Ciekawe, że współczesna ocena dokonań Gorbaczowa dla historii jest niejednoznaczna nawet w ramach jednego obozu politycznego: w chwili gdy szefowa Komisji Europejskie Ursula von der Leyen pisała na Twitterze, że „były prezydent ZSRR był zaufanym i szanowanym liderem, a jego dziedzictwa nie zapomnimy”, a w zachwycie nad dokonaniami zmarłego polityka sekundował jej premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, minister obrony Litwy Arvydas Anušauskas nazywał Gorbaczowa „przestępcą”.
„Był przestępcą, który nakazał brutalnie stłumić pokojowe protesty w Wilnie, Tbilisi, Ałma-Acie, Baku i innych miastach. Nie było skruchy. Takie mam wspomnienia, choć podobno mówi się o zmarłych albo dobrze, albo wcale. No, nie tym razem. Jedyny plus, że podpisał kapitulację Związku Radzieckiego” – napisał Anušauskas na Facebooku.
Litwa nie będzie gloryfikować Gorbaczowa
Energiczne wysiłki ostatniego przywódcy ZSRR, aby wprowadzić kroplę demokracji w sowiecką stagnację dały się odczuć na Litwie, Łotwie i w Estonii wkrótce po tym, jak w 1985 r. objął on stanowisko sekretarza generalnego KC KPZR. Rozpoczęty kurs „odbudowy” (pierestrojka) i „otwartości” (glasnost) bez wątpienia przyniósł wymierne i pozytywne zmiany w drugiej połowie lat 80., w tym torowanie drogi przebudzeniu narodowemu i, pośrednio, ruchowi w kierunku restauracji niepodległości Litwy, Łotwy i Estonii.
Jednak celem polityki Gorbaczowa wcale nie było zniszczenie ZSRR i koniec okupacyjnego reżimu w krajach bałtyckich.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.