Słynna warszawska „Adria” była w latach 30. XX wieku uznawana za najbardziej elegancki lokal w stolicy, w którym bawiły się ówczesne elity polityczne i kulturalne. Była to ulubiona restauracja słynnego „pierwszego ułana II RP” Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego.
Jan Kryst wiedział, że umrze
W czasie niemieckiej okupacji Adria funkcjonowała dalej i szybko stała się miejscem chętnie odwiedzanym przez funkcjonariuszy SS, niemieckiej policji i żołnierzy. Po 1940 roku lokal dostał status „Nur für Deutsche”, czyli korzystać z niego mogli wyłącznie Niemcy – administracja, żołnierze, członkowie NSDAP, czy niemieccy cywile.
I to właśnie na bawiących się gestapowców 22 maja 1943 roku przeprowadził zamach żołnierz Armii Krajowej Jan Kryst ps. „Alan”. 21-latek w celu przeprowadzenia samobójczego ataku zgłosił się do swojego dowództwa samodzielnie. Wszystko dlatego, że chorował na gruźlicę, a lekarze nie dawali mu szans na wyzdrowienie.
Kiedy Kryst usłyszał, że i tak niedługo umrze, zdecydował, że chce przeprowadzić brawurową akcję, w której wraz ze sobą pociągnie do grobu okupantów. Zgłosił swoją sytuację przełożonym, którzy po rozmowie z „Alanem” i dłuższym namyśle zdecydowali się przystać na jego propozycję. Jako cel Kedyw AK wyznaczył 21-latkowi przeprowadzenie zamachu w „Adrii”.
Akcja była obarczona ogromnym ryzykiem i zdawano sobie sprawę, że młody żołnierz prawdopodobnie jej nie przeżyje, ale nie była w założeniu samobójcza – dwóch innych akowców miało osłaniać go w czasie odwrotu.
Na dzień zamachu wybrano sobotę 22 maja. Rano tego samego dnia na Placu Trzech Krzyży został zlikwidowany oficer Gestapo Ewald Lange, jeden z oprawców Jana Bytnara „Rudego”. Śmierć oficera mogła być jednym z tematów omawianych przez gestapowców w „Adrii”, ale funkcjonariusze z pewnością czuli się w tym miejscu bezpiecznie.
Zamach w warszawskiej Adrii
Jan Kryst udał się do „Adrii” późnym wieczorem. Do środka wprowadził go legitymujący się fałszywymi dokumentami por. Jerzy Tabęcki ps. Lasso. W lokalu młody akowiec zszedł do znajdującej się w piwnicy sali dancingowej. Tam, przyczajony za jedną z marmurowych kolumn, czekał na rozpoczęcie spektaklu.
Gdy zgasły wszystkie światła poza oświetlającymi scenę reflektorami, „Alan” wyciągnął pistolet i otworzył ogień do niemieckich funkcjonariuszy zgromadzonych wokół centralnego stołu, gdzie zasiadały ważne osobistości. Niemcy zostali zupełnie zaskoczeni i padali pod kulami polskiego żołnierza. Ten, ostrzeliwując wrogów, zaczął się wycofywać do drzwi wyjściowych. W tym momencie któryś z okupantów zapalił światło.