Wszystkie urzędy – zgodnie z wytycznymi – rzuciły się na nas jak sępy. Przyzwyczailiśmy się do cotygodniowych wizyt komorników, którzy przychodzili tuż przed zamknięciem piekarni i z kasy zabierali całodzienny utarg. Zaczęliśmy utykać pieniądze gdzieś po kątach. Niedługo. Pewnego razu przyszło aż dwóch komorników i zajechał wóz dwukonny. Roześmiani zapytali, czy znów nic nie utargowaliśmy. I wtedy zajęli nam cały zapas mąki. – Z czego mamy żyć? – pytała mama. – Niech pani zamknie ten kramik, pójdzie na państwową posadkę i będziecie żyć z mężem bez żadnych trosk – odpowiedział komornik.
Rodzice całą noc płakali. Może to niewiarygodne, ale my w branży spożywczej zaczęliśmy głodować. Tak wspominał jedno ze starć „bitwy o handel” poznański adwokat Andrzej Bartkowski, który w pamiętniku opisał represje z lat 40., spadające na jego rodziców, właścicieli piekarni przy ulicy Długiej w Poznaniu.
HAMULCOWI SYSTEMU
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.