Piłsudski czy Rozwadowski? A może Weygand? Spór o autora zwycięstwa w bitwie warszawskiej

Piłsudski czy Rozwadowski? A może Weygand? Spór o autora zwycięstwa w bitwie warszawskiej

Zmieniono: 
Bitwa warszawska. Polscy żołnierze ze sztandarami zdobytymi na bolszewikach
Bitwa warszawska. Polscy żołnierze ze sztandarami zdobytymi na bolszewikach 
Bitwa warszawska to zakrojona na olbrzymią skalę operacja strategiczna przeprowadzona na obszarze kilkudziesięciu tysięcy kilometrów kwadratowych. Kto był autorem planu bitwy oraz kto odpowiada za jej finalny sukces?

Stanisław Stroński, wybitny – w skali światowej – znawca poezji prowansalskiej, polityk obozu narodowego, poseł, redaktor „Rzeczpospolitej” i „Warszawianki”, w pierwszych latach polskiej niepodległości był bez wątpienia jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników polityki Józefa Piłsudskiego. Dawał temu wyraz nie tylko w jakże licznych artykułach prasowych, lecz również w częstych przemówieniach wygłaszanych z sejmowej mównicy. Można jednak śmiało przyjąć, iż nawet przez chwilę nie przypuszczał, że jego artykuł napisany w przededniu bitwy warszawskiej, w którym odwoływał się do sławetnego „cudu nad Marną” z roku 1914, doczeka się licznych cytowań nieomal w sto lat później.

„Cud nad Wisłą”

Wspomniane określenie, odpowiednio sparafrazowane w formie nieomal modlitewno-błagalnej „o cud Wisły”, już wkrótce zaczęło żyć własnym życiem i (w głównej mierze za sprawą samego Strońskiego) stało się narzędziem politycznej walki wymierzonej w ówczesnego naczelnika państwa. Inaczej rzecz ujmując, przeciwnicy Piłsudskiego, aby zdeprecjonować jego zasługi jako dowódcy, poczęli odwoływać się w kontekście zwycięstwa z bolszewikami pod Warszawą do zjawiska cudu.

Czytaj też:
Łatwy quiz na święto Wojska Polskiego. Wstyd nie mieć 85 proc.

Adwersarzom naczelnego wodza była na rękę postawa sporej części polskiego Kościoła katolickiego, który zaczął wiązać zwycięskie rozstrzygnięcie bitwy warszawskiej z przypadającym 15 sierpnia świętem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. „Cud Wisły” miał się jakoby wydarzyć za jej wstawiennictwem. Z takim postawieniem sprawy nie godzili się, rzecz jasna, zwolennicy pierwszego marszałka Polski. Tym bardziej, że już wkrótce o laur zwycięzcy zaczęły rywalizować z Piłsudskim jak najbardziej rzeczywiste postacie, w szczególności Tadeusz Jordan Rozwadowski.

Bitwa warszawska. Kto odpowiada za polskie zwycięstwo?

Tyle tytułem swoistego wstępu. Konwencja niniejszego artykułu wyklucza przedstawienie na jego łamach szczegółowych ustaleń historyków dotyczących problemu dowództwa i przede wszystkim odpowiedzialności za wynik bitwy warszawskiej. Istotę tego zagadnienia można – upraszczając – sprowadzić do pytania: komu zawdzięczamy wiktorię warszawską: Józefowi Piłsudskiemu, Tadeuszowi Rozwadowskiemu, czy może Maxime’owi Weygandowi, francuskiemu szefowi misji wojskowej w Polsce, o którym jeszcze przyjdzie nam szerzej powiedzieć? Jedno jest pewne: jak wiemy choćby z badań przeprowadzonych przez Grzegorza Nowika, o żadnym „cudzie” w przypadku rozstrzygnięcia bitwy warszawskiej mówić dziś już nie możemy. Znakomity Cat-Mackiewicz podsumowywał swego czasu:

„Hasło „cudu” było pierwszą i najbardziej kurtuazyjną próbą odebrania Piłsudskiemu glorii zwycięstwa. Potem nastąpiło uporczywe twierdzenie, które szerzy ten sam profesor Stroński, że zwycięstwo przypisać należy dyrektywom generała Weygranda, że to on, a nie niedołężny, niefachowy Piłsudski był prawdziwym wodzem w tym zwycięstwie. (St. Cat-Mackiewicz, Historia Polski…, s. 146)”.

Tyle Cat, do którego przyjdzie nam jeszcze powrócić, bowiem jego trzeźwe i przenikliwe refleksje są, mimo piłsudczykowskich sympatii autora, aktualne po dziś dzień.

Nim przejdziemy do właściwych rozważań, prześledźmy wpierw okoliczności, które sprawiły, iż doszło do bitwy.

Józef Piłsudski, oceniając położenie odradzającego się po ponad 120 latach niewoli państwa polskiego, stwierdził, że:

„W tej chwili Polska jest właściwie bez granic i wszystko, co możemy […] zdobyć na Zachodzie, zależy od Ententy, o ile zechce ona mniej lub więcej ścisnąć Niemcy. Na Wschodzie to sprawa inna – tu są drzwi, które się otwierają i zamykają i zależy kto i jak szeroko siłą je otworzy…. (P.P. Wieczorkiewicz, Rok 1920…, s. 71)”.

Problem w tym, iż podobnie uważali decydenci bolszewiccy. Z tym zastrzeżeniem, że dla nich owe „drzwi” znajdowały się mniej więcej w Polsce, a droga przez nie prowadziła w dwóch kierunkach: ku Niemcom oraz na Węgry. W te rejony bolszewicy chcieli ponieść swe czerwone sztandary. Jak pisał Paweł Wieczorkiewicz, wojna między Polską a rodzącym się państwem sowieckim była nieuchronna, bowiem następowało nieuniknione zderzenie racji stanu obu państw, wynikające z jednej strony z chęci odbudowy kraju w jak najszerszych granicach, z drugiej zaś z ekspansjonistycznej idei bolszewickiego kierownictwa.

Dwie koncepcje

Przy okazji wschodnich posunięć Piłsudskiego wspomina się zazwyczaj o tak zwanej koncepcji federalistycznej jego obozu oraz o kontrpropozycjach rozwiązania wschodnich kwestii naszych granic proponowanych przez środowisko Romana Dmowskiego, czyli o tak zwanej koncepcji inkorporacyjnej. Jednym z założeń myśli federalistycznej było, jak przypomniał w swej rozprawie Jerzy Borzecki, „natężenie siły, aby możliwie daleko od miejsc, gdzie się nowe życie wykluwało i wykuwało [czyli od polskiej państwowości – K.K.], obalić wszelkie próby i zakusy [Rosji, czy to „białej”, czy „czerwonej” – K.K.] narzucenia raz jeszcze życia obcego”.

Aby tego dokonać, Piłsudski chciał spróbować „rozczłonkować” pogrążoną w wojnie domowej Rosję wzdłuż „narodowościowych sznytów”, czyli inaczej rzecz ujmując, pragnął on pomóc ruchom narodowym Ukrainy, Białorusi, państw bałtyckich oraz kaukaskich w uniezależnieniu się od Rosji oraz stworzeniu niezawisłych państw. Idea ta, której ojcem był Leon Wasilewski, zakładała, że wspomniane narody zwrócą się o pomoc w stronę Polski jako państwa nader rozwiniętego militarnie oraz przede wszystkim kulturowo. Była ona zakorzeniona w środowisku starej PPS od czasów wojny rosyjsko-japońskiej z początku XX wieku.