Piłsudski i trzech przyszłych polskich premierów obrabowali rosyjski pociąg. Zuchwała akcja pod Bezdanami

Piłsudski i trzech przyszłych polskich premierów obrabowali rosyjski pociąg. Zuchwała akcja pod Bezdanami

Zmieniono: 
Piłsudski po aresztowaniu przez Ochranę w 1900 roku
Piłsudski po aresztowaniu przez Ochranę w 1900 roku Źródło: Wikimedia Commons / domena publiczna
26 września 1908 roku kilku zamaskowanych mężczyzn obrabowało pociąg pocztowy pełen rubli. W sumie nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że rabusiami było m.in. czterech przyszłych polskich premierów: Józef Piłsudski, Walery Sławek, Aleksander Prystor i Tomasz Arciszewski. Jak przebiegała akcja pod Bezdanami?

W 1907 roku sytuacja finansowa Polskiej Partii Socjalistycznej przedstawiała się marnie. Pomimo licznych napadów na administrację państwową − miedzy innymi na pocztę na ulicy Wspólnej w Warszawie, gdzie ukradziono około 6 500 rubli albo na wóz kasowy zakładów monopolowych w Łodzi, kiedy zrabowano prawie 5 000 rubli − organizacja borykała się z kłopotami finansowymi. A walka zbrojna z caratem nie była tania. Potrzebna zatem była jedna akcja, która zapewniłaby płynność finansową. Należy wspomnieć, że poza organizowaniem akcji zbrojnych i agitacją PPS starał się również wspierać materialnie najuboższych oraz rodziny poległych działaczy.

Nie wiadomo, kiedy Józef Piłsudski, używający w PPS-ie pseudonimu „Wiktor”, podjął decyzję o zorganizowaniu naprawdę dużej akcji. Można jednak przypuszczać, że idea napadu zrodziła się w okolicach października 1907 roku, kiedy to do Wilna, gdzie przebywał Ziuk, przyjechał Aleksander „Bohdan” Prystor i wspólnie wpadli na pomysł obrabowania pociągu z pieniędzmi.

Wilno okazało się idealnym punktem dla planowanej akcji. To właśnie tam spotykała się większość torów kolejowych regionu, a co więcej, miasto było obowiązkowym miejscem postoju każdego pociągu jadącego do Petersburga, w tym i tych, które przewoziły gotówkę. Dwaj wybitni działacze PPS-u nie podjęli wtedy żadnej konkretnej decyzji, jednak wstępnie wskazali miejscowość Bezdany.

Warto wspomnieć, że akcja pod Bezdanami była jedną z kilku tego rodzaju operacji. Po raz pierwszy PPS zaatakował 25 października 1907 roku pociąg Wostrykow − zrabowano wówczas około 13 000 kopiejek. Niecały miesiąc później w Ostrowcu bojowcy ukradli z furgonu podobną kwotę pieniędzy. Było to jednak wciąż za mało. Kiedy zapadła decyzja, niezwłocznie przystąpiono do przygotowań. Pierwotnie akcja miała być przeprowadzona 18 września, jednak z powodów niezależnych od organizatorów musiała zostać odroczona.

Akcja pod Bezdanami

W Wilnie w sobotni poranek 26 września grupka mężczyzn pobrała przynależną im broń. Ustalono nawołanie („kto idiota?”) i odzew („komuniści”) i wyruszono na akcję. Część z bojowców udała się do pobliskiej wsi na piechotę, inni pojechali tramwajem konnym. Na podskakującym na wybojach wozie ściskali ukryte pod ubraniem browningi i mausery.

Pociąg zaczyna się zbliżać do Bezdan tuż przed godziną 23, mija budkę dróżnika, z której wychyla się zaspana postać. Część obsady pociągu pali machorkę na peronikach w drzwiach wagonów, część znudzona wygląda przez okna. Nagle czterech mężczyzn zaczyna biec wzdłuż przedziału eskorty pociągu. Towarzysz Balega próbuje przy pomocy kijów wybić szybę w wagonie. Z pociągu rozlegają się strzały, żandarm Borysowicz stara się zabić atakującego. Jednak nie trafia, ponieważ zostaje postrzelony w nogę przez Gibalskiego. Czołgając się, usiłuje dostać się z powrotem do wnętrza wagonu. Szyba, w którą uderza Balega, rozpryskuje się i Gibalski wrzuca do środka ładunek, który wybucha.

Trzeci z atakujących, Momentowicz, traci czapkę i odkrywa, że stracił również słuch w lewym uchu. Gibalski i Balega otrzepują się i wstają spod płotu, na który odrzucił ich wstrząs. Ogłuszony żandarm leży na torach kolejowych. Gibalski podbiega raz jeszcze do wagonu i wrzuca w dymiącą dziurę drugi ładunek. Wybuch wybija wszystkie szyby oraz gasi światła. Gdyby przerażeni żołnierze i podróżni spojrzeli na przód wagonu, ujrzeliby spowitą dymem postać, krzyczącą: „Dawać lampę. Acetyleonową”, która po chwili wpada do środka. Człowiekiem tym jest działacz PPS-u, Tomasz Arciszewski. Z wymierzonym karabinem idzie naprzód. Po chwili dobiega do niego drugi bojownik − Fijałkowski. Arciszewski szepcze mu coś na ucho, po czym tamten wybiega z przedziału.

Chwilę później w innej części pociągu podróżni są świadkami następującej sceny: do mężczyzny, który wsiadł kilka stacji wcześniej, podbiega zdyszany człowiek z pistoletem i po krótkiej rozmowie znika. Nikt nie wie, że wydający rozkaz podróżny za kilkanaście lat będzie premierem nieistniejącego obecnie państwa. W tym samym czasie Arciszewski zbliża się do przedziału w dymiącym wagonie, w którym podróżują żandarmi, a stojący na peronie bojowcy otworzyli już ogień. Mężczyzna cofa się nieznacznie, aby przypadkiem nie zostać trafionym przez towarzyszy. Kiedy strzały cichną, wpada do przedziału. Na środku leży poszarpane ciało jednego z żandarmów, trzej inni, przerażeni chronią się pod ścianami. Arciszewski wymachując rewolwerem, każe im uciekać.