Strzały w Jabłonkowie, bombardowanie Wielunia czy ostrzał Westerplatte? Gdzie zaczęła się II wojna światowa?

Strzały w Jabłonkowie, bombardowanie Wielunia czy ostrzał Westerplatte? Gdzie zaczęła się II wojna światowa?

Dodano: 
Wieluń po bombardowaniu. Zniszczenia centrum z lotu ptaka
Wieluń po bombardowaniu. Zniszczenia centrum z lotu ptaka Źródło: Wikimedia Commons / domena publiczna
Przyjęło się, że II wojna światowa rozpoczęła się 1 września na Westerplatte. Tyle tylko, że wokół tej umownej daty narosło wiele wątpliwości. Wcześniej naziści uderzyli bowiem w Tczewie czy Wieluniu, a pierwsze akty agresji III Rzeszy pochodzą jeszcze z końca sierpnia 1939 roku.

Podręcznikowy kanon głosi, że II wojna światowa zaczęła się 1 września o 4.45, gdy niemiecki pancernik „Schleswig-Holstein” zaczął ostrzeliwać Westerplatte. Miejsce, które urosło do rangi opiewanego w wierszach symbolu, ma jednak poważną konkurencję, bo chętnych do przejęcia tej symbolicznej i bohaterskiej roli nie brakuje.

Kiedy i gdzie rozpoczęła się II wojna światowa? 26, 28 sierpnia czy 1 września?

W grze o prestiż i niepokalaną historyczną prawdę liczy się każda minuta, precyzyjnie odmierzana w meldunkach świadczących o tym, że tu i tam na kilka lub kilkanaście minut przed rozpoczęciem ataku na Westerplatte inwazja na Polskę trwał już w najlepsze. Nie brak też miejsc, które wyprzedziły Westerplatte o całe godziny, a nawet dni w zaszczytnym wyścigu o lokalizację pierwszego strzału oddanego w II wojnie światowej. Warto je poznać w chronologicznym porządku.

26.08.1939, Tunel kolejowy na Zaolziu
Mało kto dziś pamięta, że Hitler chciał zacząć wojnę z Polską 26 sierpnia. Jednak dzień wcześniej polska dyplomacja podpisała umowy sojusznicze z Wielką Brytanią i Francją, na mocy których Paryż i Londyn zobowiązywały się do przyjścia nam z pomocą w razie ataku Niemiec. Planowana przez Hitlera szybka wojna z izolowaną Polską mogła przerodzić się w konflikt europejski z mocarstwami na Zachodzie. Berlin musiał tę okoliczność przeanalizować, dlatego datę ataku przesunięto. Nie wszyscy się jednak o tym w porę dowiedzieli. Jednym z nich był pechowy porucznik Abwehry, Hans Albrecht Herzner. Dowodził on oddziałem dywersyjnym, mającym przechwycić strategicznie ważny tunel kolejowy, którym stacjonująca na Słowacji niemiecka 7 Dywizja Górska miała wkroczyć na Śląsk. Tunel znajdował się na Zaolziu. Polska zajęła je niecały rok wcześniej, przyłączając się do rozbioru Czechosłowacji przez III Rzeszę. Gdy wieczorem 25 sierpnia z Berlina przyszedł rozkaz do wstrzymania ataku na Polskę, porucznik Herzner i jego ludzie przekraczali już polską granicę. Ich celem była położona w pobliżu 600-metrowego tunelu stacja kolejowa w Jabłonkowie. Agenci Abwehry zajęli ją 26 sierpnia nad ranem, ale kolejarze zdążyli zaalarmować żołnierzy strzegących strategicznie ważnego tunelu. Gdy oddział Herznera zbliżył się do wylotu tunelu, został zasypany ogniem z broni maszynowej i musiał się wycofać. Zbliżała się 5 rano. Wedle informacji, które posiadał Herzner, atak na Polskę powinien już trwać. Wystarczyło więc tylko poczekać na nadciągające czołgi. Oczekiwanie przedłużało się, dlatego porucznik zadzwonił w końcu do dowództwa na Słowacji. Tam dowiedział się, że ma się wycofać, bo wojny na razie nie będzie. Niemcy przeprosili nawet Polskę za incydent mający być dziełem jakiegoś szaleńca.

28.08.1939, Zamach na dworzec w Tarnowie
Są w dziejach wojen takie wydarzenia, które są iskrą zapalającą płomień. Dla Niemców takim pretekstem była prowokacja w Gliwicach, gdzie przebrani za Polaków bojówkarze zaatakowali niemiecką radiostację, dostarczając Berlinowi casus belli. Po polskiej stronie mógł to być zamach na stację kolejową w Tarnowie. Różnica była taka, że Polska nie szukała wojny z III Rzeszą, a poza tym nie była to prowokacja przygotowana przez polski wywiad, tylko autentyczny akt niemieckiego terroru. Od innych niemieckich operacji dywersyjnych w Polsce odróżniały go rozmach i liczba ofiar. Dlatego spokojnie można uznać zamach w Tarnowie za kandydata do miana pierwszego ataku II wojny światowej. Wykonał go Anton Guzy, zwerbowany przez Abwehrę bezrobotny Niemiec z Bielska-Białej, którego zadaniem było sianie terroru w Polsce. 28 sierpnia rano Guzy pojechał z Bielska do Krakowa, gdzie spotkał się w restauracji z niemieckim agentem Karlem Neumannem. Ten wręczył mu bilet na pociąg do Tarnowa i dwie walizki z bombami zegarowymi. Guzy musiał mieć pecha, bo spóźnił się na pociąg i do Tarnowa pojechał w końcu taksówką. Tam oddał bomby do przechowalni bagażu, kupił bilet na Lux-Torpedę do Krakowa i przez kilka godzin snuł się po samym dworcu i w jego okolicach. Ładunki wybuchły kilkanaście minut po jedenastej wieczorem, burząc jedną trzecią budynku i zabijając, wedle różnych szacunków, od 14 do ponad 30 ludzi. Ofiar mogło być więcej, bo przez ważny węzeł kolejowy przechodziły pociągi z wojskiem, zmierzającym w rejony ogłoszonej właśnie powszechnej mobilizacji. Spóźnił się także pociąg do Krakowa – godzina jego odjazdu była ustawiona na zegarowych zapalnikach bomb. Guzego aresztowano tuż po zamachu. Przyznał się do winy i wraz z kilkoma innymi złapanymi dywersantami został rozstrzelany pod Sandomierzem już w czasie kampanii wrześniowej.

Noc z 31.08 na 1.09.1939, Ostrzał pogranicza
Gotowe od ponad tygodnia na rozpoczęcie inwazji na Polskę oddziały niemieckie nie mogły doczekać się ataku. Wiele jednostek Wehrmachtu i Luftwaffe rozpoczęło ostrzał Polski jeszcze przez godziną 4:45. wyznaczoną przez Hitlera na początek operacji „Fall Weiss”. Już o 1 w nocy zaczął się atak na posterunek polskiej straży granicznej w Jeziorkach koło Piły. Pierwsze pociski artyleryjskie spadły na wieś Zelgniewo, co było sygnałem do szturmu na strażnicę w Jeziorkach. Około 1.40 zginął w Jeziorkach kapral Piotr Konieczka, stając się pierwszym żołnierzem polskim poległym w kampanii wrześniowej. Dziesięć minut później na drugim końcu Polski śląska Straż Graniczna zameldowała o dużych siłach niemieckich przekraczających granicę w okolicach Rybnika. O 3 nad ranem Niemcy zaatakowali polski batalion piechoty stacjonujący koło Chojnic, a o 4 rano, gdy większość załogi Westerplatte jeszcze spała, Wehrmacht zajął wieś Byszki nad Gwdą.

1.09.1939, godzina 4.15, Atak na stację w Szymankowie
Od godziny 4 rano lista pierwszych ofiar hitlerowskiej agresji zaczęła szybko rosnąć. W Malborku na granicy Niemiec i Wolnego Miasta Gdańsk Niemcy zajmują polski parowóz. Kolejarzom PKP zabierają mundury i tak przebrani ruszają ze składem wyładowanym żołnierzami Wehrmachtu w kierunku Tczewa, gdzie znajdują się strategicznie ważne mosty kolejowe na Wiśle. Tuż za przejętym polskim towarowym porusza się niemiecki pociąg pancerny, jednak cała wyprawa zostaje około godziny 4.25 zatrzymana na stacji w Szymankowie. Polskim kolejarzom udaje się w ostatniej chwili skierować pociąg pancerny na boczny tor i zaalarmować wojsko, obsadzające most graniczny. Wiozący Wehrmacht pociąg dociera do przyczółka mostu, ale stalowa brama graniczna jest zamknięta. Niemcy próbują atakować, ale silny ogień z karabinów maszynowych uniemożliwia szturm przeprawy. Około 4.35, na 10 minut przed rozpoczęciem ostrzału Westerplatte, Luftwaffe zaczyna bombardować okolice mostu, licząc na neutralizację ładunków wybuchowych podłożonych przez obrońców. Po dwóch godzinach ciężkich walk porucznik Norbert Juchtman z 8 batalionu saperów zaczyna wysadzanie mostów. Meldunek o klęsce operacji dywersyjnej i wysadzeniu przez Polaków mostów łączących polski i gdański brzeg Wisły dociera do sztabu Hitlera. Niemcy dostają szału i mordują 21 bohaterskich kolejarzy i celników polskich, którzy uniemożliwili im przejęcie mostów. Nie oszczędzają siostry zawiadowcy stacji w Szymankowie i ciężarnej żony jednego z kolejarzy. Rozstrzelany zostaje także właściciel dworcowej restauracji.

1.09.1939, godzina 4.40, Nalot na Wieluń
Im bliżej oficjalnej, wyznaczonej przez Berlin godziny rozpoczęcia inwazji na Polskę, tym ważniejsza jest każda minuta. Pięć minut przed rozpoczęciem ostrzału przez „Schleswig-Holstein” w Wielkopolsce Luftwaffe dokonuje pierwszego potężnego uderzenia lotniczego II wojny światowej. Nurkujące junkersy zrównują z ziemią pozbawiony znaczenia strategicznego i nieobsadzony przez większe jednostki Wieluń. Wedle różnych szacunków zginęło od tysiąca do ponad 2 tys. ludzi, a bomby zniszczyły dwie trzecie domów w mieście. Nalot był pierwszą zbrodnią wojenną Luftwaffe, ale nie pierwszym nalotem na Polskę w kampanii wrześniowej. Już 10 minut wcześniej wojewoda wielkopolski miał donosić do Warszawy o ataku lotniczym na Ostrów Wielkopolski. Luftwaffe w tym samym czasie bombardowała także Tczew. Obok Szymankowa Wieluń jest najpoważniejszym rywalem Westerplatte, choć nie brak i historyków, którzy twierdzą, że nalot odbył się całą godzinę później, a różnice w meldunkach wynikają z tego, że Niemcy nie stosowali wówczas zmiany czasu na letni, obowiązujący w Polsce. To dawałoby Westerplatte niekwestionowany prymat w symbolicznym wyścigu o miejsce rozpoczęcia polsko-niemieckiego konfliktu.

Warto dodać, że część historyków uważa, że II wojna światowa wcale nie zaczęła się 1, tylko 3 września. To wtedy wojnę Niemcom wypowiedziały, zgodnie z sojuszniczym porozumieniem, Francja i Anglia. Konflikt III Rzeszy z Polską zaczął zmieniać się w globalną wojnę.

Galeria:
Zbombardowany Wieluń

Artykuł został opublikowany w 35/2017 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.