W centrum wojsk polskich utworzona została silna grupa uderzeniowa, złożona z 16 chorągwi husarskich (ponad 2 tysiące żołnierzy). Około godziny 16 oddziały Rzeczypospolitej zaczęły formować front, nawiązując do linii utworzonej przez centrum i lewe skrzydło armii sojuszniczej. W tym czasie również wódz turecki dokonał przegrupowania swych wojsk. Zrozumiał bowiem, że natarcie polskiej jazdy grozi jeśli nie doszczętnym zniszczeniem jego armii, to przynajmniej odcięciem odwrotu przez mosty na rzece Wiedence. Główna masa wojsk tureckich ustawiła się więc naprzeciw husarskiej grupy uderzeniowej.
Teren, na którym aktualnie toczyły się walki, krył wiele niespodzianek w postaci nasypów, krzewów i głębokich rowów. Należało więc najpierw przeprowadzić jego dokładne rozpoznanie. W tym celu po godzinie 16 Sobieski wydał rozkaz przeprowadzenia ataku próbnego. To zadanie otrzymała chorągiew husarska królewicza Aleksandra. Stu kilkudziesięciu jeźdźców pod wodzą porucznika Zygmunta Zbierzchowskiego ruszyło w kierunku blisko (ok. 400 metrów) rozciągającego się ugrupowania wroga. Udało się przełamać jego pierwszą linię, jednakże atak zatrzymał się na następnych. Sprawnie zawróciwszy, chorągiew ruszyła z powrotem, tracąc blisko 50 żołnierzy. Te działania wykazały, że szarża jest możliwa.
Podobny atak wykonała też chorągiew husarska Szczęsnego Potockiego. Miała ona do przebycia znacznie większą przestrzeń niż jednostka dowodzona przez Zbierzchowskiego. W dodatku musiała przebiegać obok pagórków i winnic obsadzonych przez tureckich janczarów. Zakończył się on więc niepowodzeniem, a szarżująca chorągiew poniosła spore straty. Był to początek walk mas kawalerii toczących się na lewym skrzydle polskim. Kara Mustafa chciał wykorzystać niepowodzenie Polaków i złamać resztę jazdy. Atak turecki, dzięki pomocy piechoty saskiej i jednostek dragoni, został jednak skutecznie odparty. Obrona turecka zaczynała się kruszyć. Był to najwyższy czas do zadania decydującego ciosu.
Wspaniała szarża i wielkie zwycięstwo pod Wiedniem
Król postanowił uderzyć na przeciwnika całością jazdy środkowego i prawego skrzydła. Wydał więc natychmiastowe rozkazy i cała ponad 20-tysięczna kawaleria polska i cesarsko–bawarska ruszyła do ataku.
Sam monarcha stanął na czele osłabionej wypadem, ale pełnej zapału chorągwi królewicza Aleksandra. Rozpędzające się ze wzgórz chorągwie husarskie wyprzedziły jazdę austriacko–niemiecką i pierwsze rozpoczęły natarcie na siły wroga. Linie wojsk Kara Mustafy zostały natychmiast rozbite. Próbował stawiać opór, wysyłając do walki oddziały swojej osobistej ochrony. Szybko jednak cofnęły się one w rozproszeniu. Nie pomogło wspomniane wcześniej nagromadzenie głównych sił tureckich na tym odcinku. Wielki Wezyr wydał więc natychmiastowy rozkaz ogólnego odwrotu. Zagrożoną chorągiew proroka uratował dowódca sipahów Osman aga.
Było około godziny 18, gdy Sobieski wszedł do namiotów wielkiego wezyra. Król obawiał się, aby nieprzyjaciel nie zawrócił i nie zaskoczył wojska zajętego plądrowaniem obozu, toteż wydał rozkazy pełnego pogotowia całej armii i zakazał żołnierzom wstępu do obozu. W ślad za uciekającymi oddziałami tureckimi wysłał całą lekką jazdę pod wodzą Atanazego Miączyńskiego.
Tymczasem do Wiednia podchodziły oddziały dragonii i jazdy cesarskiej pod komendą Ludwiga von Badena. Wraz z resztkami garnizonu wzięły one udział w oczyszczaniu aproszów z tureckich niedobitków. Walka trwała do godziny 22. W tej fazie zabito ponad 600 żołnierzy osmańskich. Bitwa była skończona. Straty tureckie były duże, choć nie przekraczały 10 procent całości sił osmańskich – szacuje się je na około 10 tysięcy ludzi. Armie sprzymierzone straciły 1500 żołnierzy. Najwięcej spośród nich – około 750 – było Polaków.
Bitwa pod Wiedniem – czy było warto?
Podstawowy cel bitwy został osiągnięty. Udało się wyzwolić Wiedeń z oblężenia tureckiego. Tak jak wspomniano powyżej, nie ulega wątpliwości, że miasto zostałoby zdobyte w ciągu kilku dni. Najdobitniej ten stan rzeczy oddaje sam król Jan III w liście do żony:
„Dziś byłem w mieście, które by już było nie mogło trzymać dłużej nad pięć dni. Oko ludzkie nie widziało nigdy takich rzeczy co to tam miny porobiły: z beluardów odmurowanych, okrutnie wielkich i wysokich, porobiły skały straszliwe i tak je zrujnowali, że więcej trzymać nie mogły. Pałac cesarski wniwecz od kul zepsowany”.
Nie osiągnięto natomiast celu zasadniczego, czyli nie zniszczono całej żywej siły przeciwnika. Po uporządkowaniu była ona nadal zdolna do walki, o czym sprzymierzeni już niebawem mieli się przekonać.
Zarówno wśród zawodowych historyków, jak i miłośników tej dziedziny nauki toczy się zażarta dyskusja, czy Sobieski powinien w ogóle iść na odsiecz Wiedniowi. Wzmocnił on bowiem w ten sposób kraj, który później walnie przyczynił się do rozbiorów Rzeczypospolitej.
Nie można jednak zapominać, że po pokonaniu Habsburgów Turcja mogła pod byle jakim pretekstem zwrócić się przeciwko Rzeczypospolitej. Wtedy zaś Polacy i Litwini musieliby stawić czoła zagrożeniu osamotnieni i w dodatku na własnym terytorium, ze znacznie mniejszymi szansami na odniesienie zwycięstwa. Zawarcie sojuszu z Austrią oraz późniejszy marsz pod Wiedeń były więc w tej sytuacji jak najbardziej pożądane.
Konsekwencją bitwy pod Wiedniem było też powstanie Świętej Ligi. Państwa w nią zaangażowane walczyły z Turcją do 1699 roku. Wtedy to, na mocy pokoju zawartego w Karłowicach, Rzeczypospolita odzyskała Podole i Prawobrzeżną Ukrainę.
Omawiane starcie niewątpliwie zmieniło historię świata. Często zapomina się jednak, że brali w nim udział nie tylko Turcy i Polacy, ale też Austriacy i Niemcy. O tym ostatnim fakcie trzeba pamiętać.
Autorem tego artykułu jest Marek Groszkowski. Tekst Bitwa pod Wiedniem 12 września 1683 roku ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.
Czytaj też:
Zapomniane zwycięstwo w wojnie z Moskwą. Mimo wielkiego sukcesu Smoleńsk stracono na blisko sto lat