Gdyby Kazimierz Wielki był Kazimierzem Piastowskim i do tego przyszłym posłem na Sejm III RP, zapewne kandydowałby pod hasłem „Polska w budowie” albo „Zielona wyspa na bis”. 700 lat temu w Polsce istotnie trwał swoisty boom inwestycyjny i niemały wzrost gospodarczy.
Z jednej strony był on efektem troski ostatniego Piasta o stan państwa. Z drugiej nie można zapominać o licznych przemianach społeczno-gospodarczych, które miały miejsce w Polsce i Europie w XII-XIV w. Nowe formy uprawy, nowinki rolnicze i ożywiony ruch osadniczy zaowocowały na Zachodzie podwojeniem produkcji zbóż. Na wiele dekad zniknął problem głodu, liczba ludności podwoiła się, a coraz większa migracja ze wsi do miast przyczyniła się do utrwalenia gospodarki towarowo-pieniężnej. Fundamenty pod czysty kapitalizm zostały podłożone.
Za czasów Kazimierza Wielkiego Europę Zachodnią dopadł jednak poważny kryzys, wywołany przez wojny dynastyczne, głód i epidemię czarnej śmierci. W niebywale krótkim czasie wiele krajów zachodu straciło połowę swojego potencjału gospodarczego. Skorzystała na tym głównie Europa Środkowa. Tutaj bowiem znajdowały się ziemie wolne od epidemii, liczne nieużytki rolne i tutaj w końcu istniał chłonny rynek na produkty zachodniego rzemiosła. Zagraniczni inwestorzy przyczynili się do ożywienia gospodarczego. Okazję umiał też odpowiednio wykorzystać zdolny i ambitny władca.
Kraj Kazimierza Wielkiego nie był oczywiście tworem cudownym i nie można zakłamywać historii. Był słabszy gospodarczo niż sąsiedzi. Zarówno Czechy, jak i Węgry były silniej powiązane z gospodarkami zachodnimi, gęściej zaludnione i bogate w srebro, złoto i miedź. Polska starała się oczywiście te różnice zniwelować.
Zarówno Kazimierz Wielki, jak i wcześniej książęta dzielnicowi byli świadomi, iż ziemiom polskim potrzebne są wielkie inwestycje. Nowe miasteczka, wsie i niezbędne do ich obsługi zakłady rzemieślnicze wyrastały w całej Polsce. W jednych regionach rzadziej, innych częściej. Większość ówczesnej elity była jednak świadoma wymogów polityki gospodarczej.
Oczywiście w średniowiecznej Polsce największym inwestorem był król. Podczas 37-letniego panowania Kazimierza Wielkiego miało powstać ponad tysiąc nowych osad wiejskich, liczba miast wzrosła ze 100 do 200, postawiono ponad 30 zamków, a murami obwarowano 30 miast. Król nakładał ponadto nowe podatki, wydzierżawiał kopalnie i wspierał rodzimych kupców oraz chłopów. Swoje poczynania wzmocnić chciał z kolei stworzeniem nowej silnej waluty, która mogłaby konkurować z obcym pieniądzem.
Kaziemierz Wielki – Król chłopów
W borach, lasach, zagajnikach i miejscach porosłych krzewami zostało osadzone tyle miast i wsi, ile niemal było kiedy indziej w całym Królestwie Polskim – taką opinię o czasach Kazimierza pozostawiła Kronika katedralna krakowska. Zapisano ją zapewne zaraz po śmierci króla, więc oddaje ona stanowisko współczesnych.
Nie zachowały się do naszych czasów dokładne wykazy liczbowe założonych miast i osad przez ostatniego Piasta. Powyższa opinia kronikarska wydaje się jednak potwierdzać przekonanie o ogromnym zaangażowaniu Kazimierza w przedsięwzięcia osadnicze. Zapisały one się z kolei w świadomości ludzi dzięki swojemu rozmachowi, który zresztą potwierdza ogromna liczba przywilejów lokacyjnych.
Nie wszystkie były jednak kontraktami tworzącymi coś z niczego. Wiele z nich to tylko dowód na inwestycję w dawniej już istniejące osady. Niewątpliwie jednak Kazimierz Wielki równolegle prowadził akcje tworzenia nowych osad i ich reorganizacji oraz przebudowy.
Osadnictwo na prawie niemieckim objęło całe ówczesne Królestwo Polskie. Rozwijało się zarówno na ziemiach królewskich, jak na rycerskich i duchowieństwa, które to grupy brały przykład z władcy. Kolonizacja za Kazimierz Wielkiego była wielkim przedsięwzięciem biznesowym, wymagającym nakładów finansowych, zasobów ludzkich i wiary, że przyniesie to zysk – i to nie od razu, ale w dłuższym terminie.
Początkowo monarcha musiał dokładać do inwestycji osadniczych, bowiem przy reorganizowaniu osady ustawały na pewien czas wszelkie bezpośrednie świadczenia osadników na rzecz skarbu państwa. Skarb tracił zarówno opłaty z sądownictwa oraz na nadawanej wolniźnie – czyli latach wolnych od świadczeń. Zarówno król, jak i możni oraz sami chłopi byli tego wszystkiego świadomi i chętnie podchodzili do „przebudowy” kraju, wierząc we wzrost zysków w przyszłości.
O ile XIII-wieczna kolonizacja w Polsce przyciągała całe rzesze chłopów z zachodniej Europy, szukających swej szansy na lepsze ziemie i życie, o tyle kazimierzowska przebudowa celowała w zamożnych inwestorów z posiadanym już zapleczem rolniczym. Można śmiało powiedzieć, że inicjatywy te powstawały na zasadach czysto biznesowych.
W przypadku lokacji na prawie niemieckim inwestorem zazwyczaj był właściciel ziemi, który delegował menedżera zwanego zasadźcą. Ten z kolei potencjalnych osadników ściągał wszelkiego rodzaju obietnicami. Musiał jednocześnie zapewnić, że będą oni posiadać odpowiedni inwentarz gospodarczy.
Ruch osadniczy za Kazimierza Wielkiego był zatem ruchem stricte inwestycyjnym. Wymagał samozaparcia, zaangażowania, nakładów finansowych, jednocześnie nie rokując szybkiego zwrotu kosztów i wzrostu dochodowości.
Król Kazimierz oprócz inwestowania w sam kształt wsi i ich dochodowość przejmował się też losem samych „przedsiębiorców" i ich „pracowników”. W wydawanych przez siebie statutach regulował bowiem stosunki między właścicielami ziemskimi a chłopami.
Z jednej strony zapewniał właścicieli, że chłopi nie odejdą z ich wsi zanim nie spłacą wolnizny lub nie skończą prac polowych, z drugiej zaś określał warunki na jakich chłop mógł złożyć wypowiedzenie bez konieczności odpracowywania swoich powinności. I tak pan obłożony ekskomuniką mógł spokojnie stracić wszystkich swoich chłopów, jeśli ci nie chcieli pracować u kogoś, kto nie cieszy się boską łaską.
Kazimierz w pewien sposób kładł zatem podstawy pod prawo pracy. Zresztą tradycja przypisywała mu przydomek „króla chłopów”. W świadomości bogatych warstw był to pewien przejaw pogardy dla społecznej polityki króla. Kazimierz był bowiem władcą, który ogromną troską obdarzał najliczniejszą, ale pogardzaną warstwę społeczną jaką byli chłopi. Z naszej perspektywy to jednak raczej cecha wielkiego władcy.
...a zostawił murowaną
Kazimierz był królem, który w naszej pamięci zapisał się jednak jako człowiek, który obwarował całą Polskę. Za jego panowania powstawały zamki i ufortyfikowane miasta. W źródłach z epoki czytamy, że wszystkie miasta i grody otoczył potężnymi murami, domami i wysokimi wieżami, głębokimi fosami ku ozdobie i osłonie Królestwa Polskiego.
Program urbanizacyjny Kazimierza Wielkiego nie miał jednak konkretnego porządku. Była to żywiołowa, niejako spontaniczna inwestycja wynikająca z wyobrażeń króla o idealnym mieście. Miasto Kazimierza to miasto obwarowane, które daje ludziom bezpieczeństwo, wiarę w instytucję prawa, godziwy zarobek i względnie wyrównany standard życia. W ostateczności powinno też być punktem oporu przeciw wrogom. Jeśli tylko ktoś przedstawił taki pogram lokacji miasta, król ochoczo tę inicjatywę popierał.