Tak wyglądało codzienne życie polskiego żołnierza na froncie wojny polsko-bolszewickiej

Tak wyglądało codzienne życie polskiego żołnierza na froncie wojny polsko-bolszewickiej

Dodano: 

Groza wojny

Szara codzienność frontowa nie zostawiała jednak złudzeń. Trudy żołnierskiego życia zaczynały się już na etapie podróży. Wymarsze planowano nieraz na późne godziny nocne. Zimą nieujeżdżone i zasypane śniegiem drogi utrudniały przemieszczanie się. Broń i wyposażenie ciążyły, na odpoczynek nie było czasu, nieznany był cel podróży jak i odległość, która pozostała do przejścia. W szeregach dało się słyszeć narzekania i przekleństwa, pojedynczy żołnierze zostawali za kolumną, nie nadążając za forsownym tempem marszu.

Pierwsze potyczki należały do najbardziej traumatycznych chwil w życiu świeżo upieczonych szeregowych. Przy pierwszym świście pocisków rekruci padali na ziemię i kulili się w strachu. Bardziej doświadczeni koledzy oraz dowódcy zachętami i groźbami zmuszali ich do działania. Niekiedy braki w wyszkoleniu okazywały się opłakane w skutkach. Zdarzało się, że w warunkach bojowych nowi żołnierze nie potrafili na komendę rozwinąć się w tyralierę. Dowodzący w takiej chwili musiał podkomendnych własnoręcznie łapać za fraki i „przerzucać” na właściwe pozycje. Wojna to też momenty napawające prawdziwą grozą. Maciejewski relacjonuje:

„Gdzie porucznik? Zobaczyłem go rozciągniętego na wznak na ziemi. Przystawił browning do skroni. »Panie poruczniku, co pan robi?!« Zwrócił na mnie zamglone spóźnienie. »Ranny jestem« – rzekł z uśmiechem i pociągnął za cyngiel”.

Na śniegu leży rozciągnięty bolszewik: w butach z ostrogami (pewnie oficer), obnażony w pasie, dookoła krew, smagłe ciało przewinięte czerwonawym bandażem. Jeden z żołnierzy 4 kompanii zaczyna ściągać mu buty. Ranny stęknął. »A ty, sk…synie, żyjesz?!« – dwie kule w łeb skończyły jego żywot i buty w końcu zdjęto.

Z cywilami

Ludność cywilna zwykle nie wydawała się zachwycona koniecznością zakwaterowania przybywających żołnierzy. Nie dość, że żony i córki mogły paść ofiarą odpoczywających wojaków, to jeszcze niektórzy z nich znajdowali upodobanie w aktach wandalizmu, na przykład bezpodstawnym wybijaniu szyb. Można oczywiście było składać zażalenia do dowódców, dyscyplina wojskowa obowiązywała przecież także w relacjach z cywilami. W praktyce jednak egzekwowanie regulaminu w warunkach bojowych nie zawsze okazywało się możliwe, lub przynajmniej nie stanowiło priorytetu. Z drugiej strony ludzie często podstawowe obowiązki wobec armii, takie jak zapewnienie jedzenia i picia obozującym żołnierzom, traktowali wręcz jako rozbój.

Przepustki

Jak wyglądała kwestia urlopu żołnierskiego? Czy walczący w ogóle mogli przerwać służbę i powrócić na pewien czas do domu i rodziny? Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego przewidziało taką możliwość. Regulaminowo żołnierzom przebywającym nieprzerwanie na linii frontu od 4 miesięcy przysługiwało 14 dni urlopu. Przy służbie trwającej 6 miesięcy liczba wolnych dni zwiększała się do 21, a po 8 miesiącach wynosiła już 28 (a więc każde kolejne dwa miesiące w boju honorowano dodatkowym tygodniem wypoczynku).

Na nieco mniejszą przerwę mogli liczyć żołnierze z jednostek etapowych (rozmieszczonych na tyłach frontu, pełniących funkcje zaopatrzeniowe, zabezpieczające i organizacyjne). Po 6 miesiącach mogli udać się na 14-dniową przerwę i analogicznie po 8 miesiącach na 21-dniową, oraz po 10 miesiącach na 28-dniową. Urlop można było otrzymać w celach wypoczynkowych, dla poprawy stanu zdrowia oraz w nadzwyczajnych przypadkach (jak na przykład śmierć bliskiej osoby w rodzinie). Oczywiście na udzielenie przepustki musiała pozwalać aktualna sytuacja bojowa. Zależały od niej nawet wyjazdy oficerów. Stanisław Rostworowski (późniejszy generał) w jednym z listów do żony pisał: „Wobec niepewności, czy uda mi się choć we wtorek wyjechać na urlop, biorę się na pociechę do pisania”.

Zwyczajni ludzie

Temat codziennego życia żołnierza polskiego w okresie wojny polsko-bolszewickiej wydaje się niewyczerpany. Można przecież rozprawiać jeszcze na przykład o zwyczajach związanych z Bożym Narodzeniem i Wielkanocą na froncie, obchodach uroczystości państwowych, w tym defiladach wojskowych, czy nastrojach, towarzyszących demobilizacji części weteranów z dywizji hallerowskich. Warto pamiętać, że ludzie żyjący i walczący w tamtych trudnych czasach nie różnili się wiele od nas. Mieli swoje wartości, którymi się kierowali. Nadzieje i ambicje, dla których zdolni byli do wielkich poświęceń i wspaniałych czynów. Doświadczali też, tak jak my, słabości. Czuli strach, niepewność, złość i pociąg do prostych przyjemności. To nieraz prowadziło do niemoralnych zachowań, lub wręcz straszliwych zbrodni i tragedii. Jednak ludzka niedoskonałość czyni poświęcenie pokolenia naszych pradziadków jeszcze bardziej heroicznym.

Autorem tekstu Z życia polskiego żołnierza: wojna polsko-bolszewicka jest Mateusz Balcerkiewicz. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
Bitwa warszawska 1920. Ostatni akt odzyskania niepodległości przez Polskę