Marcin Makowski, „Wprost”: Za nami 84. rocznica wybuchu II wojny światowej, ale dziś kolejna rocznica napaści Sowietów na Polskę. Pewne pytania w debacie historycznej nadal nie znajdują jednoznacznej odpowiedzi. Czy zagraniczna polityka sowiecka, prowadzona zwłaszcza przez Stalina, od początku uznawała wojnę jako cel do realizacji polityki imperialnej? W Zachodniej historiografii panuje przekonanie, że ZSRS przez długi czas chciało pokoju w Europie.
Prof. Marek Kornat, Polska Akademia Nauk: Wojny nikt nie chce dla samej wojny. Trzeba mieć cel, którego nie udaje się osiągnąć inną drogą niż poprzez konflikt zbrojny. Związek Sowiecki modelowo realizował tę tezę. Stalin od dawna – a w każdym razie od r. 1925 – twierdził, że trzeba liczyć na konfrontację militarną państw kapitalistycznych między sobą. Osią sporu był podział na dwie kategorie państw kapitalistycznych – nasycone i niezaspokojone, czyli broniące wersalskiego status quo oraz planujące go obalić i zburzyć. Związek Sowiecki stawiał na taki konflikt i pragnął, aby był on wyniszczający dla obu stron, aby wystąpić w roli siły rozstrzygającej i rozszerzyć swoje granice oraz rozciągnąć swoją strefę interesów.
Stalin nie planował wyboru określonego dnia i ruszenia na podbój Europy, ale chciał być nieustannie na to gotowym. Czekać na konflikt państw kapitalistycznych i uderzyć w dogodnej chwili. W takich realiach na pewno nie można mówić o pokojowych zamiarach państwa sowieckiego w roku 1939.
Stalin czekał na agresję III Rzeszy?
Konflikt polsko-niemiecki był wymarzonym scenariuszem dla dyktatora na Kremlu i bolszewickiej elity władzy. Radość w Moskwie była tym większa, że po stronie Polski – przynajmniej politycznie – stanęła Wielka Brytania i Francja. Stalin niezwykle otwarcie powiedział poufnie sekretarzowi generalnemu Kominternu Dymitrowowi 7 września, że zniknięcie Polski z mapy Europy otwiera szanse niesienia socjalizmu na nowe terytoria. „Cóż w tym złego?” – pytał retorycznie.
Tezy historyków zachodnich – tych prosowieckich przede wszystkim – że Związek Sowiecki można było pozyskać dla Wielkiej Koalicji przeciw Niemcom, są wymownym dowodem kompletnego niezrozumienia realiów.
Każdy, kto rozumnie podejmuje analizę sytuacji międzynarodowej sprzed 84 lat, powinien z łatwością dojść do przekonania, że dyplomacja sowiecka uczyniła wszystko, co możliwe, aby wojna wybuchła.
Pakt z Hitlerem dawał mu zielone światło do działania przeciw Polsce.
Czy bolszewicy w ogóle mieli spójny program polityki zagranicznej? A może była ona improwizacją, obliczoną na potrzeby chwili?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba uwzględnić następującą okoliczność o fundamentalnym znaczeniu. Otóż w latach 1918—1920 bolszewikom nie udało się zanieść komunizmu innym narodom – z wyjątkiem tych, które żyły w tym więzieniu narodów, jakim było imperium rosyjskie, ale też nie wszystkim, bo oderwały się chociażby narody bałtyckie (Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia) i co najważniejsze – powstało państwo polskie. Nie powiodła się próba sowietyzacji Węgier (1919). Rewolucyjne zaburzenia w Niemczech nie dały powodzenia, chociaż przywódcy bolszewiccy chcieli widzieć je pod rządami komunistycznymi jako ojczyznę Marksa.
W tych warunkach w Moskwie powstał pomysł taktycznego porozumienia z Niemcami, aby przetrwać w kapitalistycznym otoczeniu, rozwijając przede wszystkim współpracę gospodarczą. Układ taki doszedł do skutku w kwietniu 1922 r. i stworzył tzw. Linię Rapallo. Z tej polityki wycofał Niemcy Hitler, co było odebrane na Kremlu jako przykra niespodzianka. Sowieci dokonali drugiego manewru taktycznego, a było nim współdziałanie z Francją i Wielką Brytanią pod hasłem obrony pokoju w Europie.
Ktoś w to wtedy wierzył?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.