O jedność Polski i Polaków… Kim był ojciec chrzestny zjednoczonego Królestwa Polskiego?

O jedność Polski i Polaków… Kim był ojciec chrzestny zjednoczonego Królestwa Polskiego?

Dodano: 
Jakub Świnka
Jakub Świnka Źródło:Wikimedia Commons / domena publiczna
19 grudnia 1283 roku w kościele franciszkanów w Kaliszu Jakub Świnka przyjął sakrę biskupią jako przyszły arcybiskup gnieźnieński. To jeden z najważniejszych duchownych w średniowiecznej historii Polski i ważny polityk schyłku rozbicia dzielnicowego.

Niewiele wiemy o jego początkach. Nie wiemy, kiedy i gdzie się urodził, jednak jego rola w historii Polski jest znacząca. Bez jego marzenia o zjednoczeniu Polski w Królestwo Przemysł II, a później Władysław Łokietek zapisaliby się w historii po prostu jako kolejni z wielu piastowskich książąt, których ambicje nie sięgały poza dzielnicowe rozgrywki i ziemskie przepychanki. Jakub Świnka niczym postać z bajki pojawił się znikąd na kartach historii w 1283 roku, kiedy został arcybiskupem gnieźnieńskim. Piastując tę godność, całe swoje życie poświęcił jednemu celowi – zjednoczeniu zwaśnionego kraju i narodu.

Znana polska pisarka – Elżbieta Cherezińska – w swoim cyklu „Korona śniegu i krwi” wypełniła lukę, której nie potrafili do tej pory zapełnić historycy. Gdzie zaczyna się życie i kariera Jakuba Świnki? Biskup literacki to potomek piastowskiego bękarta z czasów, gdy Polska była jeszcze Zjednoczonym Królestwem wielkich Bolesławów. Ten Świnka to nie wyrachowany polityk, a miłosierny wysłannik Boga, który sam nakazał mu zjednoczenie zwaśnionej piastowskiej Polski.

Jest on o tyle ciekawy, że łączy polską tradycję chrześcijańską i pogańską. W zderzeniu literackiej wizji ze źródłami historycznymi otrzymujemy dwie twarze arcybiskupa Jakuba II – polityka z krwi i kości i świętego męża osnutego legendarnym nimbem. Ale niezależnie od tego co jest prawdą, nie można zaprzeczyć śladom, jakie kapłan pozostawił po sobie w historii naszego kraju.

W okresie rozbicia dzielnicowego Jakub bez wątpienia był gorącym orędownikiem zjednoczenia ziem polskich. W tym celu współpracował z Przemysłem II i Władysławem Łokietkiem. Dokonał nawet koronacji czeskiego króla Wacława II – któremu nie był przychylny – byle tylko Królestwo Polskie znowu pojawiło się na mapach Europy.

Dla zrealizowania swojej wielkiej politycznej idei walczył także o jedność polskiego kościoła, niejako stawiał podwaliny pod ideę narodu i ocalił polską kulturę od germanizacji. W 1285 roku na synodzie w Łęczycy wydał bowiem nakaz, aby wszystkie kazania i modlitwy były odprawiane po polsku. Nakazał także, by w jedną niedzielę miesiąca kapłani tłumaczyli wiernym sens modlitw i ewangelii oraz żeby „nakłaniali ludzi do dobrych uczynków i unikania grzechów oraz uczestniczenia we mszy świętej”.

Nadzieja...

Był rok 1283. Polska i Europa wchodziła powoli w nowe czasy. Żyjący jeszcze z tego nie zdawali sobie spawy, ale następne lata miały zmienić świat, jaki znali. W Prusach Krzyżacy kończyli swój szczytny cel, jakim było podbicie i nawrócenie pruskich pogan. Sztandary z czarnym krzyżem powoli spoglądały w stronę Litwy... Tymczasem wielki książę Leszek Czarny swoje męstwo udowodnił, zadając dzikim Litwinom klęskę za klęską. W wielu wsiach i miastach powiadano, że oto narodził się godny spadkobierca Bolesława Chrobrego.

W Gnieźnie tron arcybiskupi pozostawał jednak pusty. Rozbite od niemal 150 lat państwo pogrążone było w bratobójczych walkach, narażone na atak ze strony obcych, a to właśnie arcybiskupi gnieźnieńscy w szczytowym okresie rozdrobnienia dzielnicowego nakłaniali skłóconych książąt do zgody, a później byli oddanymi rzecznikami scalenia państwa. To dzięki nim rozbicie dzielnicowe nie zdołało poróżnić rodzącego się powoli narodu. Ludność poszczególnych dzielnic mówiła tym samym językiem, miała tę samą kulturę, religię i podlegała tej samej władzy kościelnej.

Był rok 1283. Dopiero po 12 latach wakatu w arcybiskupstwie gnieźnieńskim wybrano na to stanowisko Jakuba zwanego Świnką. Nie wiadomo, czy i gdzie studiował, chociaż źródła wzmiankują, że przed nominacją działał jako kantor kapituły gnieźnieńskiej – co wskazuje na głębsze wykształcenie prawnicze. Musiał być też dość blisko związany z wielkopolskim dworem, skoro otrzymał tak wysoki urząd, najprawdopodobniej z inicjatywy księcia Przemysła II. Wydaje się, że tych dwóch ludzi znało się w czasach, gdy Jakub był raczej skromnym diakonem i człowiekiem na tyle zaufanym, że książę zrobił wszystko, by w 1283 roku Jakub przyjął święcenia kapłańskie, a następnie został głową polskiego kościoła.

Jan Długosz napisał:

Papież Marcin dał urząd Jakubowi Śwince, Polakowi, szlacheckiego pochodzenia z rodu Porcaria, co po polsku znaczy Świnka – z powodu przyjaźni, którą był z nim związany w czasie sprawowania przezeń niższych godności. Ów w tymże roku w sobotę grudnia 18 otrzymuje święcenia kapłańskie w mieście Kaliszu, w klasztorze braci mniejszych, a w następną niedzielę konsekrują go na arcybiskupa czterej biskupi polscy: wrocławski Tomasz, poznański Jan, płocki Gosław i lubuski Wolimir. Tę uroczystość konsekracji zaszczycił swoją obecnością po pogrzebie swej żony książę Wielkopolski Przemysł i ofiarował nowemu arcybiskupowi Jakubowi pierścień z pięknym kamieniem i kunsztownej roboty.

Tak piękny dar nie został zaprzepaszczony. Od pierwszego dnia urzędowania Jakub aktywnie zaangażował się w działalność polityczną z nieugiętą wiarą, siłą i determinacją, gdy szło o interes Kościoła i kraju, który należało obronić, scalić i na nowo stworzyć.

O jedność Polski i Polaków…

Od samego początku Jakubowi mocno na sercu leżało zjednoczenie polskiego Kościoła – problem o tyle palący, że w dobie intensywnego osadnictwa niemieckiego na ziemiach polskich pojawiały się tendencje do wiązania przyszłości danych prowincji kościelnych nie z kościołem polskim, a niemieckim. Przykładowo, za czasów Jakuba kilka śląskich klasztorów franciszkańskich zapragnęło opuścić czesko-polską prowincję tego zakonu, by przyłączyć się do saskiej.

Jakub Świnka, widząc niebezpieczeństwo germanizacji całych połaci Polski, pisał nawet, że „inne nieszczęścia pomnożyły się w kraju przez napływ tego narodu [Niemców – M.S.] albowiem naród polski jest przez nich uciskany, znieważany, nękany wojnami, pozbawionych chwalebnych praw i zwyczajów ojczystych”.

W 1285 roku Jakub zwołał synod w Łęczycy, gdzie podjęto uchwałę, że nauczyciele i proboszcze mają znać mowę polską, a rektorami szkół mogą być tylko ci, którzy dobrze znają język polski. Synod zobowiązał także biskupów, by beneficja kościelne nie były nadawane cudzoziemcom, lecz jedynie duchownym urodzonym w Polsce i dobrze władającym językiem ojczystym.