Najpierw kilka słów wstępu. Marian Węclewicz przychodzi na świat 6 kwietnia 1903 roku. Od najmłodszych lat ciągnie go do wojska. Jako 15-latek – za zgodą rodziców – 27 grudnia 1918 roku przystępuje do powstania wielkopolskiego. Do 12 lutego 1919 walczy w stopniu szeregowca na froncie północnym i na terenie Poznania. Bierze udział m.in. w zdobywaniu prezydium policji pruskiej w stolicy Wielkopolski, dworca głównego oraz poczty.
W okresie od 16 maja 1920 do lutego 1921 angażuje się w wojnę polsko-bolszewicką. Walczy jako ułan i starszy ułan z 15. pułkiem ułanów na froncie litewsko-białoruskim.
Po powrocie kończy naukę w gimnazjum. Następnie – w 1924 roku – rozpoczyna studia na Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego i w Wilnie.
Przerywa je powołanie do odbycia czynnej służby wojskowej oraz skierowanie do Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Śremie, Poznaniu i Biedrusku. Kończy ją pod koniec grudnia 1925 roku. Następnie Marian Węclewicz wraca na uniwersytet. Tytuł magistra prawa broni we wrześniu 1931 roku. Zna języki francuski, niemiecki i słabo angielski.
Następnie odbywa aplikację oraz asesurę sądową w Poznaniu. W roku 1935 zostaje mianowany sędzią grodzkim.
W niemieckiej niewoli poznaje syna Stalina
Węclewicz prawo łączy z wojskowością. W lipcu 1935 roku otrzymuje awans do stopnia porucznika rezerwy kawalerii.
Po zakończeniu służby wojskowej – od kwietnia 1935 do wybuchu II wojny światowej – pracuje jako sędzia śledczy przy Sądzie Okręgowym w Gnieźnie, a także, jako sędzia grodzki.
Po 1 września walczy m.in. w obronie Warszawy. Po kapitulacji stolicy – 30 września 1939 roku – trafia do niemieckiej niewoli. Przebywa tam do 1 kwietnia 1945 roku.
Najpierw przetrzymują go w obozie jenieckim nad granicą duńską. Następnie więziony jest w oflagu n-r X-A Nienburg, w Izechohen, później w oflagu n-r X-A w Sandbostel i kolejno w oflagu X-C w Lübeck. Tam otrzymuje nr 569.
To właśnie tam porucznik Węclewicz, zostaje wybrany dowódcą ordynansów, tj. oficerem ds. gospodarczo-usługowych. Dzięki temu może pomagać nie tylko oficerom polskim, ale i innych narodowości skierowanym do tego obozu.
Właśnie wtedy poznaje innego jeńca – 34-letniego porucznika Jakowa Dżugaszwilego – syna Józefa Stalina, wokół którego narosło wiele mitów.
Relacje z ojcem ma trudne. Mówi się, że Stalin go nie kocha i uważa za nieudacznika.
Gdy pierwsza żona Jakowa nie zostaje przez niego zaakceptowana, Jakow próbuje się zastrzelić, lecz nieskutecznie. Przywódca ZSRR ma to komentować słowami: „Nie potrafi nawet celnie strzelić”.
Dżugaszwili do niemieckiej niewoli dostaje się pomiędzy Połockiem a Witebskiem.
Związek Radziecki nie podpisał Konwencji Genewskiej. Jeńcy z tego kraju nie mogą więc korzystać z pomocy Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Nie przysługuje im żołd.
– Polacy mu pomagali. Co miesiąc załatwiali paczkę żywnościową. Zorganizowali mu nawet uszycie nowego munduru, dostał też buty. Kontaktował się z nim mój tata. Z racji obozowej funkcji mógł często odwiedzać Dżugaszwilego, choć za każdym razem towarzyszył mu niemiecki strażnik – opowiada w rozmowie z „Wprost” Jerzy Węclewicz, syn porucznika.
Jak dodaje w spisanym życiorysie Mariana Ewa Dworczyk – krewna – przy pomocy tłumacza rotmistrza Łabędziego Węclewicz i Dżugaszwili prowadzą długie rozmowy. Przed opuszczeniem obozu 26 listopada 1942 roku syn Stalina – w zamian za udzieloną pomoc i uznanie dla polskich oficerów – wręcza porucznikowi krótki gryps datowany na 30 września 1942 roku.
Treść?
„Poruczniku Węclewicz – na pamjat’ w znak uważania – ST. l-nt Dżugaszwili…”.
„Nie mam syna w niemieckiej niewoli”
Wracając jeszcze na moment do relacji syn-ojciec. Gdy w 1943 roku Dżugaszwilego przenoszą z oflagu do obozu w Sachsenhausen, Niemcy proponują Stalinowi jego wymianę za wziętego do niewoli pod Stalingradem feldmarszałka Paulusa. Ten odmawia, zaznaczając: „Nie mam syna w niemieckiej niewoli”.
Później wielokrotnie powtarza, że „nie ma jeńców wojennych, są zdrajcy ojczyzny”.
Dżugaszwili na przesłuchaniu 18 lipca 1941 roku mówi, że gdyby miał taką możliwość, zastrzeliłby się, zamiast dostać się do niewoli. W obozie odmawia jedzenia i popada w depresję. 14 kwietnia 1943 roku nie chce wrócić do baraku mieszkalnego. Rzuca się w kierunku ogrodzenia pod napięciem. Zostaje zastrzelony przez hitlerowców bądź porażony prądem – źródła nie są co do tego jednoznaczne.
– Tata wspominał, że Dżugaszwili był porządnym, mądrym i sympatycznym człowiekiem. Polacy zrobili więc wszystko, by pomóc mu w oflagowej, wyjątkowo trudnej dla niego, rzeczywistości – podkreśla Jerzy Węclewicz.
Opowieść o relacjach z synem Stalina zostaje w ich rodzinie na długie lata. Przypominana jest do tej pory.
Rozlicza hitlerowców
Jak natomiast toczą się losy polskiego pułkownika po wojnie?
Wolności Węclewicz doczekuje w oflagu w Dössel. Zaraz po wyzwoleniu otrzymuje propozycje pracy w Polskiej Misji Wojskowej dla Badania Zbrodni Wojennych.
„Rotmistrza skierowano najpierw, jako oficera śledczego, do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech, do Dachau, następnie do Monachium, a później do strefy angielskiej, gdzie pracował przy dowództwie wojsk brytyjskich w miejscowości Bad Salzuflen. Przez jego pokój przewinęli się m.in. minister skarbu III Rzeszy – hrabia Schwerin-Krosigk, generał policji i SS z terenów okupowanego Gdańska – Richard Hildebrandt, adiutant Himmlera – SS-standartenführer Grothmann” – czytamy w 117. numerze „Wprost” z 24 lutego 1985 roku, w artykule „Reportaż z kilku frontów”.
W 1949 roku Marian Węclewicz zrzuca mundur i osiada w Gostyniu. Nie wykonuje zawodu sędziego – przede wszystkim dlatego, że zabraniają mu tego komunistyczne władze. Nakładają na niego 15-letni zakaz. Zostaje więc adwokatem.
Doczekuje się trójki dzieci. Do 1976 roku pracuje zawodowo. Przez 18 lat jest szefem gostyńskiego oddziału Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej oraz przez 12 lat prezesem miejscowego koła Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD-u).
Marianowi przyznaje się liczne odznaczenia, m.in.: Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918-1920, Medal Niepodległości – 1932, Wielkopolski Krzyż Powstańczy, Srebrny Krzyż Virtuti Militari, Medal za Warszawę – 1939-1945, Medal Za Zwycięstwo i Wolność 1945, Medal za Udział w Wojnie Obronnej 1939, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Walecznych, Odznakę Grunwaldzką.
Węclewicz umiera 8 grudnia 1986 roku.
***
Za udostępnienie materiałów pomocnych w tworzeniu tego artykułu dziękuję pani Ewie Dworczyk.
Czytaj też:
Wraca temat reparacji od Niemiec. Zapytaliśmy Polaków o zdanie w tej kwestiiCzytaj też:
Pomnik ofiar Rzezi Woli zdewastowany. „Nie odpuszczę”