Bohaterska obrona Westerplatte. Niemcy mieli zdobyć półwysep w jeden dzień, Polacy wytrwali tydzień

Bohaterska obrona Westerplatte. Niemcy mieli zdobyć półwysep w jeden dzień, Polacy wytrwali tydzień

Dodano: 

Służbę w składnicy pełniono w półrocznych zmianach. Dzięki „nieścisłościom” w papierach, do których celowo dopuszczali polscy wojskowi, kilkukrotnie udało się potajemnie zwiększyć obsadę placówki, która 1 września wyniosła już nie przepisowych 88, a prawdopodobnie aż 214 żołnierzy, oficerów i podoficerów. Dodatkowo, dzięki wprowadzonym przez Ministerstwo Spraw Wojskowych 19 lutego 1938 roku ścisłym zasadom selekcjonowania załogi Westerplatte, służyli tam specjalnie dobierani ludzie spośród siedmiu różnych dywizji z całego kraju.

Fortel goni fortel

Ale nie tylko Polacy umieli posłużyć się podstępem w czasie przygotowań do działań wojennych. Kluczową rolę w niemieckim planie ataku miał odegrać pancernik „Schleswig-Holstein”. Była to stara jednostka, pamiętająca jeszcze I wojnę światową. W 1936 roku przebudowano ją na okręt szkoleniowy, nad którym 1 lipca 1939 roku objął dowodzenie kmdr Gustav Kleikamp. Wezwano go do Berlina, gdzie 16 sierpnia dostał rozkaz rejsu do Gdańska z kurtuazyjną wizytą, na zaproszenie Senatu Wolnego Miasta. Celem miało być uczczenie pamięci załogi krążownika „Magdeburg”, który został zatopiony w sierpniu 1914 roku podczas I wojny światowej.

Kapitan usłyszał od przełożonych coś jeszcze – dzień po wpłynięciu do portu, co zaplanowano na 25 sierpnia, miała rozpocząć się wojna, a okręt Kleikampa, potajemnie uzbrojony i przewożący ukrytą pod pokładem kompanię szturmową Kriegsmarine, został wyznaczony razem z oddziałami z Gdańska do zajęcia Westerplatte nagłym atakiem z zaskoczenia. Pierwotną datę ataku przełożono, ponieważ Anglia podpisała sojusz obronny z Polską, a Włosi poinformowali Hitlera, że nie są jeszcze gotowi do wojny. Wobec tego trzeba było poczekać na pełną mobilizację sił niemieckich do 1 września 1939 roku.

Feuerüberfall auf Westerplatte

Mimo dobrego przygotowania, Polaków czekało naprawdę trudne zadanie. Przeciwko sobie mieli stalowego kolosa, wyposażonego w cztery działa 280 mm, dziesięć dział 150 mm, sześć działek 105 mm, cztery działka 37 mm i 4 działka 20 mm. Siły lądowe ataku składały się z zaokrętowanej kompanii szturmowej, mającej na wyposażeniu dziewięć erkaemów, trzy cekaemy, dwa granatniki 50 mm, dwa działka 20 mm i moździerz 81 mm, dodatkowego oddziału, wyznaczonego spośród załogi okrętu, który wzmocniono dwoma cekaemami i czterema erkaemami, oddziału gdańskiej policji, który posiadał kolejne dwa cekaemy i oddziału SA, który miał na stanie dwa działka 20mm. Do tego strona niemiecka mogła wezwać na pomoc lotnictwo. Z czasem do ponownych ataków sprowadzono też kolejne oddziały, w tym pionierów, wyposażonych w miotacze ognia. Przewaga Niemców była więc ogromna.

Niemieckie dowództwo zakładało, że nieumocniony półwysep uda się opanować szybkim natarciem jeszcze 1 września. O godzinie 4:48 nad ranem w dzienniku pancernika zanotowano: „Feuerüberfall auf Westerplatte” – ostrzał na Westerlpatte. Rozpoczęła się inwazja na Polskę. Jednak atakujących półwysep czekało wiele przykrych niespodzianek. Ukształtowanie terenu stało po stronie Polaków, w dużej mierze uniemożliwiając skuteczny ostrzał z okrętu, którego pociski cechował dość płaski tor lotu. Niemcy nie znali też dokładnego planu składnicy, a tym bardziej nie mieli pojęcia o przygotowanych tam umocnionych pozycjach i posiadanej przez Polaków broni ciężkiej. Polscy żołnierze pozwolili podejść przeciwnikowi maksymalnie blisko, nim sami otworzyli ogień. Zaskoczeni Niemcy ponieśli duże straty i pierwszy szturm odparto.

2 września, po silnym bombardowaniu w godzinach wieczornych, los załogi Westerplatte wisiał na włosku. Obrońcy stracili sporo ciężkiego sprzętu, liczba rannych i zabitych rosła, morale słabło, a dowodzący obroną major Sucharski, który prawdopodobnie wiedział, że Westerplatte nie może liczyć na pomoc, chciał poddać składnicę. Decyzji sprzeciwiło się jednak część podkomendnych z otoczenia dowódcy z kapitanem Dąbrowskim na czele. Chwilę kryzysu udało się przetrwać, a niemieccy żołnierze nie wykorzystali swojej szansy. Po doświadczeniach 1 września sądzono bowiem, że do generalnego szturmu na Westerplatte potrzeba więcej przygotowań. Polacy ostatecznie bronili się aż do 7 września, kiedy to zabrakło już amunicji, a stan rannych drastycznie się pogarszał. Choć część załogi w momencie kapitulacji chciała jednak walczyć dalej.

Męstwo i rozsądek

Do dziś wiele jest sporów o prawdziwy przebieg wydarzeń na Westerplatte. Nie wyjaśniono w pełni zajścia między majorem Sucharskim, a kapitanem Dąbrowskim, ani dokładnej roli obydwu w dowodzeniu siedmiodniowa obroną. Nie zweryfikowano ostatecznie teorii o karnym zastrzeleniu kilku polskich dezerterów.

Nie jest też w pełni jasne, jakimi wiadomościami odnośnie swojego położenia dysponowali obrońcy. Nie znamy nawet wszystkich nazwisk żołnierzy, którzy byli wtedy na Westerplatte. Niezależnie od tego, skuteczna siedmiodniowa obrona w pełnym okrążeniu przez przeważające siły wroga zasługuje na najwyższe uznanie. Polska załoga cieszyła się nim już w dniu kapitulacji, gdyż Niemcy, by uhonorować wytrwałość obrońców, pozwolili majorowi Sucharskiemu zabrać ze sobą do niewoli jego szablę oficerską.

Jednak zadanie przeciwnikowi dotkliwych strat i odpieranie go przez tak długi czas to zasługa nie tylko męstwa obrońców, ale również przemyślanych, odważnych i dalekowzrocznych działań, podejmowanych przez Polaków przez wiele lat, poprzedzających pamiętną jesień 1939 roku.

Artykuł zatytułowany Westerplatte – dobrze przygotowany sukces napisał Mateusz Balcerkiewicz. Materiał został przeredagowany i opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
Bombardowanie Wielunia to symbol niezwykłego bestialstwa Niemiec. Nawet jeśli nie rozpoczęło wojny