Co na stole? Jak się to często podkreśla, ludzie najpierw „jedzą” wzrokiem. O jedzeniu już było, czas więc wspomnieć o otoczeniu podawanych rarytasów. Duże znaczenie miało ozdabianie stołów wigilijnych. Podkreślano w ten sposób uroczysty charakter tego dnia. Gazety wychodziły w tej kwestii naprzeciw zapotrzebowaniu czytelników, przedstawiając artykuły poświęcone dekorowaniu, gdyż: „(…) tradycja nie daje ustalonych form”, ale „Możemy je sami wytworzyć. Powinniśmy je nawet wytworzyć, jeżeli chodzi o zwyczaj dekoracji stołu w ogóle, na co jeszcze mało zwraca się u nas uwagi”. Dawało to duże pole do popisu autorom tekstów.
Musiano pamiętać, aby udekorowany stół stanowił całość, nawet wówczas, gdy nie było na nim żadnej zastawy stołowej. Nic nie wolno było pozostawić przypadkowi. Jeżeli dane gospodarstwo nie mogło pozwolić sobie na kupno choinki, to nic nie stało na przeszkodzie temu, aby pani domu, dzięki swojej pomysłowości, wprowadziła do mieszkania trochę świątecznego klimatu w inny sposób.
Według M. S. na białym obrusie, który był nieodzowny w czasie uroczystych kolacji, wystarczyło położyć wieniec z iglastych gałęzi, w środku którego umieszczano miseczkę z makiem. Nie trzeba było zresztą przejmować się brakiem gałązek – wystarczyło wówczas wyciąć kilka gwiazdek z kolorowego papieru (srebrny, złoty, niebieski, czerwony) i ułożyć je pod salaterki, maselniczkę, szklanki. Jeżeli natomiast komuś koniecznie zależało na choince, to w cukierni można było kupić małe sztuczne drzewka, które były jednocześnie bombonierkami, na których wisiały słodycze. Inni kupowali malutkie żywe drzewka i stawiali je na środku stołu.
Inspiracje do dekorowania stołów, nie tylko w tradycyjną biel, brano z różnych stron. Można było podążyć za tradycją rolniczą i wykorzystać: jabłka, orzechy, makówki lub szyszki. Kolejne pomysły mogła dać choinka, pomimo że: „nie jest ona rdzennie polskim zwyczajem, ale uświęciła ją już tradycja”. Można było wykorzystać rzeczy, które się na niej znajdowały: gałązki, świeczki, włosy anielskie w kolorze srebra i złota.
Aby stół był jeszcze piękniejszy pisano także o wykorzystaniu kolorowych tkanin, co miało złamać biel obrusu świątecznego i nawiązać do kolorowych ozdób na choince. W latach trzydziestych często stosowano również w domach jako element ozdobny różnego rodzaju formy rękodzieła ludowego. Ono także mogło pojawić się na stołach w postaci: „pięknie polerowanych mis i talerzy na jabłka i słodycze”. Nie zapomniano również o jemiole i ostokrzewie, ale podkreślano że są to elementy niepolskie.
Oczywiście nieodzownym elementem była duża, żywa choinka, niestety nie wszyscy mogli sobie na nią pozwolić. Ubrane drzewko mogło stanowić jedyną ozdobę tego wieczoru, szczególnie jeżeli stało w jadalni. Nie trzeba było wówczas przejmować się dekorowaniem stołu. Samą choinkę można było ubrać w gotowe zestawy bombek, a ich reklama w Mojej przyjaciółce głosiła, iż w skład kompletu wchodziło prawie 150 szklanych ozdób.
W zależności od pieniędzy, jakimi dysponowano, można było nabyć komplet „Popularny” 5,90 zł, „Ludowy” za 7,90 zł, „Wykwintny” 9,85 zł, oraz „Wykwintny-najwyższy” z „ogromnymi bombami i potrójnymi reflektorami” za 11,95 zł. Za darmo do wysyłki otrzymywano dodatkowo książkę „Kolędy – pieśni”, a całość była zapakowana w drewnianą skrzynię.
Jeżeli w tegoroczne święta chcemy ubrać choinkę tak, jak sugerowano to w gazetach z lat trzydziestych, to należy pamiętać o tym, aby nie umieszczać na niej zbyt dużej liczby ozdób. Według ówczesnych autorów powodowało to, że drzewko stawało się cięższe i było mniej „estetyczne”. Z kolei lampki powinny być umieszczone na środkowych częściach gałęzi, gdyż: „Choinka ma swoisty i bajkowy czar, jeśli światło wydobywa się z głębi gałęzi”.
Autorem tekstu „Na gwiazdkę co najlepsze każdy dziś wybiera …” – polskie Boże Narodzenie w latach 30 jest Barbara Męczykowska. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.
Czytaj też:
10 pomysłów na świąteczne śniadania dla dzieci. Wśród nich... naleśnikowy renifer