Jan Rodowicz „Anoda” urodził się 100 lat temu. Bohater zginął w niejasny sposób w areszcie MBP

Jan Rodowicz „Anoda” urodził się 100 lat temu. Bohater zginął w niejasny sposób w areszcie MBP

Dodano: 

Co do powodów zatrzymania nie ma pewności. Przewija się tu kilka wątków. Pierwszym jest rzekoma chęć ochrony Anody przez mjr. Wiktora Herera. Dwa dni przed Wigilią wybuchł w pałacu belwederskim, w którym mieszkała wdowa po Feliksie Dzierżyńskim – Zofia, bojler z wodą. Spodziewano się, że Dzierżyńska uzna to za atak na swoje życie, Julia Brystygierowa i Herer podjęli więc decyzję o aresztowaniu Rodowicza, co miało uprzedzić działania Departamentu Śledczego, który mógł upolitycznić śledztwo i osadzić Anodę w więzieniu na Mokotowie. Wedle słów Herera, mogło to doprowadzić do masowych represji wobec młodzieży akademickiej i inteligencji.

Innym wątkiem jest sprawa szczura na Politechnice, którego ktoś spuścił na sznurku i postraszył nim córkę Boleslawa Bieruta, Krystynę. Podejrzenie padło na Anodę ze względu na jego skłonność do żartów.

Trzeci motyw wyszedł na jaw podczas śledztwa. 7 stycznia Herer zapytał o próbę zamachu na gen. Masłowa. Miała ona miejsce w sierpniu 1945 roku, kiedy konspiracyjna grupa, w której działał Anoda, planowała porwanie generała, żeby móc wymienić go na płk. Jana Mazurkiewicza „Radosława”. Szofer Masłowa wyminął jednak zręcznie polskie samochody, a z drugiej strony nie padł rozkaz strzelania, skończyło się na incydencie, nieodnotowanym zresztą nigdzie przez generała i jego ochronę. Nikt poza wąskim gronem zaangażowanych osób nie wiedział o tych wydarzeniach.

Jako czwarty motyw może być brana pod uwagę powojenna działalność Anody: organizowanie pochówków i namawianie do spisywania wspomnień, co do tego trudno jednak wysnuwać takie wnioski. Z drugiej strony należy pamiętać o czasie, w którym miały miejsce te wydarzenia. W okresie stalinizmu trudno było przewidzieć, za co można pójść do więzienia.

Niewiele wiadomo o pobycie Rodowicza na Koszykowej. Z dokumentów sprawy wynika, że przesłuchiwano go pięć razy. Pytano go o współtowarzysza broni Ryszarda „Jerzego” Białousa. Domagano się wyjaśnień na temat zakupu dwóch odbiorników radiowych, snutych koncepcji działań na wypadek ponownego wybuchu wojny i co za tym idzie reaktywacji oddziału oraz kwestii broni ukrytej w 1945 roku przed ujawnieniem się. Broń zresztą odkopano 4 stycznia. Dzień wcześniej jednak doszło do kolejnych kilku aresztowań byłych żołnierzy „Zośki”. Wkrótce było ich już coraz więcej.

Zagadkowa śmierć

Wróćmy jednak do 7 stycznia. Anodę przesłuchiwano tego dnia dwukrotnie. Pierwsze przesłuchanie prowadził mjr. Herer i pytał o okres przed ujawnieniem się jesienią 1945 roku. Ten okres miał zresztą pójść w niepamięć, jak obiecywała amnestia z 22 lipca tego roku. Wtedy padło również pytanie o Masłowa.

Drugie prowadził por. Bronisław Kleina, który pytał o Henryka Kończykowskiego, Stanisława Sieradzkiego i Jerzego Zalewskiego. Protokół przesłuchania podaje, że na temat ostatniej osoby Anoda nie wypowiedział się. Załączona notatka mówi o tym, że wyskoczył z okna i zabił się. Osoby, które widziały Anodę w tym czasie w areszcie twierdzą, że nie był torturowany, wyglądał normalnie i nie widać było śladów brutalnych przesłuchań. Potwierdzi to również matka – Zofia Rodowicz – po ekshumacji ciała syna. Co takiego stało się więc, że człowiek, który przeżył wojnę, w tym powstanie, pomagał w ekshumacjach towarzyszy broni i zaczął studia, targnął się na swoje życie?

Co do wydarzeń z 7 stycznia możemy jedynie snuć z wielką ostrożnością przypuszczenia. Być może po pytaniu o zamach na Masłowa Anoda przestraszył się, że będzie mu postawiony zarzut, za który grozi kara śmierci. Ujawnienie tego epizodu mogło wywołać również myśl o tym, że ktoś z oddziału zdradził. Przesłuchanie, które prowadził Kleina, odbywało się w pokoju, w którym nie było krat w oknach.

Co więcej, w sąsiedztwie MBP znajdowała się ambasada brytyjska, a pomiędzy dwoma posesjami był mały budyneczek. Z relacji pracowników MBP wynika, że Rodowicz nie miał skoczyć jak samobójca, jego celem był bowiem parterowy barak po stronie brytyjskiej ambasady. Skok z czwartego piętra skończyć się miał tragicznie nie dlatego, że Anoda go nie przeżył.

W wyniku upadku uszkodził bark, więc dalsza ucieczka do ambasady, gdzie mógłby prosić o azyl, okazała się niemożliwa. Miano go więc sprowadzić z powrotem do aresztu MBP. Taka wersja wydarzeń brana była pod uwagę również w rodzinie Rodowicza, która co jakiś czas otrzymywała kolejne informacje dotyczące śmierci Janka.

Pochowano go jako NN 12 stycznia. Rodzina została zawiadomiona dopiero w marcu. Grób odnaleziono dzięki pomocy kierownika zakładu pogrzebowego, który znał Anodę z czasów pochówków żołnierzy „Zośki”. Po ekshumacji przeniesiono jego ciało do grobu rodzinnego na Starych Powązkach. Po niedługim czasie zgłosił się do rodziny Rodowiczów dr Konrad Okolski, dyrektor Szpitala Dzieciątka Jezus i ojciec przyjaciela Janka, Kuby Okolskiego, który zginął w powstaniu.

Przekazał on informacje, które zdobył od prof. Grzywo-Dąbrowskiego, kierownika Zakładu Medycyny Sądowej, jakoby Anodę zamęczono podczas śledztwa (równie dobrze mogło się to stać po jego powrocie do aresztu). Miał on bowiem wgniecioną klatkę piersiową, tak jakby ktoś po nim skakał. Według dr. Okolskiego prof. Grzywo-Dąbrowski miał nieprzyjemności, ponieważ nie chciał podpisać się pod protokołem z sekcji zwłok, w którym jako przyczyna śmierci widniał krwotok z tętnicy głównej powstały po rzekomym samobójczym skoku.

W latach dziewięćdziesiątych przeprowadzono oficjalne śledztwo, połączone z ekshumacją, jednak nie udało się ustalić przyczyny śmierci Jana Rodowicza, który dzisiaj leży nieopodal grobu innego młodego człowieka, którego śmierci również do dzisiaj nie wyjaśniono – Grzegorza Przemyka.

Autorką tekstu Jan Rodowicz „Anoda”. Bohaterskie życie i zagadkowa śmierć jest Magdalena Heruday-Kiełczewska. Materiał opublikowano na licencji CC BY-SA 3.0

Czytaj też:
Józef Kuraś „Ogień” – kolejny „Niezłomny” na monecie kolekcjonerskiej NBP
Czytaj też:
„Zachowałam się jak trzeba”. Rocznica zamordowania Danuty Siedzikówny „Inki”