W dwóch dekadach poprzedzających stan wojenny kultura kwitła mimo wszystkich PRL-owskich obostrzeń i szykan. A kwitła w jakimś stopniu też dlatego, że były miejsca spotkań, w których ludzie czuli się swobodnie, choć przecież dobrze wiedzieli, że są i w nich inwigilowani przez agentów służby bezpieczeństwa i jej tajnych współpracowników. Ale to poczucie swobody było im potrzebne do życia, mimo że częściowo była to swoboda, którą odgrywali przed sobą. To dlatego książka Aleksandry Szarłat nosi podtytuł „Upajający pozór wolności”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.