Wybuch powstania listopadowego. Młodzi podchorążowie rozpoczęli zryw przeciw Rosji

Wybuch powstania listopadowego. Młodzi podchorążowie rozpoczęli zryw przeciw Rosji

Zmieniono: 

Istotną dla powodzenia planu koordynację działań umożliwić miał powstańcom dobrze widoczny w całym mieście sygnał” dym z podpalonego browaru na Solcu. Już w pierwszych minutach powstania omal nie doprowadził on jednak do tragicznych w skutkach nieporozumień. Sprawna akcja straży pożarnej sprawiła, że pojawiły się wątpliwości, czy sygnał został zauważony przez grupy powstańców w odległych częściach miasta. Mogło to postawić pod znakiem zapytania szanse powodzenia akcji.

Wysocki podjął jednak ryzyko dając rozkaz do rozpoczęcia działań. Około godz. 18.00 grupa dwudziestu dwóch akademików prowadzona przez dwóch podchorążych wtargnęła do Belwederu: pobiegliśmy pędem, z łoskotem, którego łatwo można się domyślić. Dół i pierwsze piętro — i nigdzie księcia. Zniknął nam — pustka zupełna (...) „ wspominał Goszczyński. Po kilku minutach poszukiwań oddział wycofał się, by uniknąć spotkania z zaalarmowaną przez służbę Konstantego rosyjską kawalerią. Wielki książę ocalał chroniąc się w ostatniej chwili na strychu pałacu, gdzie zamachowcom nie udało się go odnaleźć. Z opresji uwolnił go nadciągający szwadron rosyjskich kirasjerów.

W chwili, gdy bagnety akademików rozburzyły posłanie, na którym przed chwilą spoczywał Konstanty, Wysocki podrywał do działania Szkołę Podchorążych: Polacy! wybiła godzina zemsty. Dziś umrzeć albo zwyciężyć potrzeba! Idźmy, a piersi nasze niech będą Termopilami dla wrogów! Na tę mowę i z dala grzmiący głos:”do broni! do broni!„, młodzież porwała karabiny, nabiła je i pędem błyskawicy poskoczyła za dowódcą. Oddział zaatakował koszary rosyjskich ułanów. Nie uzyskawszy oczekiwanej pomocy polskiego batalionu strzelców, został jednak odparty przez nadciągające posiłki rosyjskiej kawalerii. Obawiając się odcięcia, Wysocki nakazał marsz do centrum miasta. Wśród utarczek z oddziałami rosyjskiej kawalerii, podchorążowie i towarzysząca im grupa”belwederczyków„ maszerując ul. Wiejską dotarli około 20.30 do Plac Trzech Krzyży i do Nowego Światu. Nadzieje na wywołanie patriotycznego zapału mieszkańców okazały się płonne: Jakby nic się nie stało” jakby nic stać się nie miało, tak głucha, tak przerażająca cichość ogarnęła te okolice „ gorączkował się po latach Maurycy Mochnacki. Jakby sen zaklęty ogarnął wszystkich, a my jedni, żyjący, samotni na tym cmentarzu” wspominał Goszczyński dodając, że Duch powstańców nie upadł, ale rozdrażnienie doszło do wysokiego stopnia. Odtąd biada temu, kto się z nimi zetrze.

Gniew i rozczarowanie

Ofiarą ich gniewu i rozczarowania padło wkrótce kilku napotkanych po drodze generałów, którzy próbowali skłonić podchorążych do powrotu do koszar lub odmówili udziału w walce uważając powstanie za nierozsądny, sprzeczny z wojskową przysięgą wierności, wybryk rozgorączkowanej młodzieży. Z tego samego względu od wystąpienia przeciw Konstantemu powstrzymała się część nieco zdezorientowanych rozwojem wydarzeń dowódców polskich pułków niewtajemniczonych w plany powstania. Objęcia dowództwa nad powstaniem odmówił, uważany za wojskowy i militarny autorytet, generał Józef Chłopicki. W dramatycznych okolicznościach nocy z 29 na 30 XI 1830 r. z rąk zrozpaczonych podchorążych zginęło sześciu generałów, wśród nich, powszechnie lubiany i przewidywany nawet na jednego z wodzów powstania, Stanisław Potocki.

W czasie, gdy podchorążowie maszerowali Nowym Światem, Krakowskim Przedmieściem i Senatorską w stronę Arsenału, powstanie znalazło się w impasie. Oddziałom powstańczym w śródmieściu nie udało się zaskoczyć pułku wołyńskiego i gwardii litewskiej w ich koszarach. Po stronie powstania opowiedziało się do tego momentu 18 kompanii piechoty. Niemal tyle samo oddziałów polskiej piechoty stało w tym momencie po stronie Konstantego. Dowódcy pozostałych zachowali bierność czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Dla obu stron kluczowe znaczenie miało opanowania Arsenału wraz ze znajdującymi się w nim zapasami broni, prochu i amunicji. Jako pierwsze dotarły doń wtajemniczone w spisek dwie kompanie polskiej piechoty.

Około godziny 20.00 na pomoc im ruszył, pociągnięty przez należących do sprzysiężenia oficerów, 4 pułk piechoty liniowej. Za nimi ruszyły grupy zamieszkujących Stare i Nowe Miasto rzemieślników i wyrobników zaalarmowanych wezwaniami: Bracia! Spieszcie do Arsenału po broń, bo Moskale naszych rżną!. Czwartacy i towarzysząca im grupa do pięćset rozmaitego narodu przybyli pod Arsenał i zdążyli pobrać broń tuż przed pierwszym atakiem gwardii wołyńskiej.

Po godzinie walk, na placu znajdowała się już, według jednej z relacji, chmara nieprzeliczona ludu wraz z żołnierzami ścierającymi się z rosyjską piechotą. Grupy uzbrojonych cywilów rozlały się po mieście. Nie prezentowały one wprawdzie szczególnej wartości bojowej, ich obecność wzmagała jednak poczucie zagrożenia w oddziałach wiernych Konstantemu. W znacznym stopniu zadecydowało to o dalszym przebiegu wydarzeń. Wielki książę Konstanty dysponował nadal siłami, które mogły przywrócić mu panowanie nad miastem.

Wieść o wsparciu oddziałów powstańczych przez gromady uzbrojonego ludu wyraźnie odebrała mu ochotę do walki: Panowie, ani jednego wystrzału! „rozkazał swym generałom. Po rewolucji w Paryżu i Brukseli, perspektywa walk przeciw zrewoltowanym mieszczanom wydawała mu się ryzykowna. Niedawne doświadczenia nie zachęcały do podejmowania walk w zrewoltowanym mieście: Było tego [t.j. sił wiernych Konstantemu] stanowczo za mało, aby wejść do ludnego miasta, którego hasłem powstańczym było: Rosjanie rżną naszych!” tłumaczył potem Mikołajowi I.

O świcie 30 listopada powstańcy panowali nad całym śródmieściem. Z murów ratusza witał przechodniów transparent ze słowami „Ody do młodości”: Witaj, jutrzenko swobody, zbawienia za tobą słońce!. W samym gmachu obradowała już Rada Administracyjna, legalny rząd Królestwa, poszerzona o kilka znanych osobistości, która w pierwszej odezwie wezwał rodaków do… porządku i spokojności. Powstanie przetrwało krytyczne godziny. Jego dalsze losy złożono w ręce, mocno zaskoczonych tym faktem, generałów i polityków.

Artykuł autorstwa dr hab. Jarosława Czubatego zatytułowany Wybuch Powstania Listopadowegozostał pierwotnie opublikowany na stronie Muzeum Historii Polski. Materiał opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
Bitwa morska, w której polska flota pokonała potęgę na Bałtyku. Dziś rocznica starcia pod Oliwą

Źródło: Muzeum Historii Polski