Piłsudski sięga po władzę w przewrocie majowym. Czy od początku planował zdobyć ją siłą?

Piłsudski sięga po władzę w przewrocie majowym. Czy od początku planował zdobyć ją siłą?

Dodano: 
Józef Piłsudski na Moście Poniatowskiego w towarzystwie gen. Gustawa Orlicz-Dreszera
Józef Piłsudski na Moście Poniatowskiego w towarzystwie gen. Gustawa Orlicz-Dreszera Źródło: Wikimedia Commons / Marian Fuks/Domena publiczna
Od 12 do 15 maja 1926 roku toczyły się walki podczas tzw. przewrotu majowego. W wyniku zamachu stanu Piłsudski wraz ze swoimi stronnikami przejęli władzę w II Rzeczpospolitej. Dlaczego marszałek zdecydował się na ten krok?

„W historiografii, nie wspominając nawet o różnej wartości wystąpieniach publicystycznych, dominuje […] przeświadczenie, że Piłsudski zamierzał złamać konstytucję, rząd, bez względu na wewnętrzny i zewnętrzny kontekst, wziąć siłą. I nadać jej dyktatorski charakter. To, że ostatecznie tak się stało, wcale jednak nie oznacza, że był to jedyny brany przez Piłsudskiego pod uwagę wariant rozwoju wydarzeń” – tak oto nie bez racji pisał jeden z biografów Marszałka o jego planach.

W literaturze, szczególnie dawniejszej, genezy zbrojnego wystąpienia Piłsudskiego doszukiwano się w wielu wydarzeniach, a także posunięciach samego Komendanta, nie tylko tych bezpośrednio poprzedzających wydarzenia majowe. Miał więc Piłsudski szykować zamach stanu, wykorzystując chaos i zamieszanie po zamordowaniu Gabriela Narutowicza, później zamiary takowe miały objawić się w rzekomej misji Wacława Kostka-Biernackiego podczas krakowskich wystąpień robotniczych w listopadzie 1923 roku, podobnie miało być w czasie niespodziewanego przesilenia rządowego w listopadzie roku 1925. Krótka forma mojego artykułu nie pozwala na przeprowadzenie dłuższej, pełniejszej analizy tych spraw, zatrzymam się więc na chwilę jedynie przy słynnej „manifestacji w Sulejówku” i jej genezie, którą warto omówić zarówno z racji wagi samego wydarzenia, jak i bliskiej odległości czasowej od zamachu majowego.

Manifestacja w Sulejówku

Jak powszechnie wiadomo, wraz z ukonstytuowaniem się w maju 1923 roku rządu tak zwanego Chjeno-Piasta, Józef Piłsudski postanowił zrzec się wszystkich najważniejszych funkcji, które pełnił dotychczas w państwie polskim. Finalnie stało się to 2 lipca, dzień przed znamiennym wystąpieniem Marszałka w Sali Malinowej hotelu Bristol, gdzie padły legendarne już nieomal słowa porównujące narodową demokrację do „zaplutych karłów”. Od tego momentu Komendanta coraz częściej nazywano „wygnańcem”, czy też „samotnikiem” z Sulejówka, któremu nie dawano już większych szans na uzyskanie w przyszłości większego znaczenia na polskiej scenie politycznej.

Oczywiście Piłsudski nie miał zamiaru odgrywać roli politycznego emigranta nakreślonej mu przez oponentów. Wbrew pozorom, Sulejówek nie był miejscem odosobnienia Marszałka. Jeździł on po kraju, wygłaszał przemówienia i odczyty, spotykał się z ludźmi – budował sobie społeczne zaplecze. O polityczne, póki co, nie musiał w sposób szczególny zabiegać. Jego wpływy na lewicy były wciąż bardzo silne, przede wszystkim jednak w kręgu jego oddziaływania pozostawała część wojska, szczególnie ta wywodząca się ze środowisk legionowo-peowiackich. Wbrew temu, o czym można przeczytać w wielu pracach dotyczących zamachu majowego i samej osoby Piłsudskiego, nie miał on wszakże, ani tym bardziej nie przewodził w wojsku żadnej zakonspirowanej organizacji.

15 listopada 1925 roku, pod pretekstem siódmej rocznicy powrotu Komendanta Piłsudskiego z Magdeburga, a w rzeczywistości w wyniku upadku gabinetu Władysława Grabskiego i związanego z nim przesilenia, kilkuset oficerów urządziło w Sulejówku manifestację. Wśród zebranych wojskowych było kilkunastu generałów, takich jak przewodniczący grupie Gustaw Orlicz-Dreszer, Leonard Skierski, Daniel Konarzewski, Jan Wróblewski, Jakub Krzemieński, Kazimierz Dzierżanowski, Edmund Kessler czy też Lucjan Żeligowski, do którego osoby przyjdzie nam jeszcze wrócić.

Celem zgromadzenia, jak pisze znawca tematu, było „wykazanie wpływów Piłsudskiego w wojsku poprzez demonstrację poparcia dlań ze strony korpusu oficerskiego w dniach przesilenia gabinetowego”. Miał to być również czytelny sygnał dla prezydenta Wojciechowskiego, iż wojsko stoi murem za swym Marszałkiem, a jednocześnie ostrzeżenie, aby głowa państwa nie desygnowała na stanowisko ministra spraw wojskowych człowieka pokroju generała Władysława Sikorskiego czy też Stanisława Szeptyckiego, z którymi Piłsudski pozostawał w bardzo silnym sporze. Jak wiemy, Stanisław Wojciechowski uległ tej swoistej presji (z listą „akceptowalnych” kandydatów odwiedził go sam Piłsudski) i ministerstwo objął wspomniany już generał Żeligowski.

„niesiemy Ci [...] w zwycięstwach zaprawione szable”

Powyższe cele były jednak przede wszystkim doraźne. Cytowany autor podaje w innym miejscu, iż demonstracja była aktem sprzeciwu wobec sytuacji panującej w państwie. Pisze, że „łączenie problemu niedoinwestowania armii, braku „odpowiedniej” ustawy o organizacji najwyższych władz wojskowych oraz nieobecności Marszałka w wojsku i życiu państwowym z realnym przecież wzrostem zagrożenia bezpieczeństwa państwa i przejawami kryzysu ustroju parlamentarno-gabinetowego było właściwie dla ogółu znaczących i aktywnych piłsudczyków, zarówno noszących mundur, jak i tych, którzy się już z nim rozstali”.

Najbardziej znanym i symptomatycznym – w kontekście późniejszego zamachu – epizodem manifestacji sulejowskiej była przemowa (a właściwie jej część), którą wygłosił generał Orlicz-Dreszer. Padły w niej znamienne słowa, które po dziś dzień służą wielu badaczom do wysunięcia tezy, jakoby Piłsudski myślał już wtedy o zbrojnym przejęciu władzy. Przypomnijmy ten fragment przemówienia:

Gdy dzisiaj zwracamy się do Ciebie, mamy także bóle i trwogi, do domu wraz z nędzą zaglądające. Chcemy byś wierzył, że gorące chęci nasze, byś nie zechciał być w tym kryzysie nieobecny, osierocając nie tylko nas, wiernych Twoich żołnierzy, lecz i Polskę, nie są tylko zwykłymi uroczystościowymi komplementami, lecz że niesiemy Ci prócz wdzięcznych serc i pewne, w zwycięstwach zaprawione szable.

”Szczególnie te ostatnie słowa były powszechnie interpretowane jako – inspirowane rzecz jasna przez Piłsudskiego, który miał zlecić tę mowę Dreszerowi – wezwanie do czynnego wystąpienia przez Marszałka po władzę. Problem w tym, iż powyższe słowa – wpierw kolportowane przez prasę endecką, później zaś przez historiografię – są wyrwane z kontekstu. Sam Dreszer skarżył się później, iż przemówienie jego zostało opublikowane w formie nieścisłej. Pełna wersja mowy Orlicza zawierała bardzo ważny ustęp: „Panie Marszałku, uczyłeś nas zawsze, że dobro Narodu jest naszym najwyższym prawem. Na granicach Polski nie bronionych górami, wielkimi rzekami i morzami, postawiłeś wolę i hart Wielkiego Człowieka i chciałeś je wpoić w cały Naród”. Dzisiejszemu Czytelnikowi może się wydawać, że to rozwinięcie nie wiele zmienia w ogólnym odbiorze mowy Dreszera, ale z całą pewnością mieszkańcy Drugiej Rzeczypospolitej, którzy zapoznaliby się z pełną wersją – nie tą podyktowaną przez prasę narodową – zupełnie inaczej postrzegaliby sens i istotę generalskiego przemówienia.