Zapomniani kolaboranci III Rzeszy

Zapomniani kolaboranci III Rzeszy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ferenc Szalasi (fot.Domena Publiczna) 
70 lat temu Vidkun Quisling został rozstrzelany w twierdzy Akershus w Oslo. Ten norweski arcyzdrajca trafił nie tylko na karty podręczników historii, ale także do potocznego języka. A tymczasem są kolaboranci, o których powszechna pamięć milczy. Oto przegląd zapomnianych przywódców kolaborujących z III Rzeszą.
(Autorką tego artykułu jest Daria Czarnecka. Tekst "8 zapomnianych kolaborantów II wojny światowej" ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons)

Emil Hacha

Zacznijmy od naszych południowych sąsiadów. Po układzie w Monachium i rezygnacji Edwarda Benesa, 30 listopada 1938 r. prezydentem Czechosłowacji został Emil Hacha. Ponieważ nikt w społeczeństwie czechosłowackim nie obarczał go odpowiedzialnością za upadek I Republiki (nie był bowiem związany z rządzącym wtedy obozem) cieszył się dużym zaufaniem współobywateli. Co ciekawe, sam Hacha, jakby przeczuwając czekającą go odpowiedzialność wobec historii i narodu czeskiego, nie przyjął wyboru z entuzjazmem.

Gdy 14 marca 1939 r. ambasada III Rzeszy w Pradze zawiadomiła Hachę, że Adolf Hitler pilnie wzywa prezydenta Czechosłowacji do Berlina, nikt nie spodziewał się, że będzie chodziło o coś szczególnego. Może o słowackie aspiracje niepodległościowe? Spotkanie, które odbyło się w nocy z 14 na 15 marca na pewno nie należało do przyjemnych. Świadczy o tym choćby fakt, że Hacha zasłabł podczas rozmowy z Hitlerem i Göringiem. Wizja zmasowanych ataków bombowych Luftwaffe na Pragę sprawiła, że Hacha zgodził się bez konsultacji z czechosłowackim parlamentem podpisać akt inkorporacji Czech i Moraw do III Rzeszy – tworząc tym samym Protektorat Czech i Moraw.

Po wkroczeniu Wehrmachtu zachował urząd prezydenta, pomimo odmowy złożenia przysięgi na wierność Hitlerowi. Zdecydował się na pozostanie na stanowisku próbując łagodzić politykę III Rzeszy w Protektoracie, a także starając się uniknąć przejęcia władzy przez czechosłowackich faszystów. W styczniu 1943 roku, choć sam był zdecydowanym antykomunistą, odrzucił możliwość jakiegokolwiek uczestnictwa czeskiej armii w wojnie z ZSRS. Współpracował także w sposób niejawny z przebywającym na uchodźstwie rządem Edwarda Benesza.

Dopóki na stanowisku Protektora Czech i Moraw znajdował się Konstantin von Neurath rzeczywiście Hacha mógł sobie chociaż pozwolić na luksus wyrażenia sprzeciwu w obecności von Neuratha. Wszystko to skończyło się wraz z mianowaniem na stanowisko Protektora Reinharda Heydricha. Służby nowego władcy Czech i Moraw bardzo szybko wykryły nielojalność Hachy, co pociągnęło za sobą przeprowadzenie czystki wśród jego współpracowników. Część zesłano do obozów koncentracyjnych, a część skazano na śmierć. Terror siany przez Heydricha oraz sprowadzenie urzędu prezydenta do roli absolutnej niemieckiej marionetki spowodowały kompletne załamanie Hachy. Będąc święcie przekonanym, że jego los zależy od Niemców, a także patrząc na szalejących terror Heydricha, postawił na zdecydowanie złego konia: kolaborację. Nie wyrażał już swoich poglądów, a cały wysiłek skupiał na przypodobaniu się Niemcom – między innymi podarował Hitlerowi na urodziny pociąg sanitarny (w rewanżu z okazji 70. urodzin otrzymał od Führera luksusową limuzynę i utworzono dla czeskich studentów w Niemczech fundusz stypendialny im. Hachy).

Dla wielu historyków uzasadnieniem działań Hachy w tym czasie jest postępującą arterioskleroza, a także nienajlepsza kondycja psychiczna. Ponoć od końca 1943 r. stany „trzeźwości umysłu” były u niego bardzo rzadkie. Być może tłumaczy to jego reakcję na aresztowanie po zajęciu przez Armię Czerwoną Pragi. Nie odpowiadał na pytania, ani z nikim nie rozmawiał. 27 czerwca 1945 r. zmarł w szpitalu więziennym. Pochowano go bez świadków na cmentarzu na Vinohradach.

Ferenc Szálasi

Przesuwając się jeszcze bardziej na południe natkniemy się na kolejnego kolaboranta. Jest nim Ferenc Szálasi, przywódca węgierskich strzałokrzyżowców. Choć on na swoje kolaboracyjne pięć minut musiał czekać dość długo, jednak zapisał się w historii Węgier niesłychanie krwawo. Rządy objął dopiero 17 października 1944 roku, po tym jak Wehrmacht przejął kontrolę nad terytorium węgierskim (19 marca 1944 r.) i odsunięto od władzy regenta Horthy’ego (15 października 1944 r.).

Ugrupowanie strzałokrzyżowców zdobywało uznanie Niemców już wcześniej, dając dowody swojej niesłychanej lojalności wobec III Rzeszy. Sam Szálasi był wielokrotnie aresztowany podczas rządów regenta Horthy’ego. Ten zwolennik turanizmu węgierskiego, oddał w schyłkowej fazie wojny nieocenione usługi Niemcom. To dzięki jego zgodzie wznowiono wydawanie Żydów, co z kolei miało swój finał w przeprowadzonej w KL Auschwitz II-Birkenau Aktion Höss, która pociągnęła za sobą fizyczną eksterminację Żydów węgierskich. Było to jednocześnie ostatnim wielkim akordem haniebnego Endlösung der Judenfrage.

Gdy wojska Armii Czerwonej nieuchronnie zbliżały się do Budapesztu, Szálasi wraz ze swoimi strzałokrzyżowcami i resztkami armii węgierskiej stając u boku Wehrmachtu i Waffen-SS, prowadził walkę z wojskami rumuńskimi i radzieckimi. To między innymi z powodu jego wsparcia walki o węgierską stolicę toczyły się tak długo. W obliczu klęski swojego potężnego protektora, Szálasi zbiegł do Austrii w kwietniu 1945 r. Miał jednak mniej szczęścia, niż jego niemieccy koledzy. Aresztowany na terytorium Niemiec przez Amerykanów został wydany Węgrom. Trybunał Ludowy skazał go na karę śmierci. Zawisł na stryczku w Budapeszcie 12 marca 1946 r.

Ante Pavelić i Milan Nedic

Aby zakończyć podróż na południe Europy napiszmy jeszcze o tyglu narodów, jakim była Jugosławia. Warto tu wspomnieć o dwóch kolaborantach: Chorwacie Ante Paveliciu i Serbie Milanie Nediciu. Ante Pavelić był już dość dobrze znany przed wojną. Między innymi udało mu się „zainkasować” dwa zaoczne wyroki śmierci (od Francuzów i Jugosłowian) za współorganizację zamachu w Marsylii, w którego efekcie zginęli król Jugosławii Aleksander I oraz minister spraw zagranicznych Francji Louis Barthou.

W momencie ataku państw Osi na Jugosławię Pavelić przebywał we Włoszech. Jeszcze przed kapitulacja kraju, 10 kwietnia 1941 r. chorwaccy ustasze proklamowali Niepodległe Państwo Chorwackie (NDH), które miało być zależne od III Rzeszy i Włoch. 15 kwietnia do Zagrzebia przybył Pavelić, który miał objąć przywództwo NDH. Co ciekawe objęcie przez niego urzędu zostało usankcjonowane przez papieża, który przyjął przywódcę nowego państwa 18 maja 1941 r. w Watykanie i udzielił mu błogosławieństwa.

Reżim ustaszy należał do najkrwawszych z rządów kolaboracyjnych. Dążąc do utworzenia państwa jednolitego pod względem etnicznym i religijnym rząd Ante Pavelicia dopuszczał się zbrodni wojennych, wśród których można wymienić masowe mordy na prawosławnych Serbach, Żydach i Cyganach. 6 czerwca 1941 r. podczas spotkania z Hitlerem Pavelić chciał uzyskać poparcie przywódcy III Rzeszy dla programu wysiedlenia większości Serbów i sprowadzenia zamiast nich Chorwatów i Słoweńców zamieszkujących ziemie okupowane przez Niemców.

Co ciekawe, polityka Pavelicia spotkała się z pewnym poparciem ze strony prymasa Chorwacji, arcybiskupa Alojzije Stepinaca. Co pomogło mu w ucieczce z kraju po upadku III Rzeszy. Dzięki pomocy duchowieństwa chorwackiego, przede wszystkim Krunoslava Draganovicia, oraz biskupa Aloisa Hudala z Watykanu, udało mu się opuścić Bałkany w przebraniu zakonnika i udać się – via Austria – do Włoch. Korzystał tutaj ze słynnego już „szlaku klasztorów”, którym uciekło wielu dygnitarzy niemieckich. W maju 1946 r., po namierzeniu przez amerykański kontrwywiad (CIC), okazało się, że Pavelić wraz z kilkoma innymi poszukiwanymi zbrodniarzami cieszy się ochroną Watykanu.

Dopiero jesienią 1947 r. były przywódca Niepodległego Państwa Chorwackiego opuścił Europę i jako Pablo Aranyos dotarł do Argentyny. Tam, w lipcu 1956 r. założył skrajnie prawicowy Chorwacki Ruch Wyzwoleńczy. Nie cieszył się spokojem zbyt długo. W kwietniu 1957 r. został postrzelony przez nieznanego sprawcę. W obliczu zagrożenia ekstradycją do Jugosławii, wrócił do Europy i osiadł w Madrycie, gdzie zmarł 28 grudnia 1959 r.

To samo wydarzenie, które wyniosło do władzy ustasza Pavelicia, a więc atak niemiecki na Jugosławię, pozwolił innemu kolaborantowi na blisko 3 lata marionetkowych rządów. Generał Milan Nedić, chcąc ratować Serbów przed skutkami okupacji niemieckiej, włoskiej, węgierskiej i bułgarskiej, a także przed wszystkim nacjonalistycznymi ruchami Chorwatów i Bośniaków stanął 29 sierpnia 1941 r. na czele Rządu Ocalenia Narodowego. Jednak jego nieudolne rządy nie pozwoliły na zachowanie nienaruszonej substancji narodu serbskiego. Choć przyjmowano serbskich uchodźców z innych części Jugosławii, to jednak dochodziło do niemieckich masakr na cywilach (wystarczy wspomnieć chociażby o masakrze w Kragujevacu).

Marionetkowy rząd Nedicia został rozwiązany 4 października 1944 r. On sam wraz z kilkoma członkami gabinetu wyjechał do austriackiego Kitzbühel, gdzie został aresztowany przez Brytyjczyków. 1 stycznia 1946 r. wydano go władzom Jugosławii. Nie został jednak osądzony. 4 lutego 1946 r. popełnił samobójstwo wyskakując przez okno.

Oskars Dankers, Petras Kubilunas i Hjalmar Mäe

Swoich rządów kolaboracyjnych doczekały się także państwa bałtyckie: Litwa, Łotwa i Estonia. Działalność Oskarsa Dankersa, Petrasa Kubilunasa oraz Hjalmara Mäe ograniczała się głównie do wspomagania wysiłku militarnego III Rzeszy, a także do prześladowania Żydów zamieszkujących te kraje. Warto także wspomnieć, że oddziały złożone z Litwinów i Łotyszy paliły ogarniętą powstaniem stolicę Polski w sierpniu i wrześniu 1944 r.

Vidkun Quisling

W przeciwieństwie do wymienionych w tekście kolaborantów, Vidkun Quisling nie miał szczęścia do sprawowania rządów. Choć był najwierniejszy, to jednak nie dano mu objąć samodzielnych rządów. Także jego stawiane przed Hitlerem postulaty nie doczekały się realizacji. Koniec Quislinga również był najbardziej pechowy. Pojmany przez norweski ruch oporu został rozstrzelany 24 października 1945 r., a jego zwłoki zostały wystawione na widok publiczny tak, by każdy przechodzący tamtędy Norweg mógł je kopnąć lub opluć.

W Polsce nie mieliśmy rządu kolaboracyjnego, ale nie wynikało to z jakiegoś nadzwyczajnie wysokiego poziomu moralnego naszych polityków. Po prostu Niemcy nigdy nie chcieli mieć w Generalnym Gubernatorstwie polskich kolaborantów u władzy. Może Hitler nie wierzył Polakom nawet wtedy, gdy wyglądało na to, że zgadzają się na współpracę?

(Autorką tego artykułu jest Daria Czarnecka. Tekst "8 zapomnianych kolaborantów II wojny światowej" ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons)
Galeria:
Kolaboranci z okresu II wojny światowej