Jak Henryka Walezego na tron obierano?

Jak Henryka Walezego na tron obierano?

Dodano:   /  Zmieniono: 
„Potęga Rzeczypospolitej u zenitu. Złota wolność. Elekcja.”, Jan Matejko (fot. domena publiczna)
Ponad 440 lat temu we wsi Kamień pod Warszawą wybrano na króla Henryka Walezego. Nie była to jednak elekcja spokojna. W czasie wyborów Rzeczpospolita stanęła w obliczu wojny domowej.
Autorem tego artykułu jest Sebastian Adamkiewicz. Tekst "Jak Henryka Walezego na tron obierano? " ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Zgodnie z postanowieniami konwokacji warszawskiej zjazd elekcyjny rozpocząć się miał 6 kwietnia 1573 roku w podwarszawskiej wsi Kamień. Nie był to termin zbyt fortunny, na co składały się przede wszystkim dwa czynniki. Był to okres poświąteczny, a na dodatek wybór dokonywać się miał w niekorzystnych warunkach pogodowych związanych z roztopami po długiej i ciężkiej zimie. Tak wczesny termin tłumaczono jednak zarówno względami bezpieczeństwa (traktując rozmyte drogi jako ochronę przez zorganizowanymi najazdami), jak chęcią jak najszybszego zakończenia okresu bezkrólewia, które coraz bardziej krępowało aparat państwowy. Tym niemniej wspomniane przeze mnie okoliczności mogły w sposób znaczący ograniczyć liczbę uczestników elekcji – zwłaszcza jeśli chodzi o przedstawicieli odległych ziem. Termin nie przeszkadzał zapewne jedynie mieszkańcom okolic Warszawy. Spodziewano się więc tłumnego przybycia szlachty mazowieckiej, czego obawiali się głównie protestanci, którzy już na konwokacji wysuwali argument, iż przewaga ilościowa katolickiej szlachty mazowieckiej może wypaczyć wynik elekcji.

Zjazd, jakiego Rzeczpospolita nie widziała

Pierwsi elektorzy przybyli na pole elekcyjne już 5 kwietnia i zajęli miejsca na rozległych błoniach. Pomimo wspominanych niekorzystnych okoliczności, ilość uczestników elekcji przerosła najśmielsze oczekiwania. Reinhold Heidenstein napisał, iż: „zjechało się do Warszawy takie mnóstwo Senatorów i ludzi rycerskiego stanu jakiego nigdy razem na jednym miejscu w tym kraju nie było”. Świętosław Orzelski dodał, że: „zjechawszy się do Warszawy wypełnili całkiem miasto i przedmieścia, a co dzień wzrastał ich napływ, także rozsiedlili się namiotami po polach okolicznych, a gdy i tego było nie dość, przebyli Wisłę po moście […] i zajęli błoń, rozbijając na niej po większej części namioty”. Najbardziej szczegółowe informacje o liczbie przybyłej szlachty zawarł w swoim pamiętniku Jean Choisnin. Szacował on, że na elekcję przybyło około 50 tysięcy ludzi, a w tym około 10 tysięcy Mazowszan . Były to jednak tylko osoby uprawnione do głosowania. Choisnin uzupełnia swoje obliczenia, wspominając, że: „w biegu 3 mil około Warszawy, znajdowało się pewnie ludzi z końmi nie mniej jak sto tysięcy” – wraz ze szlachtą na pole elekcyjne przybyła masa służby, dworzan i tym podobnych. Do tego dodajmy również zgromadzone pod Warszawą wojsko z Rusi i Podola, które przybyło, aby domagać się wypłaty zaległego żołdu.

Zgromadzenie elekcyjne kilkunastokrotnie przewyższało więc swymi rozmiarami liczbę mieszkańców ówczesnej Warszawy, istotnym problemem stało się zatem zapewnienie miejsca pobytu dla zgromadzonej szlachty, a także zachowanie porządku publicznego, co było trudne w tak dużym, rozgrzewanym temperaturą walki politycznej tłumie. Dlatego też zabroniono przybywać na elekcję pod bronią, a za każde użycie przemocy karać miano śmiercią. W atmosferze potężnego „jarmarku politycznego”, jakiego nie widziała zapewne nie tylko Rzeczpospolita, ale i Europa, przystąpiono do obrad sejmu elekcyjnego.

Kłótnie i spory

Pierwszy dzień pochłonęły sprawy organizacyjne. Przygotowano miejsce obrad senatu, jakim miał być potężny namiot odziedziczony po zmarłym królu, wybrano po 10 posłów z każdego województwa, którzy mieli się przysłuchiwać posiedzeniom senatu, oraz ustalono wstępny program sejmu. Zgodnie z postanowieniami konwokacji na początku wystąpić mieli posłowie zagraniczni, następnie dokonana miała być korektura prawa, na końcu zaś przystąpić miano do elekcji.

Już sam początek obrad pokazał, że konwokacja warszawska, chociaż ustaliła podstawy funkcjonowania państwa w czasie bezkrólewia, a także wyznaczyła termin elekcji, nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań. Niemal codziennie ktoś kwestionował kolejne jej postanowienia, często uznając ją za nielegalną. Podważono między innymi opracowane na styczniowym zjeździe zasady elekcji władcy. W szczególności krytyce poddano rozwiązanie nakazujące losowanie, jeśli dwóch kandydatów uzyskałoby podobną ilość głosów. Ostatecznie zdecydowano się wybierać króla aż do osiągnięcia powszechnej zgody.

Nie mniej uwagi przyciągała obecność niepłatnego wojska. Żołnierzy wspierała zwłaszcza szlachta ruska, która napominała obradujących, że nad Rzeczpospolitą wisi ciągłe zagrożenie tatarskie, tym większe, że wojsko nie otrzymało jeszcze należnych pieniędzy. Szukano więc źródeł finansowania armii, co przychodziło z trudem. Jednocześnie trwało śledztwo specjalnej komisji sejmowej badające kulisy działalności dworu królewskiego w ostatnich miesiącach jego panowania, mające na celu odkryć przyczynę zaistniałych nieprawidłowości finansowych. Prowadzone dochodzenie – szczegółowo opisane przez Świętosława Orzelskiego, jednego z członków komisji – ukazało smutny obraz ostatnich dni życia Zygmunta Augusta: manipulowanego, oszukiwanego, trapionego chorobą, nadużywającego uciech seksualnych, które – stwierdziła komisja – były przyczyną jego śmierci. Polityczny galimatias wzmagało przybycie możnych litewskich, którzy domagali się rewizji postanowień unii lubelskiej, w szczególności tych dotyczących zmiany granic pomiędzy Koroną i Litwą.

W rezultacie sejm elekcyjny podejmował wiele problemów nieuwzględnionych w pierwotnym planie, co znacznie wydłużało obrady i przesuwało wybór nowego króla o bliżej nieokreślony czas.

O reformę praw

Obok licznych kwestii pobocznych, pojawiła się sprawa o wiele ważniejsza – korektury praw. Zgodnie z postanowieniami konwokacji, zanim szlachta zgromadzona na zjeździe mogła dokonać wyboru władcy, przeprowadzić miała najpierw reformę i spisanie prawa. Była to realizacja zasady lex est rex, której hołdował ruch egzekucyjny. Oznaczała ona, że prawo stoi nad wszelką władzą, która jest mu w pełni podporządkowana, nawet jeśli jest uświęcona królewską koroną. Król nie był w państwie suwerenem, lecz tak jak każdy obywatel podlegał prawu pospolitemu – ius commune – które ograniczało jego uprawnienia i pozbawiało władzy absolutnej. Prawo Rzeczpospolitej miało być ostoją jej istnienia, król zaś stanowił tylko jeden z elementów ładu społecznego. Nadrzędność prawa wobec monarchy miała więc przestać być jedynie zwyczajową zasadą ustrojową, lecz stać się – jak nazywa to Wacław Uruszczak – prawem doskonałym.

Przedłużające się obrady nie sprzyjały jednak owocnej dyskusji. Sejm elekcyjny podejmował coraz to nowe, niezwiązane ze sobą tematy. Wzbudzało to coraz większą niecierpliwość wśród szlachty, dla której każdy kolejny dzień pobytu wiązał się z ogromnymi kosztami, na których zwrot nie można było liczyć. 23 kwietnia rozpoczęła się dyskusja na temat korektury prawa, została ona jednak przerwana pod wpływem ostrego sprzeciwu szlachty mazowieckiej, domagającej się natychmiastowej elekcji. Nastroje coraz bardziej nie sprzyjały jakimkolwiek reformom funkcjonowania państwa. Pojawiały się głosy nawołujące do elekcji i przesunięcia albo wręcz porzucenia idei naprawy legislatury. Zwolennicy korektury przypominali jednak, że jest ona konieczna z trzech powodów. Po pierwsze, miała ona zapobiegać nadużyciom, do jakich dochodziło za rządów Zygmunta Augusta. Po drugie, miała ona zabezpieczyć prawa i wolności szlachty innowierczej. Po trzecie zaś, miała narzucić obcemu, nieukształtowanemu przez polski system polityczny władcy karb, który umożliwiałby lepszą i skuteczniejszą kontrolę jego poczynań. Na czele stronnictwa reform stał Jan Firlej, marszałek wielki koronny i wojewoda krakowski, oraz Mikołaj Sienicki, wybitny działacz parlamentarny i wielokrotny marszałek sejmowy.

Spór z każdym dniem narastał. Grupy szlachty coraz mocniej domagały się rozpoczęcia elekcji. Szczególnie naciskany był prymas Jakub Uchański, do którego należało rozpoczęcie procedury wyboru. Komisja pracująca nad korekturą prawa działała więc pod presją. Rozpoczęto spisywanie zasad prawnych, które miałby dotyczyć nowo wybranego władcy. co chwilę wybuchała jednak nowa kłótnia. Do największego sporu doszło w czasie dyskusji nad wpisaniem do przyszłego zbioru praw fragmentu dotyczącego tolerancji religijnej. Dla biskupów katolickich i części możnowładców było to nie do przyjęcia, choć chodziło tu zapewne bardziej o pretekst niż faktyczny sprzeciw wobec aktu tolerancji.

Wybory i secesja

Wobec wykluczających się stanowisk i coraz gorętszej atmosfery na polu elekcyjnym, zdecydowano się przełożyć dyskusję o reformie praw na czas po elekcji. 3 maja 1573 roku Firlej ogłosił, iż następnego dnia rozpoczną się procedury elekcyjne, jednak głosować zaczęto jeszcze tego samego dnia wieczorem, a towarzyszyła temu atmosfera radości: „prawie co noc przez cały ten czas w różnych miejscach rozlegały się ustawnie głosy bębnów, bito z dział i moździerzy”.

Procedura głosowania trwała do 9 maja. Wieczorem znane już były wyniki wyborów. 22 województwa opowiedziały się za kandydaturą księcia francuskiego Henryka Walezego, zaś 10 nadal było przeciw, zwracając uwagę na nieprzeprowadzoną korekturę praw. Przeciwnicy Walezego skupili się głównie wokół kandydatury Jana Wazy, część możnowładców popierała także Ernesta Habsburga. Elekcja była jednak wyraźną klęską dworu cesarskiego, gdzie spodziewano się znacznie większego poparcia, a zdecydowanym faworytem stał się Walezjusz, którego niewiele dzieliło już od polskiej korony.

Uchański nie ogłosił wyników wyborów, nie chcąc doprowadzić do niebezpiecznego rozdwojenia elekcji, jednak zwolennicy kandydatury francuskiej wysłali poselstwo do przedstawicieli Francji z prośbą o szybkie przybycie Henryka. Wieść o jego zwycięstwie szybko rozniosła się po polu elekcyjnym, choć nie była informacją oficjalną. Tego samego wieczoru, w reakcji na wybór Henryka przy jednoczesnym braku porozumienia w sprawie korektury praw, grupa przeciwników Walezego z Janem Firlejem na czele opuściła pole elekcyjne, udając się do Grochowa.

Secesja ta nie miała jednak charakteru podwójnej elekcji. Grochowiacy – jak nazwani będą buntownicy – nie dokonali wyboru własnego kandydata. U źródeł podziału tkwiła kwestia zaprzysiężenia przez nowego monarchę reformy praw. Sytuacja była napięta. Orzelski zanotował: „wystąpił Naród podzielony na dwa przeciwne wojska. Spodziewano się powszechnego boju i upadku Rzeczpospolitej”. Grupa secesjonistów nie była mała. Kryzys, jaki nastąpił 10 maja, przybierał formę coraz większego dramatu. Kronikarze wspominają, że obóz podwarszawski przygotowywał jeśli nie do zbrojnej likwidacji buntu, to przynajmniej obrony kandydata francuskiego. Ponoć przyczepiano sobie nawet do ubrań sosnowe gałązki, które odróżnić miały obrońców elekta od secesjonistów.

Zwolennikiem negocjacji z obozem grochowskim był Piotr Zborowski, który nakłonił zgromadzonych pod Warszawą do wysłania do Grochowa posłów mających przekonać secesjonistów do powrotu. Odpowiedź grochowiaków była odmowna. Twierdzili przede wszystkim, że zręczna manipulacja tłumem szlachty sterowanym przez biskupa kujawskiego spowodowała zagłuszenie głosów sprzeciwu, przez co nie można było uznać, że wybór dokonany został jednomyślnie. Z punktu widzenia prawa elekcja była więc nielegalna, dokonana gwałtem.

Podczas jednego z kolejnych spotkań poselstw obu obozów secesjoniści oświadczyli, że ich postępowanie nie jest spowodowane sprzeciwem wobec osoby Henryka, lecz nieprzeprowadzeniem reformy prawa w brzmieniu proponowanym przez grochowiaków. Przełomem było z pewnością poselstwo z Grochowa do Warszawy, w którym udział wzięli Andrzej Górka, Mikołaj Firlej, oraz Mikołaj Sienicki. Przywieźli oni ze sobą nową kartę przetargową – zredagowany w swym obozie zbiór praw określających miejsce monarchy w ustroju Rzeczpospolitej, który historiografia nazwie „artykułami henrykowskimi”.

„Si non jurabis, non regnabis”

Był 11 maja, a negocjacje przedłużały się. Zwolennicy Walezego niechętnie podchodzili do propozycji grochowiaków i naciskali na arcybiskupa gnieźnieńskiego, aby ten ogłosił królem Walezego. Prymas Uchański w końcu uległ. Nie czekając na ostateczne porozumienie z secesjonistami, ogłosił Henryka Walezego królem. Akt ten mógł doprowadzić do kolejnego rozłamu i wycofania się posłów z Warszawy. Z pojednawczym głosem wystąpił jednak Piotr Zborowski, który oznajmił, że: „to było tylko proste mianowanie Króla, które nie powinno być ogłoszone, aż nie stanie się zadość wszystkim warunkom ze strony Posłów Francuskich i Króla, a gdyby i było oznajmione nie należy Elekta dopóty za króla uważać”. Tym samym Piotr Zborowski ułożył zasadę, która do historii przejdzie jako okrzyk przypisywany niesłusznie Janowi Firlejowi – „si non jurabis, non regnabis” (jeśli nie zaprzysięgniesz, nie będziesz władał). Słowa te przekonały grochowiaków do powrotu na pole elekcyjne i uznanie wyników wyborów. Warunkiem potwierdzenia przez secesjonistów władzy Henryka, było jednak zaprzysiężenie reformy.

Choć oficjalną przyczyną secesji grochowskiej był brak dokonania korektury praw przed elekcją, część historyków uważa, że była ona inspirowana działalnością Habsburgów, którzy poprzez doprowadzenie do rozłamu na polu elekcyjnym chcieli zatrzeć swoją klęskę. Być może część z uczestników secesji w istocie działała pod wpływem dworu wiedeńskiego, nie należy jednak zapominać, że wśród uczestników rozłamu byli zapewne i tacy, dla których problem reformy prawa był istotny, nie należy więc takich motywów zupełnie wykluczać.

16 maja, swój podpis pod artykułami złożyli posłowie francuscy, ale dopiero przysięga króla-elekta mogła być zobowiązująca. Pod koniec elekcji pojawił się wyraźny marazm spowodowany zmęczeniem i poczuciem spełnionego obowiązku. Tuż po zaprzysiężeniu artykułów przez posła francuskiego dokonano wyboru poselstwa, którego zadaniem było zawiezienie formalnej informacji o wyborze, odebranie przysięgi na artykuły i pacta conventa, oraz sprowadzenie elekta do kraju.

Tymczasem okres poelekcyjny był gorący. Poselstwo, które wybrało się do Francji, prowadziło żmudne negocjacje, próbując zmusić niechętnego Henryka do zaprzysiężenia przedstawianych mu dokumentów. W Polsce natomiast Habsburgowie, wspierani przez Firleja, usiłowali podważyć legalność elekcji Henryka. Według niektórych bezkrólewie nadal trwało...

Autorem tego artykułu jest Sebastian Adamkiewicz. Tekst "Jak Henryka Walezego na tron obierano? " ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.