjanie nie uznawali praw kombatanckich legionistów, a pojmanych jeńców często od razu wieszali. Wpływ na zachowanie wojaków miała również postawa oficerów legionowych, którzy – w przeciwieństwie do dowódców austriackich – pierwsi wyskakiwali z okopów, krzycząc „za mną!”, a nie „naprzód”. Nie bez znaczenia pozostaje także kult – przede wszystkim w I Brygadzie – Józefa Piłsudskiego, zwanego przez legionistów „Dziadkiem” i „Kochanym Naczelnikiem”. Przekonanie, że należą do elitarnej jednostki dowodzonej przez wyjątkowego wodza, niewątpliwie wpływało na odwagę i pewność siebie żołnierzy.
Kryzys przysięgowy i zmiany układów sił na froncie I wojny światowej spowodowały, że Legiony Polskie nie doczekały 11 listopada 1918 roku. Trudno jednak nie zgodzić się ze słowami Kazimierza Przerwy-Tetmajera, którymi zwrócił się do legionistów w broszurze „O żołnierzach polskich 1795-1915”: „Nowe są nazwy bitew Waszych i nowe Wasze nazwiska, ale historia Wasza jest ta sama (…). Wasze czyny są czynami ułanów Poniatowskiego, czwartaków warszawskich, powstańców styczniowych”. To właśnie Legiony Polskie jako ostatnie pokolenie walczyło o niepodległość i jako pierwsze – zwyciężyło.
Artykuł zatytułowany Legiony Polskie, czyli żołnierska demokracja napisała Justyna Skalska. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.
Czytaj też:
Józef Piłsudski na niezwykłych zdjęciach. Tej twarzy marszałka z pewnością nie znacie