Karol Wielki - ojciec Europy?

Karol Wielki - ojciec Europy?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Karol Wielki (fot. domena publiczna, obraz Durera) 
Jedną z niewielu postaci wczesnego średniowiecza, którą uczeń polskiej szkoły poznaje w trakcie kursu historii powszechnej jest Karol Wielki. Władca Franków to więc bohater – przynajmniej ze słyszenia – znany każdemu wykształconemu człowiekowi. Gdyby jednak zapytać, czym zasłużył sobie na godność historycznej „kanonizacji” z rzadka jedynie doczekalibyśmy się jakiekolwiek odpowiedzi, a wśród tych, które by padły, zapewne sporo twierdziłoby, że Karol jest „Ojcem Europy”.
Autorem tego artykułu jest Wojciech Tomasz Oczkowski. Tekst Ojciec Europy?" ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

To oczywiście zgrabny slogan i etykietka, promowana szczególnie na użytek „idei europejskiej”. Dość wspomnieć o przyznawanej przez władze Akwizgranu od 1950 roku nagrodzie imienia Karola Wielkiego, której laureatami byli liczni zaangażowanie w projekt europejski politycy (jako pierwszy np. otrzymał ją twórca idei Paneuropy hr. Richard Coudenhove-Kalergi). Czy jednak mamy do czynienia jedynie z anachronicznym przypisaniem dawnemu władcy pojęć, których nie posiadał i idei, których by nie zrozumiał? Postarajmy się znaleźć odpowiedź na to pytanie.

Charlemagne czy Karl der Grosse?

Jedna rzecz wydaje się pewna – pośmiertne życie Karola Wielkiego w myśli i wyobraźni politycznej potomności jest równie ciekawe jak jego rzeczywiste panowanie. Pierwszy średniowieczny cesarz jest obiektem tak rozlicznych interpretacji i reinterpretacji, że opisując ich dzieje szczegółowo nie tylko stworzylibyśmy porządną monografię, ale i uzyskalibyśmy szczególny rodzaj historii intelektualnej naszego kontynentu. W opiniach o Karolu jak w soczewce skupiają się linie prądów umysłowych, nurtujących życie umysłowe różnych epok.

Najlepszym tego przykładem – prócz wspominanych wcześniej odniesień europejskich – był wielki spór XIX- i XX-wiecznych historyków francuskich i niemieckich o narodowość Karolinga trwający do lat 60. ubiegłego stulecia. Nie wdając się w szczegóły tych, po części jałowych, polemik zauważmy, że idealnie wpisywały się one w tendencje narodowo (choć może należałoby powiedzieć nacjonalistycznie?) zorientowanych historiografii. Wedle tego modelu zarówno „jasnowłosi Gallowie”, jak i „bitni starożytni Germanie” byli bezpośrednimi przodkami, a wręcz niekiedy członkami narodów francuskiego i niemieckiego. W takiej perspektywie Karol Wielki był członkiem panteonu bohaterów na równi z Wercyngetoryksem i Arminiuszem (który w oczywisty sposób stawał się Hermanem). Dopiero w latach 60. XX wieku przyszło otrzeźwienie, a jego najbardziej charakterystycznym wyrazem jest późna, bo pochodząca dopiero z 1995 roku, lecz charakterystyczna wypowiedź Karla Ferdinanda Wernera:

"Odpowiedź na postawione w tytule pytanie nie brzmi Karl albo Karl i Charlemagne. Za podwójnym mitem Karola stoi ten Karol, który żył w rzeczywistości i dla którego „Europa” była już rzeczywistością, stanowiąc jedno z jego państwem i posłannictwem na Bożym świecie. (K.F. Werner, Karl der Große oder Charlemagne? Von der Aktualität einer überholten Fragestellung, München 1995, s. 50)"

Pater Europae?

Podstawową trudnością, na którą zwracali uwagę krytycy stawiania pytania „Charlemagne czy Karl der Grosse?” była oczywista anachroniczność terminów Niemiec i Francuz w czasach Karola. Sam król Franków nie mógłby zrozumieć tego pytania i co za tym idzie odpowiedzieć na nie – w jego bowiem czasach żaden z tych narodów po prostu nie istniał! Jeśli jednak chodzi o termin Europa – znajdujemy się w innym położeniu. Można się spierać o wyrażoną w przytoczonym cytacie tezę Karla Ferdinanda Wernera, że Europa stanowiła w czasach Karola rzeczywistość tożsamą z jego państwem, nikt jednak nie zaprzeczy, że sam termin był znany frankijskiemu władcy.

Już od początków panowania, w tekstach programowych pisanych dla niego znajdujemy zwroty typu regnum Europae („królestwo Europy”). Co więcej, sam tytuł Pater Europae pojawia się w tzw. Eposie paderborneńskim (Karolus Magnus et Leo papa) – pisanym po łacinie w klasycznych heksametrach opisie spotkania Karola z papieżem Leonem III w Paderborn w 799 roku. Także i w późniejszej tradycji i kształtującej się stopniowo legendzie, termin Europa występuje jako synonim obszaru władzy cesarza. Np. w powstałym w latach 80. IX wieku w Saksonii poemacie Annalium de gestis Caroli Magni imperatori libri quinque tzw. Poety Saskiego czytamy że „prawie wszystkie ludy Europy pamiętają to (tj. podbój i chrystianizację Saksonii) do dziś, jako uczestnicy tak wielkiego dzieła”. Zastanowić się jednak powinniśmy czym była ta „Europa” dla samego Karola Wielkiego, dla jego współczesnych oraz – co jest jednak domeną raczej światopoglądu niż badania historycznego – na ile dzisiejsze odwoływanie się do postaci Karola Wielkiego ma głębszy sens niż tylko przypadkowa zbieżność terminów.

Narodziny średniowiecza

Dzisiejsza – przez niektórych odczuwana bardziej, przez innych mniej – potrzeba zakorzenienia w przeszłości nie jest jedynie naszą potrzebą, wynikłą z ciągłego przyspieszania „pociągu historii”. Choć we wczesnym średniowieczu życie ludzkie toczyło się w ramach odwiecznych tradycji i zwyczajów obecna też była świadomość, że niegdyś istniała wspaniała cywilizacja rzymska i przynajmniej w swej końcowej fazie była to cywilizacja do cna przeniknięta przez chrześcijaństwo. Samo zaś chrześcijaństwo przechowywało okruchy tradycji antycznej – obecne jeszcze w dość znacznych ilościach na obszarach galijskich w postaci ksiąg czy retorycznego wykształcenia.

Jednocześnie związek z tradycją rzymską stawał się we wszystkich dawnych zachodnich prowincjach coraz bardziej problematyczny. Pomijając obszary mniej czy bardziej zbarbaryzowane przez najazdy germańskich, piktyjskich i celtyckich plemion (choć ostatecznie osadnictwo germańskie na kontynencie objęło jedynie Nadrenię i część północnej Galii, prawie zaś całkowicie zbarbaryzowana została Wielka Brytania) odcięte od tradycji łacińskiej przez zmianę języka, na terenach jedynie poddanych zwierzchnictwu barbarzyńskich władców zachodziły procesy, które czyniły dawną kulturę rzymsko-chrześcijańską niezrozumiałą. Przede wszystkim bardzo silnie ewoluowała łacina ludowa, dając w rezultacie zaczątki języków romańskich. Przez to w pewnym momencie teksty pisane językiem klasycznym, czy nawet łaciną patrystyczną stawały się niezrozumiałe.

Na czasy Karola Wielkiego, czy nawet szerzej – na całą epokę karolińską – przypada koniec tego długiego procesu, skutkujący pierwszym pomnikiem języka starofrancuskiego, czyli tzw. Przysięgą strassburską. Choć miała ona być wypowiedziana dopiero 30 lat po śmierci pierwszego cesarza, to jeszcze za jego życia w 813 roku na synodzie w Tours biskupi postanowili: „aby owe kazania każdy starał się przekładać jasno na wiejski język romański lub niemiecki (rusticam Romanam linguam aut Thiotiscam), aby tym łatwiej wszyscy mogli zrozumieć, co zostało powiedziane”. Cytat ten wymaga pewnego komentarza. Mianowicie, choć w słowie thiotiscus ukrywa się rdzeń, który wyewoluował w dzisiejsze słowo deutsch (niemiecki) to odnosić się ono może wtedy do każdego germańskiego dialektu.

Cesarstwo łacińskie i chrześcijańskie

Dla ludzi czasów karolińskich, było jednak jasne, że wszelkie modlitwy i liturgię sprawować należy po łacinie. Często wychwalana troska Karola o odrodzenie klasycznej łaciny brała się właśnie z takiego podejścia do spraw wiary. Jeśli weźmiemy do rąk Epistula de litteris colendis (tytuł ten przełożyć można jako: List o kultywowaniu języka i literatury) dowiemy się, iż złe wypowiadanie modlitw, albo wręcz opaczne ich rozumienie jest nie tylko błędem językowym – ale także kłamstwem, a więc grzechem. Poziom znajomości języka konieczny, aby się tego ustrzec jest dość elementarny, toteż władca zachęca swoich oratores (tu w specyficznym znaczeniu tych, którzy się za niego modlą) aby zgłębiali także literaturę i teologię, aby tym łatwiej mogli zrozumieć Pismo Święte.

W parze z odnowieniem znajomości klasycznej łaciny i wprowadzeniu jej w całym królestwie idzie ujednolicenie i innych przejawów życia kulturalnego i religijnego. Anglosas Alkuin przygotowuje poprawioną wersję Wulgaty (która dopiero od tego momentu zaczyna wypierać inne tłumaczenia łacińskie), wprowadzona zostaje reforma monastyczna (od tego momentu obowiązująca powszechnie stanie się Reguła św. Benedykta), zwyczaje liturgiczne mają być wzorowane na Rzymie. Bardzo często podkreśla się, że w epoce karolińskiej mamy do czynienia z głębokim przekonaniem o jednej mierze słuszności w sprawach religijnych. Z dzisiejszej perspektywy to ujednolicenie wydawać się może czymś zubażającym kulturę – pamiętać jednak należy, że było ono jedynie postulowanym ideałem, nie zaś narzucaną siłą koniecznością. Inna rzecz, że prestiż Karola – władcy par excellence chrześcijańskiego – był niekwestionowany, a jego sugestie traktowano wyjątkowo poważnie.

Po tym skrótowym przeglądzie wpływu Karola na religię i kulturę, w których to dziedzinach najbardziej widoczne jest dążenie władcy Franków do kształtowania wspólnej dla wszystkich terytoriów jego państwa płaszczyzny porozumienia możemy wreszcie pokusić się o próbę zdefiniowania jego „Europy”. Byłaby to zatem wspólnota spojona jednym językiem liturgicznym i literackim (bo przecież nikomu na myśl by nie przyszło zastępować narzecza romańskie i germańskie łaciną w innych sferach życia), jednym Pismem Świętym, jedną regułą monastyczną i wspólnym wykształceniem. Europa Karola Wielkiego to obszar przepojony powstającą powoli od V/VI wieku łacińską kulturą chrześcijańską – świadomy już swojej odrębności wobec innych chrześcijan, choć pozostający z nimi jeszcze w mniejszej lub większej jedności.

Jaki ojciec? Jakiej Europy?

W dzisiejszych badaniach istnieje tendencja do rozkładania procesu wykształcania się opisanego wcześniej kanonu na całą epokę wczesnego średniowiecza. Czasy karolińskie miałby by być jedynie jego usankcjonowaniem – i do tego sprowadzać się miała rola Karola. Nie mniej, jeśli poszukujemy źródeł kultury i tożsamości tzw. cywilizacji zachodniej – to poza epokę karolińską cofnąć się nie podobna. Nie przypadkiem łaciński krój małych liter wywodzi się z pisma powstałego w tym czasie! To bowiem karolińscy skrybowie uratowali i przechowali dla nas dziedzictwo łacińskiego antyku oraz pisma Ojców Kościoła. Gdy zaś humaniści wczesnego renesansu poszukiwali rękopisów i odnaleźli karolińskie manuskrypty – zaczęli wzorować czcionki swoich wydań na tym właśnie liternictwie. Średniowieczna Christianitas jest dzieckiem epoki Karolingów – a wyjątkowo trudno zaprzeczyć, że była ona pierwszą odsłoną naszej własnej cywilizacji. Obcując z czasami Karola, jego syna i wnuków odnajdujemy, choć w formach zalążkowych, to co stanowi o naszej dzisiejszej tożsamości – kulturę opartą na dziedzictwie antyku i chrześcijaństwa. Najtrafniej ujął to, cytowany już tutaj Karl Ferdinand Werner:

"Karol nadał na swoim dworze i w państwie taką pozycję wykształceniu - rozumianemu jako znajomość języka i form - że dzisiaj może ono o tym jedynie pomarzyć. Także i teraz Europa ma posłannictwo w świecie. Nie powinna zbytnio ustępować człowiekowi z VIII wieku, w zachowywaniu swojej wielokształtnej kultury, której sprawdzone i rozwijające się bogactwo nadaje jej treść i sens. (K.F. Werner, Karl der Große oder Charlemagne..., s. 50.)"

Autorem tego artykułu jest Wojciech Tomasz Oczkowski. Tekst Ojciec Europy?" ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.