Historia piekielnej broni. 105 lat temu miotacz ognia został po raz pierwszy użyty w walce

Historia piekielnej broni. 105 lat temu miotacz ognia został po raz pierwszy użyty w walce

Dodano: 

Po inwazji na Pearl Harbor i zajęciu przez Cesarstwo Japonii dużej części Pacyfiku, Stany Zjednoczone okazały się mieć problemy z zaopatrzeniem w kauczuk używano jako zagęstnik przy produkcji mieszanin zapalających. W wyniku badań prowadzonych na Uniwersytecie Harvarda okazało się, że jako zastępnik doskonale nadaje się mieszanina soli glinowych kwasów naftenowego i palmitynowego, od pierwszych liter nazw kwasów nazywana napalmem. Nazwa szybko przeniosła się na mieszaninę, w produkcji której użyto wspomnianego zagęstnika.

Napalm okazał się strzałem w dziesiątkę. Był to stabilny materiał, który, w odróżnieniu od dotychczas stosowanych mieszanin, można było przechowywać nawet do pięciu lat. Do tego dawał duże możliwości modyfikacji i rozwiązywał częściowo jeden z największych mankamentów miotaczy ognia, a mianowicie spalanie dużej części mieszanki już w drodze do celu. Dodanie do napalmu magnezu lub glinu w obecności sodu lub potasu skutkowało otrzymaniem napalmu samozapłonowego. Jeszcze lepsze efektu osiągnięto używając nadtlenku wodoru, który wchodził w gwałtowną reakcję z podłożem i wydzielał ciepło. Napalm dawał także wyższą temperaturę spalania, sięgającą nawet 1500 kelwinów, zużywał też wielkie ilości tlenu, dzięki czemu nawet, jeśli komuś udało się przeżyć szalejące dookoła niego piekło, często ginął w skutek uduszenia.

Panjandrum – rakietowe koło śmierci

Nowa substancja była wykorzystywana nie tylko w ręcznych miotaczach ognia. Najszersze zastosowanie, z racji największej ich produkcji, znalazła jako materiał do produkcji lotniczych bomb zapalających, . Z czasem okazało się, że miotacz ognia można zainstalować na praktycznie wszystkim. Podczas wojny w Wietnamie niczym dziwnym był widok amerykańskiej kanonierki na Mekongu lub innej rzece, z której bryzgały długie strumienie napalmu. Podobnie różnorakie wozy pancerne, jak na przykład M132 (wariant transportera opancerzonego M113A1, uzbrojonego w miotacz ognia) czy czołg średni M67, nazywany z racji kiepskiej instalacji zapalnika „Zippo”. Często odmawiała ona posłuszeństwa i żołnierze musieli używać zwykłych zapalniczek.

Historia zatacza koło

Uniknięcie spalania się mieszaniny w locie było trudniejsze, niż sądzono. W końcu na przełomie lat 60 i 70 postanowiono sięgnąć do starych, sprawdzonych sposobów. Wręcz bardzo starych. Przypomniano sobie bowiem o miotanych z katapult garnkach z płonącą smołą i postanowiono spróbować tego rozwiązania. Armia USA pod koniec lat 60 rozpoczęła badania nad tym zagadnieniem, tworząc broń określoną symbolem XM191, zaś w 1974 roku przyjętą jako M202 FLASH (Flame Assault Shoulder Weapon). Była to czteroprowadnicowa wyrzutnia pocisków rakietowych. Każda głowica przenosiła ładunek 0,61 l napalmu. Szybko uznano, że wyrzutnia ta sprawdza się o wiele lepiej, niż klasyczny, plecakowy miotacz ognia i zastąpiono go nią.

Podobnym tropem podążył Związek Sowiecki, opracowując jako odpowiedź na M202 wyrzutnię RPO Ryś. Jednorurowa wyrzutnia okazała się nadzwyczaj skuteczna podczas walk w Afganistanie między innymi dlatego, że Rosjanie z właściwym im brakiem umiaru zaprojektowali tę broń do miotania głowic przenoszących 4 litry napalmu. Plusem amerykańskiej wyrzutni była także możliwość stosowania głowic termobarycznych, nawiasem mówiąc, kolejnego zastosowania napalmu2.

Ciekawe rozwiązanie pojawiło się natomiast w Niemczech i od 1965 do 2001 roku było używane przez Bundeswehrę. Niemcy Zachodni przyjęli mianowicie na wyposażenie Handflammpatrone DM34. Była to niewielka, czterdziestocentymetrowa wyrzutnia jednostrzałowa, miotająca 240 gramowy ładunek czerwonego fosforu. Lekka, ważąca nieco ponad pół kilograma broń jest w stanie pokryć ogniem obszar szeroki na 15 i długi na 50 metrów. W tym wypadku rozmiar z pewnością jest nieważny. Równie zastanawiającym rozwiązaniem jest tzw. „smoczy dech”: pocisk 12 gauge zawierający magnez. Ładuje się nim strzelby powtarzalne typu pump-action, zaś w momencie oddania strzału z lufy wytryskuje strumień ognia i iskier, mogący sięgnąć nawet 30 metrów.

W słynącej z niestandardowych konstrukcji wojskowych (by wspomnieć tylko Armsel Striker i haubicę samobieżną G-6) Republice Południowej Afryki opracowano także zupełnie niestandardowe zastosowanie tradycyjnego miotacza ognia. W 1998 roku Charl Fourie opracował urządzenie, które nazwał Blaster. Był to miotacz ognia, którego rząd niewielkich dysz otaczał samochód. Fourie zaprojektował Blastera jako środek zabezpieczenia przez plagą porwań samochodów, jaka swego czasu była wielkim problemem w RPA. W wypadku, gdy ktoś usiłował otworzyć drzwi, na przykład, czekającego na światłach samochodu, kierowca przekręcał przełącznik i dookoła samochodu wystrzeliwała dwumetrowa kurtyna ognia, skutecznie zniechęcając porywacza. Wynalazek nie cieszył się wielką popularnością (sprzedano tylko kilkaset sztuk), Fourie jednak nie dał za wygraną. Wziął się do pracy nad kieszonkowym miotaczem ognia, który można by wykorzystywać do samoobrony.

Na początku tego tekstu wspomniałem, że nie grecki ogień, a właśnie miotane garnki ze smołą i płonące strzały uważam za poprzedników miotaczy ognia. Sądzę, że wskazuje na to cały rozwój ręcznej broni zapalającej. W końcu jej celem nie jest wyglądanie, jak ucieleśnienie bajkowego smoka, lecz niszczenie przeciwnika. Jęzor ognia jest wprawdzie skutecznym środkiem walki psychologicznej, jednak nie po to wynaleziono miotacze ognia. Fiedler zakładał na początku, że jego broń będzie raczej przeciwpancerna nie przeciwpiechotna. Z tego samego powodu uważam, że historia broni zapalającej do 1901 roku jest zarazem historią miotaczy ognia, wciąż bowiem szukano sposobu na to, co stało się możliwe dopiero dzięki XX-wiecznej technologii: skuteczne podpalanie czegoś na odległość.

Autorem tekstu Miotacz ognia – broń z piekła rodem jest Przemysław Mrówka. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
„Mazurek Dąbrowskiego” nie był jedynym kandydatem na polski hymn. Konkurował z pięcioma pieśniami

Źródło: Histmag.org