Bracia, nasz czas nadszedł, powinniśmy zemścić się na Moskwie za lata brutalnej dominacji, powinniśmy bronić naszych praw i wolnej, niepodległej Ukrainy” – te słowa nie padły podczas zamieszek na kijowskim Majdanie ani na wiecu mobilizującym ochotników do walki z rosyjskimi wojskami w Donbasie. Wypowiedział je ponad 300 lat temu wykształcony na dworze polskiego króla ukraiński szlachcic Jan Kołodyński, znany szerzej jako Iwan Mazepa. Był październik roku 1708 i Ukraina stawała przed aktualnym i dziś wyborem: czy wbrew Rosji dążyć do Europy, czy też pozostać moskiewską kolonią. Mazepa, wówczas hetman i władca kraju podzielonego między cara moskiewskiego i króla Rzeczypospolitej, wybrał coś, co dziś nazwalibyśmy opcją europejską. Wtedy oznaczało to sojusz z armią szwedzkiego króla Karola XII i jego polskim sojusznikiem Stanisławem Leszczyńskim. Hetman z europejskimi ambicjami zapłacił za tę decyzję wysoką cenę, stając się symbolem zaprzedanego Zachodowi zdrajcy. Jego portrety najpierw wieszano na szubienicach, a potem spalono. Fundowane przez niego cerkwie jeszcze bolszewicy wysadzali ze szczególnym upodobaniem.
DWORZANIN IN FLAGRANTI
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.