Victor Vescovo to pochodzący z Teksasu finansista, a w wolnym czasie poszukiwacz przygód. Jego pasja – ale również majątek – zaprowadziła go na najwyższe szczyty wszystkich kontynentów.
Natomiast jako pierwsza osoba w historii zszedł w łodzi podwodnej do najgłębszych miejsc w każdym z oceanów. Jakby tego było, poleciał również w kosmos na pokładzie rakiety New Shepard.
Odkrywca sam służył niegdyś w US Navy
Vescovo zajmuje się również poszukiwaniem wraków okrętów marynarki wojennej USA. Jest to możliwe dzięki posiadaniu własnej łodzi podwodnej. Ta inicjatywa ma swoje korzenie w młodości Amerykanina, który sam w młodości odbył służbę we wspomnianym rodzaju sił zbrojnych.
Jak donosi „BBC”, Vescovo dokonał niedawno spektakularnego odkrycia. Udało mu się natrafić na wrak okrętu USS Samuel B Roberts, który zatonął w trakcie bitwy morskiej z Japończykami na Morzu Filipińskim.
Najgłębiej zlokalizowany wrak na świecie
Informacja zapewne nie nabrałaby takiego rozgłosu, gdyby nie fakt, że wrak spoczywa na głębokości blisko 7 km, a dokładnie 6895 m. Tym samym, to najgłębiej położony wrak na świecie, jaki kiedykolwiek został zidentyfikowany.
Aby uświadomić sobie, jak głęboko spoczywa wrak warto dodać, że 98 proc. dna oceanów jest położonych na głębokości poniżej 6 km. W praktyce, głębsze niż miejsce spoczynku okrętu są tylko rowy tektoniczne.
Wrak zachował się w dość dobrym stanie
Jak wynika ze zdjęć udostępnionych przez Vescovo, pomimo upływu blisko 80 lat od chwili zatonięcia, wrak zachował się w nadzwyczaj dobrym stanie. Największych zniszczeń nie dokonała rdza, ale uderzenie w dno morskie, które mocno zniekształciło dziób.
Na kadłubie bez trudu można dostrzec ślady po japońskich pociskach, w ten największy, na rufie, który przypieczętował los okrętu i jego załogi.
„Wraki tych statków są ostatnimi świadkami bitew”
Odkrywca podkreślił w rozmowie z mediami, że to dla niego zaszczyt zlokalizować właśnie ten wrak i dzięki temu przypomnieć światu historię bohaterstwa ludzi, którzy do samego końca pełnili na nim służbę.
- Lubimy mówić, że stal nie kłamie i że wraki tych statków są ostatnimi świadkami bitew, które stoczyły – skwitował Vescovo w rozmowie z „BBC”.
USS Samuel B Roberts był niszczycielem eskortowym, który wszedł do służby pod koniec II wojny światowej, w kwietniu 1944 r. Został skierowany w kierunku Azji do walk z Japończykami. Okręt poszedł na dno już kilka miesięcy później, w październiku, w trakcie bitwy nieopodal wyspy Samar na Morzu Filipińskim.
Załoga walczyła do końca, choć nie miała szans
Zanim okręt pogrążył się w morskich odmętach, jego załoga stoczyła heroiczny bój z wrogiem. Walczyła do ostatniego pocisku, choć wynik starcia ze znacznie lepiej uzbrojonymi japońskim jednostkami wydawał się przesądzony.
- Okręt walczył z japońskimi, ciężkimi krążownikami z bliskiej odległości i strzelał tak szybko, że wyczerpał swoją amunicję. Następnie wystrzeliwał pociski dymne i pociski oświetlające – tylko po to, by spróbować podpalić japońskie okręty. To był po prostu nadzwyczajny akt heroizmu. Ci mężczyźni – po obu stronach – walczyli do samego końca – opowiada Vescovo.
Ogromny cios dla japońskiej floty
Z 224-osobowej załogi USS Samuel B. Roberts zginęło 89 członków. Rozbitkowie, którzy znaleźli się w tratwach ratunkowych, czekali na ratunek przez aż 50 godzin.
W trakcie bitwy pod Samar poszło na dno kilka okrętów po obu stronach. Była to jedna z największych bitew morskich w historii II wojny światowej. Zakończyła się zwycięstwem Amerykanów. Zadane Japończykom straty były już przez nich nie do odrobienia.
Czytaj też:
Głowa Herkulesa i ludzkie zęby. Niezwykłe skarby we wraku rzymskiego statku